Dzisiejszy dzień od rana przypominał mi niedzielę. Pewnie dlatego, że z porządkami walczyłam już wczoraj, co było gigantycznym błędem, bo całą sobotę przeleżałam. Po raz pierwszy w tym roku miałam takiego leniwca, że nie chciało mi się nawet jeść. Nie zrobiłam kompletnie niczego. Tylko zeszyt z polskiego przepisałam, bo mi go rano siostrzyczka przywiozła. Nie uczyłam się, nie przeczytałam niczego, nawet grać mi się nie chciało. Ale co do czytania to za chwilę mam zamiar nadrobić zaległości. Jak książka mi się spodoba, to napiszę o niej więcej.
Boję się poniedziałku. Przez ten tydzień chorowania odzwyczaiłam się od ludzi. Dzisiaj ledwo wytrzymałam na mszy. Znowu zawroty głowy, ten cholerny ból brzucha... Obawiam się, że to nigdy się nie skończy. Zawsze będę bała się ludzi. Zawsze będę rzygać ze stresu. Tego nie da się wyleczyć.
Boże, zmień mnie. Tylko Ty potrafisz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz wiele dla mnie znaczy. Z chęcią odwiedzam nowe blogi, ale nie musisz zostawiać mi swojego adresu (chyba, że nie udostępniasz go w swoim profilu). Dziękuję wszystkim moim czytelnikom. Bez was pisanie nie miałoby sensu.