niedziela, 10 marca 2013

Lazy Sunday, Fucking Monday.

Statystyki mile mnie zaskoczyły. Sądziłam, że na bloga nikt nie wejdzie, a tu kilkanaście odsłon. Tylko czy to były przypadkowe wejścia, czy ktoś to może przeczytał? Nie wnikam. I tak bloga prowadzę dla siebie, jest moim pamiętnikiem, bo nie mogłam znaleźć pustego zeszytu, a do sklepu było za daleko.



Niedziela. Nienawidzę niedziel. Wieje nudą i szkołą. Nienawidzę szkoły. Wieje sztywniactwem i pozerstwem. Nienawidzę się uczyć. Nauka śmierdzi.




Miałam dzisiaj cały dzień grać i w końcu przejść Bioshocka. Nie wyszło, bo trzeba było zadanie robić. A i tak całego nie zrobiłam. Jutro mam dwie maty. Matko opatruj. Jednej nie mogę wytrzymać, a co dopiero dwie. I to pod rząd. God why?

Jak przyjdę ze szkoły to walczę z angielskim. We wtorek mam sprawdzian. Jezu. Przeżyję.



Jutro znowu będę się uśmiechać jak ktoś coś do mnie powie. Znowu będę się starała nie płakać. I znowu będzie ciężko. Ryczenie w poduszkę to moje ulubione zajęcie od trzeciej klasy gimnazjum. Ryczę, bo mi źle.  Bo nie ma mnie kto przytulić, uspokoić. Ryczę z samotności. Jeżeli myślicie, że samotność nie zabija, to za niedługo mój przypadek może być opisany w medycynie. Wtedy się przekonacie, że to koszmarna śmierć.

Mam siedemnaście lat i zerowe doświadczenie w sprawach sercowych. Czy jestem kurwa aż tak szpetna? Aż tak płaska, głupia i pryszczata, że nie zasługuję nawet na odrobinę uczucia? Jeśli tak jest, to powiedzcie mi to prosto w twarz. Wtedy przestanę mieć nadzieje i od razu pójdę do zakonu. Chociaż nie wiem czy i tam będę pasować.
A to dlatego, że postrzegam Boga w inny sposób niż reszta ludzi. Może nawet źle, że tak robię, może trafię za to piekła. W każdym razie, uważam Boga za mojego kumpla. Za takiego wymyślonego przyjaciela, którego widzę tylko ja, i z którym tylko ja mogę rozmawiać. O czym z nim gadam? O wszystkim. O tym jak mi cholernie samotnie, o tym, że ząb mnie boli, że pryszcz mi wyskoczył, że cycki mi nie rosną. Gdybym była Bogiem, to miałabym siebie dość.
Stanowczo za dużo się nad sobą użalam. Jak to ujął mój brat: "Tak nas ulepiono". Taa... Niezła robota Panie Boże.
No nic.

PLAN NA JUTRO:

                                                                  - obudzić się
                                                                  - dojechać do szkoły
                                                                  - przeżyć w szkole
                                                                  - przyjechać do domu
                                                                  - zrobić zadanie
                                                                  - ogarnąć angola
                                                                  - iść spać



Dobranoc.




A tak w ogóle to mam nadzieję, że znowu cię nie zobaczę. Bo twoja cholernie seksowna grzywka ostro mnie wkurza.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz wiele dla mnie znaczy. Z chęcią odwiedzam nowe blogi, ale nie musisz zostawiać mi swojego adresu (chyba, że nie udostępniasz go w swoim profilu). Dziękuję wszystkim moim czytelnikom. Bez was pisanie nie miałoby sensu.