Dzięki Bonie mam pretekst, by opowiedzieć Wam o moim dzieciństwie. Umownie ten błogi okres zamknę w przedziale od 4 do 7 lat (wcześniejszych lat nie pamiętam, późniejsze wolę zapomnieć). Wiem, że nie każdy może to powiedzieć i przykro mi z tego powodu, ale ja byłam naprawdę szczęśliwym szkrabem. Przyszłam na świat w roku 1996, ale byłam typowym dzieckiem lat 90-tych. To za sprawą mojego o wiele starszego rodzeństwa, po którym odziedziczyłam nie tylko ubrania i zabawki, ale i kreatywność i inny sposób myślenia.
Jako najmłodsza w moim zakątku ulicy, byłam uwielbiana przez wszystkie sąsiadki. Odwiedzałam je praktycznie codziennie. Jedna częstowała mnie niemieckimi słodyczami i pożyczała kasety z bajkami, u drugiej oglądałam Cartoon Network i całe popołudnia przesiadywałam na bujaku, a u trzeciej nocowałam w wakacje i bawiłam się z jej starszym synem. Wraz z rodzeństwem spacerowaliśmy po pobliskim lesie. Zbieraliśmy jeżyny, piliśmy wodę ze źródełka i puszczaliśmy kaczki na stawach. Nie miałam wielu zabawek. Pluszaki szyłam sobie sama, a z kartonowego pudła potrafiłam wyczarować prawie wszystko.
Byłam prawdziwą chłopczycą. Biegałam z kijem po lesie, strzelałam z procy, puszczałam samodzielnie zrobiony latawiec, biłam się z bratem, z kuzynką zamiast lalkami bawiłam się w muszkieterów, szukałam mysich gniazd w polu, chodziłam z kotem po dachu, jadłam czereśnie prosto z drzewa, uciekałam przed kombajnem, skakałam po kopkach siana i bawiłam się w archeologa. Nałogowo czytałam komiksy, jeździłam z bratem na motorze, bawiłam się klockami i autkami, obcinałam lalkom włosy i zbudowałam własnego gokarta z pudła i zniszczonego wózka do lalek. W małym palcu miałam obsługę komodorka (Commodore 64, wygooglujcie sobie), sama kupowałam kartridże do pegasusa i grałam z kuzynką w Gothica II. Kilkanaście razy staranowałam rowerem niewinnych przechodniów, uwielbiałam karuzele, na których sam widok chce się rzygać i huśtałam się do nieba. W wakacje zamiast basenu miałam na dworze wannę; woda szybciej się nagrzewała, można było nurkować, zjeżdżać i skakać na bombę. Jadłam za trzech, chociaż byłam chuda jak patyk. Nienawidziłam się uczyć i spędzać czasu w szkole, chociaż oceny miałam dobre, nawet bardzo dobre.
Jak każda dziewczynka marzyłam o zostaniu weterynarzem. Co niedzielę odwiedzałam gospodarstwo mojej cioci, gdzie głaskałam krowy, wsadzałam świniom palce do nosów, goniłam kaczki, sprawdzałam czy koty spadają na cztery łapy, biegałam z psami po polach i czesałam końską grzywę. Tańczyłam z kozami sąsiada, huśtałam się z kurami, uczyłam małe kurczątka latać i spałam z królikami. Próbowałam wytresować mojego psa, jednak nie chciał ze mną współpracować, za to kota udało mi się nauczyć kilku sztuczek. Czasami zachowywałam się jak na dziewczynkę przystało. Szyłam sukienki lalkom, malowałam pejzaże, zbierałam chabry na polu, robiłam bukiety ze stokrotek, nosiłam kwieciste rozkloszowane sukienki, rozpuszczałam włosy i szukałam żab, których nie brzydziłam się całować (na księcia niestety nigdy nie trafiłam). Uwielbiałam tańczyć. Biegałam ze wstążką po polu, zamiast baletek wkładałam kilka par skarpet, w których mogłam stanąć na palcach, robiłam szpagaty, mostki i gwiazdy. Wystawiałam domowy teatrzyk dla rodziców. Kukiełki szyłam sama, a za kurtynę miałam kraciasty koc. Od przedszkola chodziłam na wszystkie konkursy recytatorskie, które zazwyczaj wygrywałam.
Miło tak powspominać. Mirabelka, Cranberry Smile i Synestezja, czekam na Wasze wspomnienia z dzieciństwa!
Piękne, kolorowe wspomnienia! Teraz pewnie większość dzieciaków wymieniłaby w pierwszej kolejności kiedy dostała ajfona, laptopa i kinecta jako ważne wydarzenia z dzieciństwa. Ganianie za wiatrem w polu, sprawdzanie wytrzymałości kotów i innych zwierząt to najlepsze co mogło się przytrafić. I nawet nikt nie umarł na sepsę, chociaż wszyscy pili orenżadę z jednej butelki :D
OdpowiedzUsuńTo były czasy. Cieszę się, że dorastałam na wsi. Miałam wszystko: czyste powietrze, zielony trawnik, drzewa do wspinania się i piękne niebo nad głową. Szkoda, że dzisiaj się tego nie docenia.
UsuńJej! :) Tak mi humor poprawiło od rana. ;) Wspomnienia z dzieciństwa, są chyba czymś najlepszym co tylko może być. :)
OdpowiedzUsuń+ Dziękuję bardzo. Niedługo opublikuję. ;)
Nie mogę się doczekać Twoich ;)
Usuńwow!
OdpowiedzUsuńCzytałam to tak pochłonięta,że wow!
Magia!
To przykre,że z jednej strony pamietasz-chcesz pamietać zaledwie 3 lata ale z drugiej strony wydaje się,że to byłby najpiękniejsze 3 lata pomimo tak krótkiego trwania.
Ważne,że posiadasz dobre,bardzo dobre wspomnienia! Ja sama nie wiem ile pamiętam,musiałabym usiąść i pomyśleć-chyba mnie zainspirowałaś do notki :)
Później zaczęła się szkoła, brakowało czasu na swawole i zabawy. Ponadto nie wspominam dobrze podstawówki.
UsuńZ chęcią przeczytam Twoje wspomnienia ;)
I znów ta sielanka bijąca spomiędzy Twoich słów. Uwielbiam to.
OdpowiedzUsuńMoje dzieciństwo wyglądało trochę inaczej, choć na wakacjach bardzo podobnie. Nie powinnam się rodzić w mieście.
Wydaje mi się, że w mieście nie ma tylu możliwości. Dzieciństwo pośród wysokich traw i zwierząt gospodarskich jest szczęśliwsze niż pośród szarych blokowisk. Ponadto, dorastałam w gronie starszych sąsiadów, co też na mnie wpłynęło. Myślę, że pozytywnie.
UsuńHmmy, czytając twoje wspomnienia miałąm wrażenie, ze czytam starą ksiażeczke dla dzieci, o ich rówieśnikach z czasów dworków, bryczek i parobków. Czytałąm kilka takich, jak byłam mała, i zawwsze chciałam też przenieść sie do międzywojnia, do białego dworku wśród brzózek, jeździć na kucyku i bryczka, bawić się w wielkim ogrodzie, łazić wśród kur, kaczek w dworskim folwarku. Powinnam byc dzieckiem innej epoki, myślę. I twoje wspomnienia własnie mi tę epokę przypomniały. Warto było cię nominować ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mogłam dorastać tak, a nie inaczej. Zapomniałam wspomnieć, że bryczką też jeździłam. Mój chrzestny był sołtysem pewnej wsi i zawsze jeździliśmy w korowodzie dożynkowym ;)
UsuńDziękuję Ci za tę nominację, mogłam powspominać :)
Ja jako dziecko była tylko odrobinę bardziej towarzyskim stworzeniem niż jestem teraz. I w sumie to co robiłam zależało właśnie od towarzystwa ;) Ale poczekaj, poczekaj zaraz zabieram się za pisanie wypracowania na ten temat ;D
OdpowiedzUsuńSzkoda, że i mi ta cecha nie została. Żałuj, że nie znałaś mnie, gdy byłam mała. Byłam królową mojego zakątka ulicy ;)
UsuńDziwnie jest jak nie dodajesz notek, hymm od 8 dni. Czekam, czekam ...
UsuńŻyję! Już zabieram się za pisanie posta ;)
UsuńŚwietne masz wspomnienia z tego okresu ;) Akurat z mojej pamięci wysuwa się tylko to, że w dzieciństwie szokowałam bujną wyobraźnią :)
OdpowiedzUsuńJeżeli miałaś wymyślonych przyjaciół, to witaj w klubie ;)
UsuńJeju! jak cudownie! Aż sobie przypomniałam moje dzieciństwo na wsi! Robiłam praktycznie to samo! Wspaniale jest wrócić do lat tych najsłodszych!
OdpowiedzUsuńWesołych kochana :*
Teraz współczuję tym wszystkim męczonym przeze mnie zwierzątkom ;p
UsuńNawzajem! :*
W tym masz całkowita rację, wioska do szczęśliwego dzieciństwa się nadaje. Sama pochodzę z wiochy więc mam o tym pewne pojęcie, aczkolwiek ja mieszkałam w centrum wsi, przez co byłam trochę jak na przedmieściach. ale pola, koty, psy, wielki ogród- nawet wanna- to chyba znają wszystkie wiejskie dzieciaki. I gęsi, które za wszystkimi goniły i syczały. Albo indyk który chciał pożreć mojego brata. Nic dziwnego, ze jako najtypowszą sielankę przedstawia się dzieciństwo na wsi.
OdpowiedzUsuńAch, cudowne błogie lata! Ja indyki przytulałam, raz mnie tylko jeden dziobnął ;p
UsuńSwoim szkrabom postaram się zapewnić podobne dzieciństwo ;)
Zajebiste dzieciństwo. Aż przypomina mi się moje. Było trochę podobne do twojego, ale nie tak odważne - od zawsze bałam się większych ode mnie zwierząt.
OdpowiedzUsuńZa to ja od zawsze podchodziłam do wszystkiego z otwartymi ramionami. Nie wiedziałam co to strach.
UsuńBardzo przyjemnie czyta się Twojego bloga ! :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńTak samo jak ty huśtałam się do nieba i szukałam żab. Nawet pamiętam jak kiedyś na swoich urodzinach łapałam żaby, a gdy w miejscu strumyka (nie wiem co to było dokładnie, taki rów z wodą) wybudowali salę gimnastyczną dla szkoły byłam strasznie zawiedziona.
OdpowiedzUsuńZ tego co napisałaś wynika,ze miałaś bardzo udane dzieciństwo :)
Żaby zazwyczaj znajdowałam w piwnicy. To mnie kazano je stamtąd przepędzać, bo moja mama strasznie się ich boi ;p
UsuńNajlepsze lata mojego życia. Chociaż kto wie, może będzie jeszcze piękniej? ;)
Tak?... To nie wiesz, że najbardziej oblane panny mialy cieszyć się największym powodzeniem?... Najpiękniejszą to nawet w calości wrzucali do rzeki albo bali z wodą. A więc nie ma co narzekać, może nawet przeciwnie... :D
OdpowiedzUsuńPS. Mój wpis jest odpowiedzią na Twój komentarz zamieszczony na moim blogu.
Najwyraźniej kilka lat temu byłam piękniejsza :p
OdpowiedzUsuńAle byłaś odważna, ja wręcz przeciwnie :D
OdpowiedzUsuńNo właśnie - byłam. Szkoda, że już nie jestem :/
UsuńAż przypomniało mi się moje dzieciństwo. Szczególnie wakacje, kiedy to razem z przyjaciółmi spędzaliśmy całe dnie na dworze :)
OdpowiedzUsuńNa świeżym powietrzu najlepiej ;)
UsuńŚliczny opis, taki... uroczy :) Wyobrażałam sobie jak hasasz po tych podwórzach i polach :) Podoba mi się, cieszę się, że masz co wspominać :)
OdpowiedzUsuńJa również się z tego powodu cieszę ;)
Usuńmialam troszke podobne dziecinstwo ale wazne ze szczesliwe bylo bo takie powinno byc!
OdpowiedzUsuńPrześlicznie tu, śliczne zdjęcia ; )
OdpowiedzUsuń+zapraszam do mnie ; )
+dodaje do obserwacji ; ) , liczę na to samo ; )
http://leniency16.blogspot.com
Szczęśliwe dzieciństwo! Rozbrykany był z Ciebie szkrab :) Dzięki tym wspomnieniom przypomniałaś mi beztroskę tych młodych lat, też zdarzało mi się biegać po łące, spędzać czas u sąsiadki czy godzinami zajmować się kociakami :D
OdpowiedzUsuńThirty Seconds To Mars - Hurricane! Uwielbiam tą piosenkę, zdecydowanie wywołuje u mnie dreszcze.
Każdy powinien mieć takie dzieciństwo ;)
UsuńWspomnienia z dzieciństwa są niesamowite! I ile razy człowiek chciał wrócić do tamtych czasów... :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że się nie da :/
Usuń