wtorek, 16 lipca 2013

Zamykam oczy i liczę do trzynastu

Staram się jak najbardziej wymęczyć przed pójściem spać. Dostatecznie wykończona, mam nadzieję przespać całą noc i nie zapamiętać żadnego snu. Najlepiej, jakby nic mi się nie śniło, bo mam dość katowania się niespełnionymi marzeniami.

Jednak z nocy na noc jest coraz gorzej. Wyraźniej widzę i słyszę co dzieje się dookoła mnie. Najbardziej przeraża mnie to, że nie potrafię zapanować nad tym, co dzieje się ze mną po drugiej stronie. Zazwyczaj umiałam, sama sterowałam snami. Teraz tylko je obserwuję, czuję się jak marionetka.

Cokolwiek mną steruje, przejmuje całkowitą kontrolę nade mną. Idę, chociaż nie chcę, płaczę, ale nie czuję łez, spływających po moich policzkach. Kiedyś wiedziałam, co dzieje się z moim ciałem. Czułam suche liście pod moimi stopami, słoną, morską wodę podczas nocnych kąpieli z wyśnionym ukochanym. Teraz nic.

Nie zapamiętuję snów w całości, ale fragmenty, które przechwytuje mój umysł są dostatecznie przygnębiające. Ostatni sen był okropny. Byłam w kościele, ubrana w suknię ślubną. Słyszałam stukanie białych obcasów po kamiennej posadzce. Szłam ku ołtarzu, z bukietem czarnych róż w ręku. Słyszałam głośne śmiechy, ale dochodziły do mnie jakby z oddali. Nie widziałam nikogo, nawet pana młodego. Ani księdza, ani świadków, ani mojej rodziny... Nikogo. Byłam sama w pustym kościele, ubrana w suknię ślubną. Stałam przed ołtarzem z czarnymi różami w ręku i słyszałam szydercze śmiechy. Płakałam, ale nie czułam łez. A potem sen się urwał.

Boję się zamknąć oczy. Gdy tylko to robię, widzę czarne cienie, przypominające pewną postać. Coś się do mnie zbliża, wyciąga ku mnie ręce. Widzę twarz wykrzywioną gniewem, ręce zbliżają się do mojej szyi. Przestraszona otwieram oczy, a zjawa znika.

Kiedyś lubiłam leżeć do późna w łóżku i wyobrażać sobie "co by było gdyby". Wymyślałam przeróżne sceny, byłam w cudownych miejscach. Teraz już tego nie robię. Chyba wyrosłam ze snów.

Może dotarło do mnie, że muszę twardo stąpać po ziemi i przestać żyć marzeniami? Już nieraz przekonałam się, że życie to nie bajka, ale i tak lubiłam tworzyć senne baśnie. Przestałam, bo zaczęłam się ich bać.

Boję się ludzi, boję się uczuć, boję się śnić... Och...

***

Jutro jadę z siostrą do Rybnika na drobne zakupy. Zaplanowałam już co kupię i napisałam o tym na moim drugim blogu, bo po to właśnie go założyłam. Jeśli was to ciekawi, to wystarczy kliknąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz wiele dla mnie znaczy. Z chęcią odwiedzam nowe blogi, ale nie musisz zostawiać mi swojego adresu (chyba, że nie udostępniasz go w swoim profilu). Dziękuję wszystkim moim czytelnikom. Bez was pisanie nie miałoby sensu.