Nie mam dziś weny. Nie potrafię sklecić nawet jednego sensownego zdania. Wszystko przez pogodę.
Nic nie wiem z mszy, bo cały czas patrzyłam się w stopy i zastanawiałam kiedy zemdleję, nażarłam się zajączków z masy czekoladopodobnej, a potem zagryzłam to czipsami i teraz prowadzę oblężenie kibla (tak, siedzę na klopie i piszę tego posta, ubóstwiam nowy telefon), boli mnie łeb, bo mnie rano mnie przewiało i na dodatek dostałam okres. Dzięki. Właśnie na takie święta czekałam.
Przeszłam BioShocka 2. Ostatnie pół godziny rozgrywki przesiedziałam z rozdziawioną paszczą. Pierwsza część to nic w porównaniu z tą. Też bym chciała mieć takiego Big Daddiego, który by się mną opiekował. Eleonora to miała szczęście.
Idę wpierdzielać święcelnik. To taki chleb z kiełbasą w środku. Dobre jak cholera, chociaż ja jem sam chleb a kiełbasy wydłubuję. Bleee... Już samego smrodu kiełbasy nie mogę znieść, a jeszcze miałabym to jeść. Ale chlebek mi smakuje. Cóż, zaleta mieszkania na śląsku. Nie wiem czy gdzieś indziej też to robią.
Po kolacji zacznę ogarniać szkołę. Chociaż na polski trochę poczytam i z hiszpańskiego zadanie zrobię.
"Pana Tadeusza" już nie czytam. Poddałam się. Film se zobaczę.
O swojej duszy decydujesz tylko ty.
Więc pozwólcie, że sama zadecyduję.
Panie Boże, żeby jutro nikt nie przyszedł mnie polać.
Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz wiele dla mnie znaczy. Z chęcią odwiedzam nowe blogi, ale nie musisz zostawiać mi swojego adresu (chyba, że nie udostępniasz go w swoim profilu). Dziękuję wszystkim moim czytelnikom. Bez was pisanie nie miałoby sensu.