Nie potrąciłam żadnego człowieka, nie przejechałam żadnego zwierzątka, nie uszkodziłam samochodu i co najważniejsze - PRZEŻYŁAM. Instruktor czekał na mnie trochę wcześniej niż się umówiliśmy, więc spanikowana jego telefonem zapomniałam się nawet przeżegnać, co ostatecznie nie było potrzebne (chociaż jestem pewna, że Bóg i tak nade mną czuwał). Od razu usiadłam za kierownicą, ustawiłam fotel, zapięłam pas i przez kilka minut ćwiczyłam zmianę biegów. Wiedziałam, że będę miała problem ze skrzynią. Zamiast trójki wrzucam piątkę, zapominam gdzie jest dwójka i nie umiem wyczuć luzu. Ruszanie z jedynki to jakiś koszmar. Auto przeraźliwie wyje i rzuca się na wszystkie strony, a ja spanikowana zamiast trzymać ręce na kierownicy zasłaniam nimi oczy... Po obeznaniu się z yariską wjechałam na szosę i prosto na Rybnik (Jastrzębie czeka mnie na kolejnych jazdach). Teraz zastanawiam się, jak przeżyłam te wszystkie skrzyżowania i ronda. Po drodze podjechałam po pewną dziewczynę, która miała mieć jazdy zaraz po mnie. Wjechałam na jakiś pseudo parking pod blokiem, gdzie ledwo mieściłam się między autami, ale szczęśliwie go opuściłam. Najbardziej obawiałam się ścinania zakrętów i wjeżdżania na krawężniki, jednak obsługa kierownicy nie jest taka trudna. Mój instruktor okazał się ciekawym rozmówcą, a cisza mnie nie peszyła. Kolejne jazdy mam mieć we wtorek. Niestety cały czas się stresowałam. To jednak wielka odpowiedzialność poruszać się po drodze samochodem. Mam nadzieję, że z czasem pójdzie mi coraz lepiej.
Na pewno będzie coraz lepiej :) Ja już się nie mogę doczekać, kiedy będę mogła zacząć jeździć.
OdpowiedzUsuńTo nawet przyjemne tak sobie jechać ;)
UsuńAuto wyje... no, trzeba się będzie przyzwyczaić. Do mieszczenia się na pseudo-parkingach również. Ale to kwestia wprawy, z czasem takie sztuczki (chyba) wchodzą w krew i po prostu się jedzie; prosto, przed siebie. I taka jazda staje się już nie szarpaniną nerwów, ale czystą przyjemnością. No chyba, że pasażerowie odmawiają współpracy - ale tego Ci nie życzę.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się.
Gadatliwi pasażerowie raczej nie będą mi przeszkadzać. Dość mocno skupiam się na drodze, przez co nawet radia nie słyszę. Polubiłam jeżdżenie, chociaż jeszcze wiele przede mną.
UsuńGratulacje przeżycia, pewnie rodzina też się cieszy :) Ile trudnych elementów opisujesz i w jaki skomplikowany sposób, jestem pewna, że lepiej sobie poradziłaś niż przypuszczałaś, że sobie poradzisz ^^
OdpowiedzUsuńDziękuję :D Poszło mi o wiele lepiej niż myślałam. Nie spodziewałam się, że podczas pierwszych jazd będę już poruszać się po mieście. Jakoś dałam radę ;)
UsuńMyślę,że pierwsza jazda jest najtrudniejsza i przy niej jest najwięcej stresu, więc następne pewnie pójdą lepiej ;) Poruszanie sie po drodze to owszem odpowiedzialność, ale prowadzenie samochodu też jest umiejętnością, która na pewno się przydaje.
OdpowiedzUsuńMnie raz tata wpuścił na miejsce kierowcy, powiedział co i jak, jak tą maszynę się obsługuje i chciał,żebym kawałek chociaż przejechała. A ja oczywiście najpierw spanikowałam, ale okazało się,ze nie było tak źle. Co prawda jest różnica między jechaniem po drodze między samochodami, a po małej, pustej uliczce, ale też się zestresowałam trochę,że w jadę w drzewo albo słup.
Właściwie kolejnych jazd nawet bardziej się obawiam. Nie wypada już popełniać błahych błędów, co mi się zdarza :/
UsuńPierwszy raz "jeździłam" z bratem po lesie. To jest hardcor ;)
Kobieto, kilka pora technicznych: zanim puścisz sprzęgło, wciśnij delikatnie gaz. Wtedy nie zgaśnie, jeśli puścisz za szybko. Druga rzecz: kiedy czujesz, że sprzęgło "bierze", przytrzymaj je przez chwilę. Trzecia: to niezwykle dziwne, ale tyłem łatwiej się parkuje. Szczególnie Yarisem, Fabią, Pandą...
OdpowiedzUsuńPamiętaj o zwalnianiu ręcznego, wrzucaniu jedynki oraz wbijaniu na luz, kiedy tylko się zatrzymasz - ochroni cię to przed przypadkowym ruszeniem z "trójki". Raz czy dwa też mi się to zdarzyło. Da radę ruszyć, ale łatwo go zgasić wtedy, sprzęgło się nieco spala i kurde jednak wolno.
Powiem ci szczerze, ja przez pierwsze dwie godziny po parkingu jeździłem. Nic nie umiałem, o czym chętnie mi przypomniał instruktor, kiedy z nim gadałem przed moim egzaminem... Ale tak jest, jeśli pierwszy raz dają ci prowadzić samochód na jazdach. Teraz mam prawko i frustrację, bo nikt mi nie daje samochodem pojeździć. Szkoda...
Powodzenia dziecino ;)
Zapamiętam te rady, dziękuję! No i życzę Ci własnego samochodu, żebyś mógł sobie jeździć bez pozwolenia innych :)
UsuńBrawo ;D Ja na pierwszej jeździe zaliczyłam krawężnik. Stresowałam się do samego końca co przy upałach dawało wiecznie mokre dłonie ślizgające się na kierownicy xD Stres przeszedł dopiero gdy zaczęłam jeździć sama ;)
OdpowiedzUsuńPowodzenia.
Och, ten upał jest koszmarny... Nie pomaga w jeżdżeniu. Ale krawężniki udaje mi się omijać ;)
UsuńJeśli chodzi o mnie to na początku swojej jazdy nie mogłam wyczuć kiedy powinnam wrzucać odpowiednie biegi, nie wiedziałam po co redukować skoro zakręt mogę przejechać np. na czwórce, ale teraz już wiem, że samochód jak już zaczyna wyć to znaczy, że domaga się zmiany biegu :D
OdpowiedzUsuńNajgorsze było gdy już jeździłam po mieście i jak jedno mi się nie udało to wszystko po kolei się rypało. ;/ Powodzenia w dalszej nauce jazdy. ;)
Też jeszcze tego nie wiem, instruktor mi mówił kiedy mam zmieniać :p
UsuńDziękuję :) Jakoś to chyba ogarnę.
Sama zobaczysz, że to kwestia czasu, do wszystkiego trzeba nabrać wprawy ;)
UsuńDzisiaj miałam kolejne jazdy i szło mi o niebo lepiej ;)
Usuńmnie na pierwszych jazdach (w sensie z tatą po lesie lub nieuczęszczanych drogach) wydawało się, że prowadzenie samochodu jest tak proste i tak przyjemne, nie wiedziałam wtedy co mówię, bo przecież jechałam tylko prosto! :D na jazdach po Wrocławiu okazało się, że to jednak nie jest takie banalne na jakie wygląda i gubię się jak jest milion znaków, które muszę zobaczyć, jak i wszystko inne co mnie otacza, żeby kogoś nie zabić a zwłaszcza siebie, to ciągłe zmienianie biegów (gorzej na mniejszy!), przeraża mnie! nie potrafię tak szybko myśleć i się decydować na trudniejszych skrzyżowaniach, dlatego chwilami już w siebie wątpię, ale podobno nadejdzie taki moment, że wszystko stanie się proste! :D dlatego powodzenia! :)
OdpowiedzUsuńMam podobnie. Za dużo wszystkiego naraz :p Z czasem jakoś to ogarniemy ;)
UsuńDziękuję!
Chciałabym to samo móc powiedzieć za jakiś czas. Na razie zabieram się za wyrobienie dowodu, a później zapisuję się na prawo jazdy. Boję się jak to będzie, ale mam cichą nadzieję, że również jakoś przeżyję oraz nic i nikt nie ucierpi. :)
OdpowiedzUsuńNie jest aż tak źle, naprawdę. Jakoś damy radę ;)
UsuńTak sobie obiecuję i obiecuję, że kiedyś zrobię prawko. Z naciskiem na kiedyś ;)
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, z taką gromadą nie można się nudzić ;)
Jeżeli nie potrzebujesz, to bez sensu robić. Trochę to kosztuje :/ Mi też niby nie jest potrzebne, bo do szkoły i tak jeżdżę autobusami (darmowymi!) ale czasami chciałoby się wybrać na przejażdżkę ;)
UsuńOj, czuje, ze bede bardzo panikować przed swoimi jazdami...co prawda dopiero po maturze postanowiłam zacząć robić prawko, ale i tak czuje, ze będzie cieżko, bo do tej pory zupełnie nie interesowalam sie tego typu sprawami, właściwie nie znam znaków, nic. Nigdy tez tata nie dał mi "potrzymać kierownicy".
OdpowiedzUsuńWszystkiego się nauczysz. Też byłam kompletnie zielona, właściwie nadal trochę jestem, ale jakoś daję sobie radę.
UsuńGratulacje kochana! Pierwszy raz chyba jest najcięższy. :D Mnie też namawiają na prawko, ale nie mogę się przełamać :D
OdpowiedzUsuńW takim razie odwagi życzę! To jednak nic strasznego :)
UsuńWyje, bo pewnie dajesz za dużo gazu ;) Ale spokojnie, każdemu wyczucie samochodu zajmuje trochę czasu. Nawet doświadczonym kierowcom nieraz zgaśnie silnik podczas ruszania. Z każdą kolejną jazdą będzie już tylko lepiej! Powodzenia!
OdpowiedzUsuńNo właśnie mam problem z wyczuciem tego pedału :/ Albo daję za mało, albo za dużo. Kolejne jazdy mam w czwartek rano. Zobaczymy jak mi pójdzie ;)
UsuńNie zdawałam sobie sprawy z tego jak będzie mi ciężko, dopóki tata nie postanowił nauczyć mnie jeździć - skończyło się to wpadką do rowu i od tego czasu obraziłam się na samochody i jakiekolwiek próby uczenia mnie jeździć... Teraz mi przeszło, chciałam iść na kurs, ale mi nie wyszło, mam nadzieję, że jednak Ty dotrwasz do końca i mocno trzymam za to kciuki! ;*
OdpowiedzUsuńMoja siostra też miała taki mini wypadek, mianowicie wjechała w płot, przez co też zraziła się do jeżdżenia. No cóż, wypadki się zdarzają, ale to na błędach się uczymy. Tobie też życzę powodzenia i dziękuję ;)
UsuńGratuluję pierwszej jazdy! Dla mnie nadal jawi się to niczym mission impossible. xd
OdpowiedzUsuńNie jest aż tak źle, sama się kiedyś przekonasz ;)
UsuńDobrze, że zdajesz sobie sprawę z tego, że to odpowiedzialność. Ja właśnie dlatego nie robię sobie jeszcze prawa jazdy. Boję się jeździć i nie chcę stwarzać zagrożenia.
OdpowiedzUsuńIle będziesz miała jazd? Pewnie już niedługo się wyrobisz, bo z twojego opisu wynika, że całkiem nieźle ci idzie. Powodzenia :)
Cóż, piratem drogowym prędko nie zostanę, bo szybka jazda mnie przeraża. Raczej będę stosować się do przepisów. Ale wszystko może się zdarzyć...
UsuńMam do wyjeżdżenia 30 godzin, a za sobą dopiero pierwszą godzinę :p Jeszcze dużo przede mną.
Gratuluję! :) Ja doszłam do wniosku, że zrobię sobie prawko, jak będę na studiach. Teraz mi niepotrzebne i bałabym się, że komuś krzywdę zrobię. :D
OdpowiedzUsuńTeraz i tak nie będę jeździć samochodem (zresztą jeszcze nie zdałam, niewiadomo czy w ogóle zdam), bo mamy darmowe autobusy. Jednak na studia musiałabym już dojeżdżać autem, ale to dopiero za jakiś czas ;)
UsuńTak strasznie boję się pójść na kurs :( Prawo jazdy chyba jest nie dla mnie... Miałam iść w te wakacje, ale spanikowałam i tyle. Nie wiem czy kiedykolwiek dojrzeję do tej decyzji :/
OdpowiedzUsuńPodziwiam za odwagę!
Też się bałam, nadal jestem przerażona. Ale da się ten strach pokonać :)
Usuń