poniedziałek, 20 maja 2013

Dzień szósty

20 maj, poniedziałek

Rano byłam u lekarza. Mam nowy antybiotyk i jeszcze jakieś inne gorzkie dziadostwo. Muszą w końcu poskutkować, muszą! Bo jeżeli do środy mi się nie polepszy, to czekają mnie zastrzyki. Jezus, Matko Boska. Ucieknę. Nie przeżyję . Nie ma mowy! Żadne zastrzyki!!! Nie zgadzam się!!!


Dzisiaj już, dzięki Bogu, mówię i nawet jakoś funkcjonuję. Oczy już mi się nie roztapiają gdy natkną się na światło. Gdyby głowa mnie tak nie bolała to chwyciłabym się nauki wiersza na polski, chociaż tak właściwie czy dostałabym kapę czy szóstkę i tak mam czwórę na koniec. Musiałabym tez zrobić porządek z ciuchami. W każdym razie teraz nie mam na to sił.

15:27 Ten Ospen jest o wiele lepszy od Augmentinu. Co prawda jest o wiele bardziej gorzki, ale łatwiej go pogryźć i zaczął działać od razu. Po Augmentinie nie czułam żadnej poprawy, żadnego efektu. Najwyraźniej już się na niego uodporniłam, bo lekarz przepisał mi go któryś raz z kolei.

20:19 Leki powoli przestają działać, co oznacza, że trzeba iść spać póki jeszcze nie boli. Uporałam się z przepisywaniem postów i jednak opublikuję je dzisiaj wszystkie. Komu się będzie chciało, to przeczyta, komu nie, to niech mnie w dupę ugryzie. Mam nadzieję, że jutro chociaż w drobnym stopniu będę zdatna do czynności manualnych i umysłowych, bo mam zamiar zrobić wielkie pranie, a potem w końcu nauczyć się tego cholernego wiersza.

Módlcie się, żebym nie miała tych zastrzyków. Błagam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz wiele dla mnie znaczy. Z chęcią odwiedzam nowe blogi, ale nie musisz zostawiać mi swojego adresu (chyba, że nie udostępniasz go w swoim profilu). Dziękuję wszystkim moim czytelnikom. Bez was pisanie nie miałoby sensu.