wtorek, 7 kwietnia 2015

Ponad godzina po północy. To nie wyjątkowa jasność księżyca jest powodem mojej bezsenności. Boję się zasnąć. Boję się nie obudzić. Tak cicho bije serce, tak bolą oddechy. Słyszę zegary i samochody. Autostrada szumi jak morze, które tak bardzo chciałabym zobaczyć ponownie. Tylko raz je widziałam, tak dawno, dziewięć lat temu. Pamiętam jak śpiewało. Teraz słucham samochodów. Potrzeba mi tylko świeżego powietrza. Od reszty mam wyobraźnię.
Już boli trochę mniej. Trochę głośniej słyszę serce. Lekarz nie wie, ale jutro znowu zapytam. Może będzie już wiedział. Może po prostu jestem chora. Wystarczy antybiotyk i przejdzie. A może na to nie ma lekarstwa. Można wyleczyć strach? Kiedy ja się nie boję. Nie o życie, choć gdy serce zwalnia nie chcę, by stanęło. Śmierci się nie boję. Ale tego, co będzie po niej. Samotności też się nie boję. Ja to nazywam świętym spokojem. Tylko boję się, że mnie zapomną. Że krótko będą płakać albo w ogóle. Kiedyś chciałam zostać i zobaczyć ich łzy. Ale już widziałam, jak mama nade mną płacze. Teraz często. Żadnego pożytku z najmłodszej. Jednak kocha, bo po tych łzach wściekłości płyną smutku. To dobre łzy. Często je wylewam. Choć ostatnio już mniej. Nie można ciągle płakać. Jak płaczę, to nie widzę, a i tak widzę coraz mniej. Jeszcze tyle chcę zobaczyć. Z siostrą dzisiaj o tym mówiłam. Włochy nam się marzą. Mnie jeszcze Paryż i Londyn. Jeszcze nigdzie nie byłam, mało widziałam. Jeszcze chcę zobaczyć. Chcę zdążyć zobaczyć.
Księżyc nie zgasł. To tylko chmury. Ale ciemniej się zrobiło. Ciebie mniej się zrobiło. Nie mamy czasu, nie mamy zdrowia. Chęci też mniej. Chociaż chciałabym. Teraz. Właśnie teraz. A mieć nie mogę. Nawet nie przytulaj ani nie całuj, bo mnie rozpraszasz ustami. Bądź po prostu. Oddychaj ze mną gdy tak boli. Mów mi, bo ostatnio strasznie milczysz. Nie chcę za dużo. Trochę wystarczy. Już mnie wziąłeś i już mnie masz. Nie chcę siebie z powrotem. I tak, już się nie da zwrócić. Oddałam duszę i ciało. Miej je sobie. Tylko kochaj. Jak nie cały czas, to chociaż czasami.
Nie boli. Biję i oddycham w swoim rytmie. Niespokojnym i poszarpanym, ale to mój rytm. Zasnę teraz. Jeszcze się boję ale już mniej. Pójdę brzegiem morza. Będę widzieć żółte niebo i dłonie mieć żółte piaskiem. Stopy mieć głaskane falami. I słyszeć samochody.

8 komentarzy:

  1. Miłość to podła dzida (użyłabym innego słowa, ale co rano obiecuję sobie że już nie będę przeklinać). Serce i dusza oddane raz, nigdy juz nie wraca takie samo. Także nie wiem, czy to wszystko jest tego warte.

    Kiedy, w chwili totalnego doła, spowodowanego w dużej mierze przez faceta, w towarzystwie bezsenności udałam się na dworzec i kupiłam bilet nad morze. 5h siedziałam na piasku i patrzyłam się w Bałtyk. Było jeszcze wtedy zimno, a towarzyszyła mi jedynie muzyka. To był zarazem piękny i cholernie smutny dzień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio dużo mam takich pięknych i cholernie smutnych chwil.

      Usuń
  2. Nie płacz...Proszę.Tak miłość to podła dzida,ale i tak wszyscy do niej tęsknią i tak wszyscy jej pragną. Niestety.
    Co się stanie już się nie odstanie. Trzeba iść do przodu. Wiem,że to trudne,ale nic innego się nie zrobi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie boisz się samotności? To zazdroszczę! To jest właśnie to, czego się boję chyba najbardziej.
    Cóż, trochę przykro czytać o Twoim cierpieniu, ale... mam nadzieję, że to mimo wszystko przejściowe, po prostu. A świat oglądaj, ile zdołasz! Hej, uszy do góry Annalinko! Powiem Ci, że też mi dzisiaj smutno i też po części przez pewnego poetę! Aach, ci artyści...
    Ale wiesz, na pewno poprawi się nam nastrój, smutek i melancholia nie trwają wiecznie przecież :)
    A jak tam przed maturką? :p Bo ja dzisiaj powinnam tyle rzeczy zrobić, a nie potrafię nad niczym dłużej usiedzieć, masakra o.O Jakie studia w końcu planujesz i gdzie?
    Trzymaj się kochana :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matura mnie przeraża. Co potem, nie mam pojęcia. Jeszcze do mnie nie dociera, że to już.
      Dziękuję Ci :*

      Usuń

Każdy komentarz wiele dla mnie znaczy. Z chęcią odwiedzam nowe blogi, ale nie musisz zostawiać mi swojego adresu (chyba, że nie udostępniasz go w swoim profilu). Dziękuję wszystkim moim czytelnikom. Bez was pisanie nie miałoby sensu.