19 maj, niedziela
Ledwo żyję. Co noc gorączka sięga mi 40°. Jutro znowu jadę do lekarza, bo zjadłam już wszystkie tabletki na gorączkę, a antybiotyku pozbyłam się w połowie, chociaż efektu nie widać żadnego. Wydaje mi się, że zamiast zdrowieć, jestem coraz słabsza i wszystko boli mnie trzy razy bardziej niż na początku. Obawiam się, że lekarz zamiast przepisać kolejny antybiotyk, wyśle mnie do szpitala.
To wszystko przez te cholerne liceum. Tak sądzę.
Chyba nawet wolę jechać do szpitala, bo w domu wariuję. Bachory ciągle skrzeczą, tata puszcza wszystko na full, przez co cały czas chodzę ze stoperami w uszach, a siostra cały czas mi dokucza tekstami typu: "Jak tam symulancie?". Rodzina...
Wyglądam jak śmierć, nie mówię i nie ruszam się z miejsca, więc mam cichą nadzieję, że w szpitalu wszyscy mnie oleją i nikt nie będzie chciał się ze mną zaprzyjaźniać. Nie cierpię gdy ludzie silą się na uprzejmości, może nie wiedzą, ale to widać. Najbardziej odpowiadałaby mi izolatka.
Niczego nie jem. Nawet mało piję. W szpitalu z pewnością dostałabym kroplówkę i wenflon w najmniej wygodnym miejscu, jak zwykle...
Chociaż dzisiejsza noc była dość zabawna. I bolesna zarazem.
Obudziłam się o trzeciej, żeby wziąć antybiotyk. Okazało się, że wypiłam całą wodę (lub zrobił to ktoś inny, YAFUD). Musiałam ruszyć kuper i iść do kuchni. Nie spodziewałam się jednak, że po drodze wszystkich pobudzę. Ledwo nogę z łóżka wystawiłam a już na fotelu leżałam. Zapomniałam, że wieczorem postawiłam przy łóżku mojego przyjaciela - wiaderko (na wszelki wypadek rzecz jasna). Zrobiłam za mały krok i zahaczyłam o kant środkowym palcem prawej stopy. Wiadro pękło na pół, a dno się wyłamało tak, jakby odkleiło się od ścianek. Enter the ninja po prostu. Złamać wiadro ( 29 letni staż, twardy jak stal plastik, dziecko komunizmu, teraz już takich nie robią...) środkowym palcem stopy. Nie, nie złamałam palca, nie skręciłam, nie obtarłam itd. Nic. Palec w całości, komunistyczne wiadro w proszku. Mam stopy ninjy. Chociaż kiedyś małym palcem stopy (tym najmniejszym skubańcem) odrąbałam kafelkę ze ściany. Kafelka pękła na pół, palec nawet nie zsiniał. Magic.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz wiele dla mnie znaczy. Z chęcią odwiedzam nowe blogi, ale nie musisz zostawiać mi swojego adresu (chyba, że nie udostępniasz go w swoim profilu). Dziękuję wszystkim moim czytelnikom. Bez was pisanie nie miałoby sensu.