(Widoczek z mojego okna + wkurzające linie energetyczne)
Ach... Już dawno nie siedziałam na parapecie. Dzisiaj warunki ku temu mam idealne. Sąsiadów gdzieś wywiało, tak więc nikt nie macha mi z dołu i mogę spokojnie słuchać śpiewu ptaków, wdychać to cudownie rześkie powietrze i rozkoszować się błękitem nieba. No proszę. Jak pogoda ładna to nawet mądrzej się pisze.
Znowu wzięło mnie na rozmyślanie. Co by było gdyby... Nic by nie było. Nie będzie tego "gdyby", którego bym tak bardzo chciała. Muszę w końcu o nim zapomnieć. Ogólnie zapomnieć o facetach. Wiem, że brzmi to żałośnie, siedemnastolatka ma dość mężczyzn. Boże, przecież ja jeszcze nawet kobietą nie mogę siebie nazwać!
Mmm... Zielona herbata, truskawkowe muffinki... Idealne niebo, cudowny śpiew ptaków... Nie pamiętam takiej niedzieli. Nawet świadomość, że jutro idę do szkoły mnie nie przytłacza, bo nie mamy lekcji. Jest idealnie. Dawno tak nie było.
Siostra znowu bawi się w kucharkę. Zrobiła jakieś fikuśne desery. Zaraz wybieram się na podwórko, gdzie wszyscy razem je skonsumujemy. Jak rodzina. Boże, jak żałośnie to brzmi... A może coś w końcu się zmienia? Może idzie ku lepszemu?
Mama zaczęła się mną interesować. Pyta czemu nie spotykam się z przyjaciółmi, czemu ciągle siedzę zamknięta w pokoju. Nawet zaczyna mnie już wypytywać o facetów! Boże. Tylko nie to! Ostatnio pytała czy podoba mi się mój sąsiad, najlepszy przyjaciel mojego taty (Tak, wiem. To że mój tata ma 58 lat nie znaczy, że nie może się kumplować z 20 latkiem.), zagorzały hodowca królików! Nie powiem, że nie... Ale nie mogłabym. Pan M. wszystko zniszczył.
Idę na podwórko. Na huśtawkę. Na lody!
Boże...? Czy naprawdę idzie ku lepszemu?
Oby...

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz wiele dla mnie znaczy. Z chęcią odwiedzam nowe blogi, ale nie musisz zostawiać mi swojego adresu (chyba, że nie udostępniasz go w swoim profilu). Dziękuję wszystkim moim czytelnikom. Bez was pisanie nie miałoby sensu.