Dzisiaj jest odpust w Połomii. Nie wiem czy wszyscy wiedzą, co to w ogóle odpust jest, tak więc wyprowadzę was z błędu, bo nie chodzi tutaj o zorganizowanie przez parafię super festynu, tylko o całkowite odpuszczenie wszystkich grzechów parafianów. Swoją drogą dowiedziałam się o tym niedawno, taki ze mnie katolik.
Za kilka godzin jadę do owej Połomii ale nie na odpust, tylko na urodziny żony mojego brata. Trzydziestka jej stuknęła. A ja cały czas żyłam w świadomości, że ma dwadzieścia sześć lat. No tak, sama wciąż myślę, że ja mam dwanaście.
Tydzień wakacji poszedł się jebać. Przeczytałam pięć książek, obejrzałam trzy sezony "Czystej Krwi", skosiłam trawę, spaliłam żelazko, zepsułam opiekacz, posiniaczyłam prawą nogę (jak do tego doszło za cholerę nie wiem), przytyłam kilka gram (zamiast schudnąć), kitowałam okna ("plastikowe są szkodliwe!!!" - mój tata) i pomalowałam paznokcie na błękitny. Nie zrobiłam kompletnie nic.
Zostało mi siedem procent baterii, a ładowarka jest tak daaalekooo... No nic. W taki razie kończę, może potem coś napiszę "ambitniejszego".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz wiele dla mnie znaczy. Z chęcią odwiedzam nowe blogi, ale nie musisz zostawiać mi swojego adresu (chyba, że nie udostępniasz go w swoim profilu). Dziękuję wszystkim moim czytelnikom. Bez was pisanie nie miałoby sensu.