język skaleczony nieustannym przygryzaniem
ból pomaga odwrócić uwagę od kabelków i ciężkich oddechów
wzrok wbity w niezasznurowane buty
drżące wargi
wilgoć na policzkach ukradkiem ścierana rękawem koszuli
Nie ja jedna mam przeszklone oczy.
Nie wolno mi płakać.
Oboje byśmy tego nie wytrzymali.
Od środy nikt nie przesunął okienka w kalendarzu. Zdaje się, że świat stanął w miejscu. Możliwe nawet, że się skończył. Tylko ja wciąż tu jestem. Tkwię w martwym punkcie.
Zastanawiam się. W końcu to ojcowski rytuał.
Gwałtownie nabieram powietrza i przesuwam okienko. W sekundę nadrabiam stracone dni.
Tata doznał łagodnego urazu lewej półkuli mózgu. Ma problemy z koncentracją i mówieniem. Wspomina momenty, których nikt inny nie pamięta. Zapomina, o czym przed chwilą mówiono. Z głowy wyleciały mu podstawowe słowa. Nie umie nazwać przedmiotów codziennego użytku. Nie potrafi wymówić nazwy miejscowości, w której mieszka. Przekręca wyrazy. Czeka go rehabilitacja z logopedą, do której z pewnością nie dojdzie, bo tata nie da zrobić z siebie kaleki. (Pychę ma w krwiobiegu. Gdyby nie ona, już dawno miałabym zaświadczenie o dysleksji i potwierdzoną jaskrę. Ze mnie też nie chce robić kaleki.) Będzie musiał wszystkiego nauczyć się od nowa.
W szpitalu odwiedziłam go razem z siostrą i szwagrem. Na sali przynajmniej ma wesoło. Leżący obok niego pacjent, nazywany przez wszystkich Dziadkiem, co chwila sypał jakąś złotą myślą. Rozbawił wszystkich swoją teorią, według której nie wolno myśleć o wykonywaniu podstawowych czynności (co po wylewie jest wręcz niewykonalne). Najlepiej się wyłączyć. Zaufać instynktowi. Jest mniejsze prawdopodobieństwo wywrócenia się w drodze do toalety.
Powinnam znowu zacząć się modlić. Jednak najpierw muszę sobie przypomnieć, jak to się robiło.
***
Uśpione emocje powoli dają o sobie znać.
Uczucia zalewają mnie falami.
Biegnę po kartkę i drżącą ręką chwytam ołówek.
Płaczę słowami.
Samej chce mi się płakać, gdy czytam ten post... Będzie dobrze, musi być.
OdpowiedzUsuńMusi.
UsuńMam nadzieję, że z twoim tatą wkrótce będzie dobrze.
OdpowiedzUsuńTeż mam taką nadzieję.
UsuńLudzie wychodzą z nieuleczalnych chorób. Najważniejsze to mieć nadzieję...
OdpowiedzUsuńWiem. Wciąż ją mam.
Usuńto bardzo przykre i rozumiem Cię ponieważ zaledwie pół roku temu mój dziadek miał coś podobnego,szczegółowo udar móżdżku,co niestety zaczęło się nadzieję ze strony lekarzy a skończyło się tragicznie.
OdpowiedzUsuńAle cóż trzeba wierzyć,wspieraj tatę to najważniejsze.
Przykro mi z powodu Twojego dziadka. Teraz już wiem, jakie konsekwencje niesie ta przypadłość.
UsuńMusi być lepiej.
Wierzę, że wszystko będzie dobrze i Twój tata powoli będzie wracał do zdrowia. Wszystko jest do pokonania, a nie wątpię w to, że cała Wasza rodzina będzie dodawała mu otuchy.
OdpowiedzUsuń"Płaczę słowami" - piękna metafora.
Staramy się. Mam nadzieję, że wróci do domu już za tydzień.
Usuńczasem nie trzeba modlić się słowami... modlitwy też nie są na wyłączność katolików i ich wizji Boga.
OdpowiedzUsuńczasem wystarczy myśleć ciepło o kimś... myśl ciepło o swoim Tacie... pielęgnuj w sobie te najlepsze chwile. bo ich nikt Ci nie odbierze.. trzymam za Was kciuki... i myślę o Was ciepło. czasem to lepsze od 10 Zdrowasiek. tak czuję.
W takim razie tak zrobię, bo Zdrowaśki do mnie nie przemawiają.
UsuńOstatnio to jest jakaś plaga. Mój wujek z dwa tygodnie temu doznał wylewu. Ciężko było go ustabilizować, ale jest już lepiej i mimo krytycznego stanu powoli wszystko posuwa się do przodu, więc wierzę, że Twój tata wróci do sprawności, z czasem, ale mu się uda. Pamiętaj, że nie jesteś z tym sama ;) Głowa do góry!
OdpowiedzUsuńTo wszystko przez tę pogodę. Ludzie padają jak muchy.
UsuńWszystko będzie dobrze... Musi.
OdpowiedzUsuńInnej opcji nie ma.
Usuń"In the end, everything will be ok. If it's not ok, it's not yet the end."
OdpowiedzUsuńTrzymaj się ciepło.
Dziękuję za te słowa. Będę.
UsuńTata wyzdrowieje i wszystko będzie dobrze, nie bój się :)
OdpowiedzUsuńOby.
UsuńTen wpis przywrócił huragan moich uczuć...
OdpowiedzUsuńhttp://niewidzialne-granice.blogspot.com/
Niech wszystko już się ustabilizuje...
UsuńOby wszystko się ułożyło! Miejmy nadzieję, że to wszystko to kwestia czasu :)
OdpowiedzUsuńWiem, niestety trzeba czekać.
UsuńAch rodzina... czym byśmy byli bez niej? Pewnie niczym, ale mogę się mylić.
OdpowiedzUsuńFatalna sprawa. A teraz powiedzmy jakieś mądre słowa, zapewnijmy, że rozumiemy twój ból, złączmy się w nim z tobą... Nie, nigdy twojego bólu nie zrozumiem. Nigdy. Czemu? Zwyczajnie nie mam ojca. Zostawił mnie. Moją rodzinę... tak, życie dziecino, życie. Masz to szczęście, że posiadasz ojca. Mógłbym ci zazdrościć, gdyby nie fakt, iż za takie właśnie dary od losu płacimy cierpieniem. I na twoim przykładzie widać to doskonale... Nie, nie rozumiem cię, nie czuję twojego bólu. Nie można więc mówić o współczuciu.
Ja wręcz cieszę się, że nie mam ojca. Ale ty... inna to baśń.
W pewnym sensie twoje cierpienie jest powodem do radości. Świadczy ono o tym, że są ludzie, na których ci zależy. Tak tak... prawda w tych słowach jest, ale pociechy niewiele. Na nią w moim wykonaniu nie licz. Nie opanowałem nigdy umiejętności smarowania języka miodem.
Nieważne zresztą, trzymaj się jakoś.
Jakoś się trzymam. Tobie również tego życzę w zaistniałej sytuacji.
UsuńMam nadzieję, że z tatą wszystko będzie w porządku.
OdpowiedzUsuńJa również.
UsuńWykrzycz Bogu co Ci leży na sercu, po prostu.
OdpowiedzUsuńWspółczuję. Nie wiem, co więcej napisać, bo nie wyobrażam sobie, jak się teraz czujesz.
Zrobiłam tak. Mnie od razu było lepiej, ale tacie nie pomogło.
UsuńModlitwa nie musi być oklepanymi frazesami. Módl się swoimi własnymi słowami, jakimiś myślami. To działa tak samo a jest nawet bardziej prawdziwe. Trzymaj się cieepło!
OdpowiedzUsuńtaka-se-nazwa.blog.onet.pl
Nie potrafię modlić się formułkami. Zostały mi tylko proste słowa. Mam nadzieję, że poskutkują.
UsuńJeśli wierzysz w swoje proste słowa to poskutkują na pewno ;)
Usuńtaka-se-nazwa.blog.onet.pl
Mam nadzieję.
UsuńWierzę, że wszystko będzie dobrze. Z pewnością się z tego wykaraska. Bądźcie przy nim. Wsparcie najbliższych jest najważniejsze. Zdrowia
OdpowiedzUsuńJesteśmy. Jednak jeszcze dużo minie nim się mu polepszy.
UsuńPrzeżywałam to...ponad siedem lat temu.
OdpowiedzUsuńPrzeżywam to co kilka lat, ale wciąż się nie przyzwyczaiłam.
UsuńChoroba to najgorsze gowno.
OdpowiedzUsuńOwszem.
UsuńJak Ci współczuję... Ostatnio przeszłąm przez poodbny stan- moją mamę wzięli do szpitala. Skończyło sie na strachu, wróciła tego samego dnia, i już normalnie funkcjonuje, ale cały dzień wyjęty z życiorysu. Wieczorem musiałąm sie wykrzyczeć przed kimś. Potem było lepiej.
OdpowiedzUsuńAnnalina, znajdź światełko w tunelu- chociaż na tyle jesteś jeszcze człowiekiem, że cię to boli. Ja czasami nie reaguję na żadne nieszczęście. czuje się jak robot bez uczuć. Myślę, że nie potrafiłabym odwiedzić włąsnego ojca w szpitalu, uciekłabym gdzieś daleko, nie mogłabym tego znieść. Jesteś dzielna.
Dwaj najgorsi kaci: większe dobro i większy honor. Niestety, w mojej rodzinie postawa taka, jak Twojego Taty, jest aż zbyt rozpowszechniona. Mam nadzieję, że uda Wam się złagodzić jego upór. Ja sie, z sobą nie cackam, ale w niektórych przypadkach trzeba pójsć do tego cholernego lekarza.
Nie da sie zapomnieć, jak się modli, póki nie zapomniałeś jeszcze, jak się rozmawia...
Trzymam kciuki. Za to, aby kolejne dni już zwyczajnie się przesuwały.
Dziękuję Ci za wszystko, co napisałaś. Po prostu dziękuję.
UsuńCudownie dobierasz słowa, jestem pewna że doczekam się kiedyś Twojej książki ;))
OdpowiedzUsuńChciałabym coś kiedyś wydać, ale niekoniecznie autobiografię...
UsuńPrzykro mi. Mam nadzieje,że wszystko jakoś się ułoży. A modlitwa, hm... może pomoże jakoś ;)
OdpowiedzUsuńPozostaje tylko czekać.
UsuńDa radę się podnieść. Trzymam kciuki mocno!
OdpowiedzUsuńDziękuję za wsparcie.
Usuń