I'll wait for you,
that's all I do.
Don't come through,
you never do.
Because I'm pretty when I cry.
L.D.R
To były dwa najpiękniejsze miesiące mojego życia. Zasypiałam z telefonem w dłoni, rankiem budził mnie sygnał nowej wiadomości. Dostawałam wirtualne korepetycje z języka polskiego, interpretowałam wiersze, recenzowałam gry i książki, zaczęłam słuchać klasyków. Dzieliłam z kimś moje życie, każdą jego chwilę. I kogoś ono interesowało. Wiedziałam, że za długo to nie potrwa. Było za pięknie, za idealnie.
Nie widzę dalszego sensu w internetowym romansie z Panem Poetą, skoro nie potrafimy przenieść go do rzeczywistości.
Jednak nie żałuję. Kiedyś powiem wnukom, że znałam pewnego artystę.
Szkoda, że nie udało się wam "przejść na wyższy poziom" ale na pewno było fajnie. :)
OdpowiedzUsuńOwszem, było. Szkoda, że się skończyło. Nie wiem czy poznam jeszcze kogoś takiego...
UsuńSzkoda, że nie możns było tej relacji przenieść do rzeczywistości... Ale piękne chwile były i nie można ich żałować, trzeba je wspominać :)
OdpowiedzUsuńNie żałuję tych chwil. Żałuję, że nie będzie następnych.
UsuńEj, jak to? Teraz będą wakacje, dużo czasu, możecie się spotkać...
OdpowiedzUsuńJa Ci bardzo, bardzo kibicuję. :*
Mieliśmy już tysiące okazji, by się spotkać. Wczoraj miało być już ostatecznie. No i jak zwykle nie wyszło...
UsuńSzkoda, że tak to się skończyło, ale niestety większość internetowych romansów tak się kończy...
OdpowiedzUsuńI bardzo dobrze, że nie żałujesz. Tak już jest, że niektórzy pojawiają się w naszym życiu na krótko, ale wiele do niego wnoszą ;)
Nigdy Go nie zapomnę.
UsuńTylko gdzie ja mam szukać miłości, jak nie w internecie...
Eh czasami tak jest.Ale nie wiem czemu mam wrażenie,że po prostu Ci nie zależy tak jak przedtem.W sensie z treści twojej notki można wywnioskowac,że było pięknie,cudownie itp. ale nie masz wewnętrznej potrzeby walczenia o to,o dalsze szczęście.
OdpowiedzUsuńCóż bywa i tak
Wiesz co, uświadomiłaś mi to. Chyba mi się odechciało zakochiwać.
UsuńTrochę mnie ta moja obojętność przeraża. Ale to chyba lepsze niż szlochy do poduszki.
Żabko, ty potrafisz to przenieść do rzeczywistości. On nie potrafi. Nie jest warty ciebie i twojej uwagi.
OdpowiedzUsuńWątpię, czy kiedyś znajdzie się ktoś warty mojej uwagi...
UsuńSkoro twierdzisz, że było pięknie, nie ma co pisać, że szkoda, że się skończyło. Pomyśl, że może to miejsce dla kogoś nowego ;)
OdpowiedzUsuńObawiam się, że za prędko nie znajdę nikogo nowego. On był ucieleśnieniem wszystkich moich marzeń. Muszę sobie wymyślić nowe.
UsuńWarto w takiej chwili pomyśleć, że najwidoczniej Bóg przygotował dla Ciebie kogoś lepszego, może ta osoba nie jest warta twojej uwagi? Wiem, że to trudne, ale spróbuj znaleźć w tej sytuacji pozytywną myśl. Ostatnio myślę, że żyję za bardzo przyszłością, nieustannie marzę, a przecież tak wiecznie nie można mieć nadziei, że będzie wszystko tak jak sobie poukładam w głowie...
OdpowiedzUsuńCały czas dziękowałam Bogu za niego. Nie wierzyłam, że kogoś takiego poznam. A teraz Bóg mi go odebrał.
UsuńMam taki sam problem z marzeniami. Niektóre po prostu nigdy się nie spełnią.
Czyli jednak się nie spotkaliście? Kurczę, szkoda, ale widocznie tak miało być... Na pewno na horyzoncie pojawi się wkrótce ktoś inny :)
OdpowiedzUsuńNa to liczę. Ta samotność już mi się przejadła.
UsuńA dlaczego to nie dało się przenieść do rzeczywistości? Skoro nadajecie na tych samych falach to w czym tkwi problem? Kilometry? Otoczenie? Czy jak? Ja bardzo długo spławiałam Pe, a teraz co :) latam jak głupia :). Pozdrawiam ciepło i czekam na notkę ze spotkania :).
OdpowiedzUsuńDzieli nas taka odległość, że przy dobrych wiatrach moglibyśmy spotykać się codziennie. Problem tkwi w tym, że to pierwsze spotkanie jest najtrudniejsze i po prostu nas przerasta. Ja mam emetofobię, on nerwicę. Najpierw musielibyśmy otumanić się jakimiś tabletkami, może potem dalibyśmy radę spojrzeć sobie w cztery oczy. Wiem, brzmi absurdalnie.
UsuńMoże uznasz to za ostre słowa (ba, łatwo mi to komentować, przecież jestem tylko anonimowym komentatorem...), jednak uważam, że powyższe argumenty są po prostu śmieszne. Dwoje dorosłych ludzi nie potrafi się spotkać? Emetofobia? Nerwica? Na rozmowę o pracę także się nie wybierzecie, tłumacząc swoje decyzje zaburzeniami psychicznymi?
Usuń"To były najpiękniejsze dwa miesiące mojego życia" - nie wierzę, żeby ktoś, kto napisał te słowa nie pragnął rozciągnąć tego stanu w czasie na kolejne miesiące, a może nawet - kto wie - lata! A jeśli właśnie tak jest, to przepraszam, ale wasza wizja "miłości" to kłamstwo. Gdybyście naprawdę uznali, że to właśnie TO, nie zostawilibyście tej relacji pośrodku niczego. A skoro z taką łatwością porzuciliście myśl o poznaniu się (nie mówię tutaj nawet o związku!), to tej znajomości nawet nie da się określić jako romansu. Byłby to co najwyżej ciekawy sposób na nudę dnia codziennego.
W związku, zwłaszcza na jego początku, zawsze trzeba podejmować pewne ryzyko. Im dłużej jest się z daną osobą, tym lepiej zna się jego myśli, przyzwyczajenia i można czuć pewność. Jednak na początku potrzebny jest ktoś, kto zaryzykuje, komu będzie zależało. Zazwyczaj tę rolę przejmuje mężczyzna, lecz kobieta również musi pokazać, że jest zainteresowana. Jeżeli ani Ty, ani on nie potraficie zdobyć się na odwagę, to może rzeczywiście lepiej, że nic z tego nie wyszło.
Miłość fantastycznie wygląda w książkach. W realnym świecie nie jest taka słodka, różowa i romantyczna. Ba, czasami nawet takie romantyczne gesty wyglądają śmiesznie! Mimo to nie znaczy wcale, że jest gorsza. Powiedziałabym nawet, że jest znacznie lepsza, gdyż obdarta z tych kolorowych świecidełek i otumaniających zapachów ukazuje się w całej okazałości: jest szczera, nikogo nie udaje.
Dwa miesiące temu skomentowałam post, pod którym opisywałaś początki znajomości z Panem Poetą. Poradziłam Ci wtedy, żebyście nie zwlekali ze spotkaniem, ponieważ im dłużej trwa internetowa relacja, tym trudniej jest zdecydować się na kolejny krok. Owszem, to nie jest proste - sama biłam się z myślami, czy dobrze robię, że od razu postanowiłam spotkać się z A., jednak teraz już wiem, że gdybyśmy się wtedy zawahali, nic by z tego nie wyszło.
Może i wy jeszcze spróbujecie? Tylko wtedy dowiecie się, czy te dwa miesiące nie były zmarnowanym czasem...
Wybacz, że odpowiadam komentarzem w nieswojej rozmowie. Ja również mam nerwicę i pierwsze spotkanie "w realu" z moim Ktosiem było dla mnie koszmarem. Nie mogłam się pozbierać do wyjścia z domu. A nawet nie byłam w nim wtedy zakochana, zauroczona. Ot, po prostu poznałam super przyjaciela przez Ynternet i mieliśmy okazję, by się zobaczyć. Zebrałam się w sobie. Tylko, że nie chodziło o niego. Chodziło o mnie - to ja, dla samej siebie, musiałam się ogarnąć. I robiłam to przed każdym spotkaniem (nie były częste, 150 km odległości, bida z nędzą, klasa maturalna). Jesteśmy ze sobą 5 lat, nie mówię, że to na zawsze, etc. Ale dało się taki związek "z internetu, z odległości" zbudować. Różnica jest taka, że on nie był podstawą do przezwyciężenia siebie. Sama dla siebie jestem podstawą do walki ze swoimi lękami.
UsuńDlatego myślę, że masz rację, że to piękne, iż się poznaliście i może kiedyś tę znajomość przeniesiecie do rzeczywistości. Jednak najtrudniejsza będzie chyba walka o siebie, a nie o tę drugą osobę.
Dziękuję Wam za wasze wypowiedzi. Może zacznę od tego, że relacja, która łączyła mnie i M. nie miała nic wspólnego z miłością. Byłam zauroczona jego słowami, charakterem, a nawet wyglądem. Właściwie to nadal jestem. Możliwe, że gdybyśmy spotkali się prędzej, w innych okolicznościach, sprawy potoczyłyby się inaczej. Mamy problemy, i to duże. Wychodzi na to, że to mnie łatwiej sobie z nimi poradzić. Chcę pomóc M., ale męska duma nie pozwala mu na przyjęcie pomocy. Myślę, że strach przed pierwszym spotkaniem jest teraz jeszcze większy, dlatego, że zaczęło nam bardziej zależeć. Wiemy już o sobie prawie wszystko, znamy swoje słabości, ale mimo to boimy się przed sobą otworzyć. Jednak internet to nie to samo, co realny świat. Myślę, że nie warto tego dalej ciągnąć, bo dobrze wiem, że nic z tego nie będzie. Potrzebna nam przerwa, łącząca nas relacja musi odrobinę zelżeć. Nadal mam kontakt z M., ale to już nie to samo. Nasze fobie nas przerosły i teraz musimy na nowo uzbierać siły, by walczyć dalej. Kto wie, może kiedyś nam się uda.
UsuńByć może było Ci to potrzebne, by sobie coś uświadomić. Czasem to, co wydaje nam się dobre jest nam odbierane. Czujemy ból, smutek, żal, ale uważam, że to cierpienie kształtuje nowe perspektywy patrzenia na pewne kwestie - w tym przypadku na cechy naszego przyszłego partnera. Trzymaj się.
OdpowiedzUsuńMoże... Ech...
Usuń*maybe we're in love just with the idea of being loved*
OdpowiedzUsuńNajwyraźniej...
UsuńBo wszystko co dobre szybko się kończy, ale pamiętaj, że w życiu spotka cię wiele miłych rzeczy :)
OdpowiedzUsuńGdyby tylko gościły u mnie na dłużej.
UsuńPewnie to nie na miejscu i nie wypada, a mi to już szczególnie, skoro mam styczność z psychologią i powinnam rozumieć różnorakie podejścia, ale to wszystko wygląda jak jedna wielka radość z cierpienia, jeśli wiesz o co mi chodzi. I Ty i on, oczywiście wnioskując z Twoich wpisów, lubujecie się w nienawidzeniu samotności, poszukiwaniu idealnej drugiej połówki, a jak znajdzie się odpowiednia droga do szczęścia to żadne nie ma mocy - chęci? - aby wciągnąć w nią to drugie.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Cię nie uraziłam tymi luźnymi myślami :)
Nie uraziłaś. Masz rację. Sami nie wiemy, czego chcemy. Walczymy z samotnością, ale jak przychodzi co do czego, to okazuje się, że ona wcale nam nie przeszkadza. To za gwałtowny przeskok - całe życie byliśmy sami, przez nikogo nierozumiani, a teraz nagle znajduje się ktoś taki sam. Potrzeba nam więcej czasu, by do tego przywyknąć.
UsuńZ jednej strony szkoda, bo mieliście okazję, aby się spotkać w rzeczywistości. Ale może tak miało być i wcale nie wyjdzie wam to na złe. Dobrze,że przynajmniej nie żałujesz. A może już niedługo poznasz kogoś innego ;)
OdpowiedzUsuńNa razie chyba nie będę szukać. Niech wszystko potoczy się po swojemu.
UsuńTeż czasami gdy coś jest piękne, boję się, że zaraz okaże się to być nieprawdą, bo przecież rzadko zdarzają się takie idealne rzeczy, znajomości. Gdy kogoś interesujemy, wiemy że ta osoba o nas myśli, to chyba jedno z przyjemniejszych uczuć. Szkoda że niektóre znajomości się kończą, a przecież mogłyby trwać długo.. :)
OdpowiedzUsuńZnajomość trwa nadal, ale miałam nadzieję na coś więcej niż przyjaźń. No cóż...
Usuń