niedziela, 7 lipca 2013

Wiśnie i czereśnie

Cudowne popołudnie. Na dobry początek tort ananasowy, później dwa kawałki ciasta kakaowego, wyśmienity sernik i idealnie schłodzona lemoniada. Następnie szaleństwo z Izą i ucieczka przed Kubą i pistoletem na kulki. Huśtając się do nieba, zrywałam soczyste czereśnie. Później, uciekając przed komarami, w pośpiechu zrywałam wiśnie. Mmm... Kocham wiśnie. Uwielbiam, gdy krzywi mi mordę. Po słodkich odpustowych cukierkach, bawiłam się z kozami i karmiłam króliki mleczami. Skakałam po popękanych płytkach, balansowałam po krawężnikach, goniłam czarnego kota, turlałam się pomiędzy śpiworami w namiocie i zjeżdżałam na zjeżdżalni. Na kolację były przepyszne szaszłyki, oczywiście Andrzej znowu mi dogadywał, że za dużo jem. Ania dostała od mojego brata całą trylogię Greya. Muszę się szeroko do niej uśmiechnąć, to może w najbliższym czasie mi ją pożyczy.

W Połomii jest inaczej. Dom mojego brata znajduje się na kompletnym odludziu. Żadnych natrętnych sąsiadów, nikt nie patrzy ci do okna, w ogrodzie możesz nawet opalać się topless. Niestety teraz wszystko się zmnieni. Dom zostanie wyburzony. Powód? Szkody górnicze. Buduj dom przez dziesięć lat, mieszkaj w nim całe życie i na starość buduj nowe mieszkanie w obcej i zatłoczonej okolicy. Chyba prędzej bym się zabiła.

Dzieci biegają po całym domu z balonami. Chyba zaraz zwariuję.

Obżarta i pogryziona przez komary, padam na łóżko. Książka, kakao i stopery w uszach. Kocham mój dom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz wiele dla mnie znaczy. Z chęcią odwiedzam nowe blogi, ale nie musisz zostawiać mi swojego adresu (chyba, że nie udostępniasz go w swoim profilu). Dziękuję wszystkim moim czytelnikom. Bez was pisanie nie miałoby sensu.