Oczywiście dojazd z mojej wsi do Rybnika nie jest prostym zadaniem. Robiłyśmy trzy podejścia, by dostać się do miasta. Chciałyśmy jechać autobusem o 8:46. Gdy dotarłyśmy na przystanek okazało się, że na internecie zamieszczono stary rozkład, a autobus odjechał pięć minut wcześniej. Martyna zrobiła zdjęcie nowego rozkładu, z którego wynikało, że kolejny autobus mamy o 9:56. Tym razem autobus się pojawił, ale nigdzie nas nie zabrał. Kierowca wręczył nam NOWY rozkład i wytłumaczył, że w wakacje kursuje tylko co drugi autobus, co nie było napisane na rozkładzie na przystanku. Gdy po raz trzeci schodziłyśmy na przystanek, obie miałyśmy już wszystkiego dość. Czekałyśmy sporo czasu, bo autobus tradycyjnie się spóźnił, ale ważne, że chociaż przyjechał.
Myślałam, że siedząc w pojeździe, będę mogła odpocząć od biegania na przystanek i z powrotem, jednak okazało się, że jedziemy do miasta kompletnym wrakiem. Znając mojego pecha, usiadłam na rozklekotanym fotelu i przy każdym zakręcie, to odsuwałam się, to przysuwałam do mojej siostry. Jeździłam na boki razem z fotelem, a moja siostra sikała ze śmiechu siedząc obok. Najlepsza jazda była na rondzie. Zastanawiałam się, czy nie wyląduję razem z fotelem pośrodku busa.
Podczas gdy ja jeździłam na boki na rozkręconym fotelu, moja siostra szukała pod stanikiem jakiegoś ustrojstwa, które wleciawszy przez szyberdach, postanowiło zanurkować w jej dekolt. Owym ustrojstwem okazała się mucha (ta czarna, którą najczęściej spotyka się podczas kąpieli w basenie i której ugryzienie boli jak cholera). Resztę trasy spędziła na drapaniu się po brzuchu.
Na początku poszłyśmy do Focusa (dla niedoinformowanych: centrum handlowego). Oczywiście nie raz zgubiłam siostrę. Czekając, aż raczy odebrać telefon, siedziałam na ławce przy sztucznej palmie. Jeszcze nigdy nie widziałam tylu skejtów i hipsterów. Najwyraźniej wcześniej, chodząc po sklepach, nie zdałam sobie z tego sprawy. Jakoś nie trawię przedstawicieli tych subkultur. Głównie były to trzynastoletnie dzieci, ubrane w za duże ciuchy i czapki. Może sama wyglądam jak trzynastolatka, ale widząc ich, dotarło do mnie, że jestem naprawdę staroświecka. Może to nawet lepiej.
Obładowana siatami z ciuchami, ledwo doczołgałam się do domu.
Dzisiaj uświadomiłam sobie, że starsze siostry jednak na coś się przydają. A fajnie jest mieć starszą siostrę, która przypomina sobie o twoim istnieniu raz na miesiąc. Mi to pasuje.
***
Zapowiada się "brzęcząca" noc... Cholerne komary -.-
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz wiele dla mnie znaczy. Z chęcią odwiedzam nowe blogi, ale nie musisz zostawiać mi swojego adresu (chyba, że nie udostępniasz go w swoim profilu). Dziękuję wszystkim moim czytelnikom. Bez was pisanie nie miałoby sensu.