poniedziałek, 18 marca 2013

I don't believe in fairytales

Dwie godziny siedzenia na dupsku i słuchania jak to Bóg zmienia życie. Bez urazy Panie Boże, ale gadanie o tym jak wiele zmieniłeś w życiu religijnych fanatyków jest cholernie irytujące. I żałosne zarazem. Miłość jest najważniejszą wartością... Jakim niby cudem skoro nawet nie istnieje? Czy głoszę herezje? Spalcie mnie na stosie, skończy się moje cierpienie.

Znowu go widziałam. Na przystanku, w autobusie. Jak już musiałeś go zrobić takim pięknym, to mogłeś mnie zrobić niewidomą. Byłoby mi łatwiej. Bo patrzenie na niego cholernie boli. Staram się o nim nie myśleć, zapomnieć. I najgorsze jest to, że gdy prawie już mi się udało, on znowu pojawia się z tą swoją cholernie seksowną grzywką i pociągającym zarostem. Kurwa. 

Na dodatek w szkole też muszę cierpieć. Dziękuję Panie Boże. Możesz przestać mnie rozpieszczać. 
Jest taki jeden koleś. Nie powiem, że jest ładny, bo do Marka dużo mu brakuje. Powiem raczej tak - cholernie mnie intryguje. I nie potrafię zapomnieć jak na mnie spojrzał na zastępstwie. Nie wiem jakiego rodzaju było to spojrzenie. Nie było ani wściekłe, ani ciekawskie... Takie... Intrygujące. Po prostu nigdy wcześniej nie utrzymałam takiego długiego kontaktu wzrokowego z jakimkolwiek przedstawicielem płci przeciwnej. 

Okej, jedno jest pewne - jest wolny. I jak pisze moja kumpela, z którą chodzi do klasy, jest spoko.

:D

Matko. Co się ze mną dzieje?!

Jutro kolejne dwie godziny siedzenia na dupsku i słuchania o dobrodziejstwach Pana Boga. Panie Boże nie obraź się, ale musiałeś takich szajbusów produkować? Przecież nawet w Piśmie pisze, że masz się modlić w ukryciu. A nie "chwała Bogu, bo dzięki niemu wytrzymaliśmy w czystości do ślubu!".

Uuu... Anka będzie się uczyć flirtować. Może do mojej czterdziestki się uda. POWODZENIA.



Może miłość jednak istnieje?


A ja wierzę, że po śmierci znajdę się w latach '80 i utknę tam na zawsze. W świecie bez internetu, bez pogoni za pieniędzmi, bez komercji; w świecie, w którym istnieje prawdziwa przyjaźń, gdzie latem budzi człowieka paczka przyjaciół krzycząca pod oknem, a wieczory brzmią gitarami, gdzie ceni się wolność; gdzie Moskwa, Dezerter, KSU i inni kwitną, a w ludziach tętni bunt. I dobro. Tak wyobrażam sobie niebo. Nie zniechęca mnie fatalna sytuacja ekonomiczna i polityczna. Milicja i kolejki też nie. / Marcin



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz wiele dla mnie znaczy. Z chęcią odwiedzam nowe blogi, ale nie musisz zostawiać mi swojego adresu (chyba, że nie udostępniasz go w swoim profilu). Dziękuję wszystkim moim czytelnikom. Bez was pisanie nie miałoby sensu.