17 maj, piątek
Obudziłam się o 1:40 z 39° gorączką. Wzięłam paracetamol i ratowałam się zimnymi okładami. Do rana turlałam się po łóżku.
Siedzę na tapczanie i nic nie mogę zrobić. Głowa mi pęka od hałasowania bachorów, oczy zaczynają mi się rozpływać, gdy tylko natkną się na jakieś źródło światła, gardło tak spuchło, że ledwo przełykam ślinę, której przełykanie jest cholernie bolesne, a kręgosłup boli mnie tak, jakbym była po wypadku samochodowym.
Mam mnóstwo nauki, tyle sprawdzianów, zero sił...
Kładę się do łóżka. Ono mnie rozumie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz wiele dla mnie znaczy. Z chęcią odwiedzam nowe blogi, ale nie musisz zostawiać mi swojego adresu (chyba, że nie udostępniasz go w swoim profilu). Dziękuję wszystkim moim czytelnikom. Bez was pisanie nie miałoby sensu.