sobota, 4 stycznia 2014

Monotonia i zmiany

Czy wspominałam już, jak bardzo nienawidzę szkoły? Ostatnie dwa dni były koszmarem. Budzik uznałam za syrenę alarmową, zanim wygramoliłam się z łóżka, przez pięć minut zastanawiałam się, jak mam na imię i czy mur berliński jeszcze stoi, a moje własne odbicie w lustrze prawie przyprawiło mnie o zawał serca. Na dodatek zapomniałam o zmianie rozkładu jazdy i ledwo zdążyłam na autobus*, którym to jazdę też ledwo przeżyłam, bo Pani Emetofobia dokuczała mi od rana. Co więcej, Siostrzyczka raczyła mnie poinformować, że ona do szkoły nie zawita, bo dupa przyrosła jej do łóżka. Osiem godzin koczowania w szkole zrujnowało moją psychikę. Wiem jak absurdalnie to zabrzmi, ale kolejnego poranka omal się nie rozpłakałam. Szkolna depresja ponownie wbiła we mnie swe szpony. Wolny poniedziałek nie zmienia faktu, ponieważ po nim nadejdzie wtorek, potem środa, potem czwartek i tak jeszcze przez półtora roku. Jeżeli piekło wygląda jak liceum, to od dzisiaj nie grzeszę.
____________________________________________
*Autobus - obiekt pojazdopodobny, mieszczący dziesięć osób na dwadzieścia czekających na przystanku. Najprawdopodobniej zbudowany z części znalezionych na wysypisku. Kierowca nie egzekwuje przepisów drogowych i nie dba o pasażerów bądź przechodniów. Pojazd zatrzymuje się gdzie chce i nie respektuje rozkładu jazdy. Potencjalny pasażer jest zmuszony do dawania znaków niewerbalnych/świetlnych/dymnych itd., co i tak nie gwarantuje zatrzymania się pojazdu. Istnieje duże prawdopodobieństwo przejechania potencjalnemu pasażerowi przed nosem (na podstawie przeżyć własnych). Ponadto za siedemnastokilometrową trasę (w jedną stronę) pobiera opłatę wysokości trzech złotych, a biletów miesięcznych na razie brak.

***

Od poniedziałku oficjalnie wdrażam w życie listę noworocznych postanowień. Jestem zmuszona kilka godzin poświęcić na hiszpański, ponieważ tryb rozkazujący i czas przeszły mnie przerosły. Ponadto w przyszłym tygodniu czeka mnie masa sprawdzianów, a marnowanie czasu po lekcjach na poprawy, to ostatnie, o czym marzę. Przez najbliższe dni zamierzam paradować po domu w czółenkach na ośmiocentymetrowym obcasie (najpierw napiszę testament), bo w sobotę za tydzień czeka mnie osiemnastka, na którą jestem zmuszona założyć owe buty (ale kiecki jeszcze nie mam). Jakoś nie widzę siebie na tej imprezie, nie mam aż tak bujnej wyobraźni.

Do końca tygodnia masa, od poniedziałku rzeźba. Nie zdążyłam jeszcze wyjeść wszystkich słodyczy w domu, więc odchudzanie byłoby bezsensowne. Ponadto moją playlistę zasiliło kilkadziesiąt nowych piosenek, więc na nowo muszę dobrać utwory do ćwiczeń. Gdy tylko to zrobię, z pewnością tutaj opublikuję, ponieważ  pewne osoby mnie o to prosiły.

***

Wczorajszy wieczór zamierzałam spożytkować na uzupełnianie ćwiczeń z geografii, ale zamiast tego zaczęłam oglądać 13 Posterunek. Pamiętam wieczorne seanse z moim bratem, kiedy to on sikał ze śmiechu, a ja nie wiedziałam o co mu chodzi. Dorosłam i teraz już wiem. Ponadto zauważyłam, że w serialu "występuje" mój telewizor! (Widnieje na zdjęciu w poprzednim poście.)

***

Pozbyłam się ściennego kalendarza. Codzienne zmienianie okienka, było jak kreślenie kreski na ścianie więziennej celi; jakby odliczanie dni do końca wyroku, którym jest moje życie. Koniec z tym. Nie mam zamiaru dłużej obserwować mijających dni. Co prawda założyłam dziennik, ale daty są w nim tylko cyframi, porządkującymi chaos. Zeszły rok był tylko suchą egzystencją; w tym, zacznę w końcu żyć.

***


Na dzisiejszym zdjęciu widzicie to, na co zawsze patrzę, gdy przesiaduję na parapecie. Jeśli ufać telefonowi, ta fotografia powstała 11 października zeszłego roku, o godz. 8:16. Prawdopodobnie przygotowywałam się do szkoły, gdy moją uwagę przykuło niesamowite niebo. Zresztą, dla mnie każda chmura jest niesamowita. 
Wyprowadzam z błędu - w tle nie ma gór. Śląski krajobraz zrobią ogromne hałdy. Biały dom to galeria sztuki. Wątpię, by ktokolwiek z Was słyszał o nazwisku Holesz (z ciekawości wpisałam w google i wyniki mnie zaskoczyły o.O). Otóż jest to moja rodzina, ale talentu po niej nie odziedziczyłam. 

69 komentarzy:

  1. A ja w kalendarz się zaopatrzyłam, bo jest śliczny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można i tak :p Moim błędem było to, że za bardzo skupiałam się na cyfrach, zamiast na obrazku.

      Usuń
  2. Szkoła to zło i nie wiem jaki sens był w tym, że mieliśmy przyjść skoro miałam dwie normalne lekcje, dwie jakieś takie przesiedziane a na 4 oglądaliśmy filmy. Ty hiszpański ja powinnam się wziąć za angielski. Podoba mi się stwierdzenie o rozpoczęciu życia, w końcu z tego co zrozumiałam z wcześniejszych postów masz w lutym osiemnastkę. Kocham widok z okna. I miło mi, że podobał Ci się mój ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas niestety nie było luzów. Zafundowali nam dwa dni prania mózgu :/
      Angielski swoją drogą, czeka mnie sprawdzian z czterech działów podręcznika. Jak to ogarnę, nie mam pojęcia.
      Niebo to najpiękniejsza część przyrody :)

      Usuń
  3. U mnie kalendarz wisi w kuchni więc nie widzę go zbyt często. Poza tym na Mikołajki przyjaciółka sprawiła mi i mojej współlokatorce duży kalendarz z sexy facetami :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uuu... Takim to bym nie pogardziła :D

      Usuń
    2. Wiadomo, o wiele przyjemniej je się śniadanie przy takim panu bo jedynym miejscem na kalendarz w kuchni są bliskie okolice stołu. Wiadomo, że fajniej by było mieć takiego rzeczywistego pana ale jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma.

      Usuń
    3. Na mnie w tej chwili spogląda przepiękna twarz Iana Somerhaldera, tak więc nie narzekam ;p

      Usuń
    4. To faktycznie nie masz na co narzekać.

      Usuń
  4. Współczuję szczerze bo co jak co, ale liceum było dla mnie megademotywujące ;/ studia tym bardziej, w ogóle większość szkół to jakaś edukacyjna pomyłka, nauczyciele z przypadku, niedopracowane podręczniki, przepełnione klasy, ogólna znieczulica. Brrrr... jedyne co mnie trzymało to przyjaciele.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym miała mieć nauczanie indywidualne i siedzieć sam na sam z nauczycielem kilka godzin, to bym zwariowała. Przy ponad dwudziestu osobach w klasie, można się przynajmniej czasami pośmiać.

      Usuń
  5. Widok z okna, jak widok z okna... ;p
    Heh, szkoła potrafi zdołować człowieka, niestety. Ale co bez tej szkoły byśmy zrobili? Opis autobusu - wyjątkowo trafny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez obowiązku nauki po świecie chodziłyby same imbecyle, ale osiem godzin dziennej katorgi to za dużo...

      Usuń
  6. Ta definicja autobusu powinna się pojawić w encyklopediach, jest niezwykle trafna. ;> Ale w sumie to i tak lubię nim jeździć. ;)
    Ja tak trochę nie rozumiem ludzi, którzy mają kilkadziesiąt lat i mówią, że szkoła to najlepszy czas w życiu. Ciekawe co mówili, jak sami chodzili do szkoły?
    Fajnie masz, że już zaczynasz osiemnastki. Moi wszyscy znajomi są tak jakoś z tej drugiej połowy roku. ;)
    U mnie przesuwanie okienek w kalendarzu jest zbawienne, bo widzę jak przybliżam się do wolnych dni. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od półtora roku codziennie spędzam w nich godzinę, więc już mi obrzydły ;p
      Właśnie! Ciągle wypominam to mamie, ale ona twierdzi, że świetnie się wtedy bawiła. Jasne...
      Jakoś nie cieszy mnie wizja mojej osiemnastki...

      Usuń
  7. Jakie piękne chmury <3 Ja nawet nie spisuję moich postanowień bo i tak nie wytrwam, w moim życiu od pierwszego stycznia (paradoksalnie) wiele się zmieniło i jest pięknie, mam nadzieję że będzie dalej. Tobie życzę powodzenia :)

    taka-se-nazwa.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektórym niepotrzebne są postanowienia. Ja bez takiej listy bym się zagubiła ;p

      Usuń
  8. Ja zaczęłam wprowadzać w życie postanowienia już w czwartek. I jak na razie żadnych uchybień - zobaczymy ile wytrzymam.
    Tiaaa... własnie dlatego ja sobie te dwa dni jeszcze zrobiłam wolne. I tak niczego ważnego nie robili, tylko po raz setny zamykali semestr. Biadolenie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poszłam do szkoły tylko ze względu na frekwencję. Zresztą ona jest jedynym powodem, dla którego w ogóle tam chodzę.

      Usuń
  9. U mnie nie było aż tak źle z wstaniem z łóżka, za to w środę cały dzień dręczyły mnie myśli o tym, jak bardzo nie chcę iść do szkoły. Miałam wręcz wrażenie, że się tego boję. Odzwyczaiłam się po prostu, no. W każdym razie poszłam, oczywiście połowy klasy nie było, ale nauczyciele i tak prowadzili normalne lekcje, a na matematyce koszmarne zadania tekstowe, więc lepiej dla mnie, że nie zrobiłam sobie wolnego.

    Podoba mi się pomysł ze zdjęciem na koniec każdego wpisu! Na poprzednim mogłam ujrzeć Twoją uroczą buźkę, a dziś(wczoraj) takie piękne niebo...Też podziwiam chmury. Zwłaszcza te podświetlone zachodzącym słońcem. Coś pięknego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na matematyce zaczęliśmy ciągi, więc też się cieszę, że jakoś dotarłam w te dni do szkoły.
      Mogłabym całą wieczność spędzić w oknie ;)

      Usuń
  10. Serio, aż tak Ci źle w szkole? Co takiego się tam dzieje?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ma to głównie związek z moją fobią. Przeraża mnie ilość ludzi na korytarzach i ledwo wytrzymuję 45 minut w jednym pomieszczeniu z ponad dwudziestoma osobami wokół mnie. Najchętniej bym stamtąd uciekła i nigdy nie wróciła. Pominę już kwestię nauki i odrabiania zadań domowych, to przykra codzienność w każdej szkole.

      Usuń
  11. Poważnie marudzisz na cenę autobusu? Ja mam pksa z mojej miejscowości 10 km do innej i kosztuje 7,20 w jedną stronę, więc spokojnie :P

    Czemu w szkole jest Ci tak źle?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że w innych miejscowościach jest gorzej, ale jeszcze kilka dni temu płaciliśmy prawie połowę taniej. Taki nagły przeskok jest obciążeniem dla portfela, tym bardziej, gdy ktoś nie ma zbyt kolorowej sytuacji finansowej.

      Mam dość tych wszystkich ludzi.

      Usuń
    2. Zawsze tak jest. Brakuje im kasy, więc podwyższają ceny, ale bywa, że tracą przy tym klientów, to brakuje im jeszcze więcej. Takie błędne koło.

      Nie masz możliwości, żeby zmienić klasę na przykład?

      Usuń
    3. Jestem skazana na autobus, nie mam jeszcze prawka :/

      Nie chodzi o ludzi w klasie. To ze mną jest problem. Przez moje fobie odcinam się od społeczeństwa. Nie ma na to lekarstwa. Jedyne co pomoże, to wewnętrzna walka. Powoli wychodziłam już na prostą, ale po każdej dłuższej przerwie, powrót do szkoły kończy się depresją.

      Usuń
  12. Piekło raczej wygląda gorzej niż liceum xD Śmieszą mnie opinie moich nauczycieli, że liceum to najlepszy czas w życiu. Serio? Bo ja wyliczam sobie czas na wszystko i z chęcią dokupiłabym parę godzin/dób.
    Ja kalendarz mam, z kotkami <3 Co miesiąc inna kicia. Oprócz tego nad biurkiem wisi tuzin zdjęć z przyjaciółmi, które mają mnie podnosić na duchu, bo następne cztery miesiące spędzę w szkole, łóżku i właśnie przy biurku ;)
    Skoro masa jest, to lecisz z rzeźbą. Wiesz, że czekamy na efekty? I nie ma, że tyłek za ciężki. Postanowienie jest i trzeba się go trzymać. Co do szpilek, to współczuję twoim nogom, podłodze, rodzicom/sąsiadom xD Ale uda ci się, nie takie cuda się już działy ;) Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepszym czasem mojego życia był okres gimnazjum, kiedy to całe dni się śmiałam i w ogóle nie przejmowałam nauką, a i tak na koniec roku miałam świadectwo z paskiem.
      Jutro daję sobie ostry wycisk! :p

      Usuń
  13. Och... Szkolna depresja. Całkiem Cię rozumiem, w zeszłym roku byłam w 3 klasie liceum i to był naprawdę koszmar, i to nie ze względu na maturę. Matura to naprawdę pestka w porównaniu do tej 3 letniej "szkoły życia".
    Od dobrych dwóch-trzech lat kupuję kalendarz ścienny z sheepworlda jest zabawny i odmierzenia czasu z nim jest całkiem przyjemne. Ja co roku robię swój dziennik, kupuję jakiś ładny zeszyt i jakoś go jeszcze ozdabiam, naklejam sporo rzeczy itp. itd.
    Żyj! Im szybciej zaczniesz tym lepiej dla Ciebie, złotko :)
    Polecam -> http://www.youtube.com/watch?v=-7HtSZ6TamA ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że nie poszłam do technikum. Czwartego roku bym nie wytrzymała.
      W tym roku w końcu zacznę. Muszę!
      Dodaję piosenkę do mojej playlisty :)

      Usuń
  14. ja akurat mieszkam w mieście, więc źle nie mam - w byle który autobus wsiądę to i tak właściwie dojadę do centrum. jednak coraz częściej poziom mojej irytacji się podnosi od osób jeżdżących mpkiem.

    też chodzę do liceum. szczerze mówiąc, czasami zastanawiam się, co właściwie tam robię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasz wójt, tłumacząc się oszczędnościami, skasował wszystkie linie i wynajął prywatną firmę, która ma gdzieś, że jej pasażerowie muszą być w mieście na czas. Nie dziwię się, że mieszkańcy mojej wsi chcą go spalić na stosie. Sama go podpalę.

      Zadaję sobie to samo pytanie.

      Usuń
    2. oj, to pewnie nie będzie potrzebne! założę się, że ktoś Cię wyprzedzi w tym czynie :D
      a na jakim profilu jesteś?

      Usuń
    3. To wtedy ta osoba też spłonie. Jeszcze nigdy nikogo nie zabiłam, ciekawe jak to jest :p

      Profil językowy, rozszerzony angielski, hiszpański i geografia. Na mat-ger byłam za tępa, a na humanie byłabym skazana na historię, której nienawidzę -.-
      A ty?

      Usuń
    4. nie mam pojęcia. ale tak oglądając różne programy o kryminalistach, można wywnioskować jedno - trzeba jedynie kierować się emocjami, aby dopuścić się do czegoś takiego. ewentualnie mieć całkowicie nierówno pod sufitem :)

      aktualnie jestem na humanie. ale czuję, że to nie moja bajka właśnie przez tą historię. chciałam przenieść się na profil językowy, ale zrezygnowałam - ponownie poznawać wymagania nauczycieli, uczniów... ogólne zaaklimatyzowanie od nowa mnie przerażało.

      Usuń
    5. Drugi warunek spełniam na pewno :p

      Nie wiem co mogłabym Ci poradzić. Rozumiem Twój lęk, też bym się bała. Jednak jeśli masz się męczyć przez historię... Nie zostaje nic innego, tylko wybrać mniejsze zło.

      Usuń
  15. szkoła jest depresogenna. wiesz, że to nawet zostało naukowo potwierdzone?

    OdpowiedzUsuń
  16. Szczerze mówiąc pochodziłabym sobie do szkoły, bo teraz nie mam co ze sobą zrobić. Załatwiam staż, ale ciągle słyszę jakieś głupie wymówki, więc trochę zaczynam się denerwować i sama nie wiem co mam ze sobą zrobić, wiecznie nic mi się nie chce. Postanowienia noworoczne? Trzymam za nie kciuki, ja też mam kilka, ale obawiam się, że za chuj mi się to nie uda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się za to dużo chce, ale nie mam na to czasu :/
      Jeżeli mi się uda, to Tobie również :)

      Usuń
  17. Jak sobie pomyślę, że we wtorek czeka mnie to samo tłuczenie się autobusami do szkoły, o którym piszesz, to depresja szkolna/uczelniana także mnie dopada. Straszne choróbsko ;P
    Chodzenie w obcasach to katorga, chociaż takie 8 cm to jeszcze przeżyję. Ale trzeba przyznać, że noga wygląda wtedy jak nigdy ślicznie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wakacje są lekarstwem idealnym, ale jeszcze trochę trzeba na nie poczekać...
      Właśnie dlatego chcę w końcu nauczyć się na nich chodzić ;)

      Usuń
  18. "Zeszły rok był tylko suchą egzystencją; w tym, zacznę w końcu żyć." Tak trzymaj! Mam nadzieję, że naprawdę się uda. A o dojeżdżaniu do szkoły autobusami słyszałam wiele strasznych historii od znajomych, brrr...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musi się udać!
      Napiszę kiedyś dobry thriller psychologiczny, w którym głównym wątkiem będzie jazda tym środkiem transportu.

      Usuń
  19. Bardzo ciekawa definicja autobusu :) Kalendarz muszę sobie kupić, ale nie taki z przesuwanymi okienkami, a raczej na notatki, bo nie potrafię wielu rzeczy zapamiętać, jeśli nie kupię sobie kalendarza.
    "Najpierw masa, później rzeźba" to ulubione powiedzenie moich kolegów z klasy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym roku zaczęłam prowadzić dziennik i powoli się w to wkręcam :p
      Rzeźbię już od jutra!

      Usuń
  20. Odnośnie dojazdów do szkoły to jeszcze nie mam aż tak źle jak ty, chyba zacznę to doceniać. Ze słodyczami mam podobnie, najpierw trzeba je zjeść, żeby potem nie kusiły ;) A do szkoły tak bardzo nie chce mi się iść ;x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już wszystko zjadłam. Dzisiaj nawet siostrze podkradłam cukierki. Ostatnie chwile słodkości, od jutra ciężki trening!
      Znam ten ból.

      Usuń
    2. O.o a u mnie została jeszcze bombonierka, dwie czekolady, dodatkowo jeszcze w kuchni jest ciasto i cukierki -.- Za jakiekolwiek treningi ciężko mi się zabrać, a od dwóch dni towarzyszy mi ból w kolanie ;<

      Usuń
    3. Taki prowiant pochłaniam w godzinę ;)
      Może przydałoby się to rozruszać? Zależy co zrobiłaś z tym kolanem.

      Usuń
  21. Uwielbiam jak piszesz! Przesada jest zamierzona, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  22. Liceum to koszmar do momentu, w którym znajdzie się jakieś miejsce w nim, grupę czy punkt zaczepienia, za których wierzy się, że warto rano wstać z łóżka. Ja moje pierwsze półtora roku przeżyłam też jako koszmar, później przez czysty przypadek spotkałam kilka osób, które odmieniły moje myślenie. Teraz na pierwszym roku studiów korzystam z dnia, kiedy mogę wpaść do mojego liceum na kawę do wuefisty czy w odwiedziny do młodszych znajomych z mojej paczki, bo brakuje mi tamtej atmosfery ;)

    Podoba mi się styl, w jakim piszesz.
    Trzymaj się, pozdrawiam, M. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym spotykać te osoby w innych okolicznościach ;) Podczas pięciominutowej przerwy ciężko o swobodną rozmowę na dany temat, a po szkole nikt nie ma czasu.
      Z pewnością odwiedzę kiedyś panią z hiszpańskiego. Muszę przyznać, że jej będzie mi brakowało.

      Dziękuję i pozdrawiam :)

      Usuń
  23. Wiesz, że ja też nie mam w tym roku kalendarza ściennego? ;)
    A te dwa dni to faktycznie jakiś koszmar... Wszyscy wyglądali jak zombie i tak też się zachowywali. Nawet nauczyciele byli jacyś tacy wczorajsi. Boże, dziękuję Ci za to, że zostały mi tylko 4 miesiące tej męki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja też mam ciągle zapas świątecznych słodyczy :D Ale nas czeka wyżerka!

      Usuń
    2. Ja pomęczę się trochę dłużej :/
      Słodycze już wszystkie zjadłam. Od dzisiaj dieta :p

      Usuń
  24. Jak najmniej tej monotonii życzę. A najlepiej jej końca :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Rany, do ilu rzeczy ja musiałam tak dojrzeć. Kiedyś śmieszyło mnie słuchanie muzyki klasycznej zamiast wszechobecnego popu, a ludzie kochający rock byli dziwakami. Dziś, chociaż do klasyki 'na co dzień' wciąż mi daleko, śmieję się z ograniczonego myślenia, które kiedyś sama reprezentowałam. Na szczęście większość z Nas również wyrasta z takich poglądów na świat :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś nigdy tak nie myślałam. Od zawsze słuchałam wszystkiego, więc muzyczne wojny nie miały dla mnie znaczenia ;)

      Usuń
  26. Ja bym właśnie chciała kreślić na ścinach kreseczki jak w celi. Bo gdzie niby się znajduję? Chciałabym odliczać dni do mojego uwolnienia i opuszczenia depresyjnej wiochy w której żyje. Ale kalendarza też nie mam, bo nie mam na niego forsy. Szkolny jest, drogie było bydle ale chociaż ładny.
    Dobrze że omijają mnie autobusy...Jeżdżę pociągiem :) Co prawda miewa on spóźnienia w granicach 80 minut, ale na to zawsze biorę poprawkę, więc mając lekcje na 8.55 wychodzę z domu o 6.30 i zawsze zdążę ;) Niesamowite zdjęcie. Nie wiem, czy bym była w stanie żyć na Śląsku. nawet na zdjęciu te hałdy mnie przerażają, a kiedy przejeżdżam przez twoją krainę zamykam oczy. Po prostu nie mogę znieść tak strasznej ingerencji człowieka w naturę, tych sztucznych tworów które tak przypominają góry.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robiłam tak rok temu. To mnie jeszcze bardziej pogrążało.
      Pociąg wydaje mi się wygodniejszy od autobusu, chociaż oba spóźniają się tak samo.
      Czasami też się nad tym zastanawiam. Brakuje mi prawdziwej natury. Krajobraz zdobią hałdy, dymiące kominy, sztuczne zbiorniki wodne, a powietrze nigdy nie będzie świeże. Nawet niebo i trawa mają inny kolor. Skoro przyszło mi tu żyć, to i tutaj umrę.

      Usuń
  27. Ja raczej lubię swoją szkołę, ale ludzie na korytarzach też mnie przerażają ;(
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie na nowy post :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest ich za dużo i są zdecydowanie za głośni :/

      Usuń
  28. "Jeżeli piekło wygląda jak liceum to od dzisiaj nie grzeszę"- rozwaliłaś mnie tym aforyzmem. Lepszego jeszcze nie czytałam :D Mi trochę teskno za pociągami, za ceglaną podłogą w mojej piwnicy w szkole, gdzie mam lekcje... Ale nie mogę nazwać liceum piekłem, bo teskniłam do niego długo. Jestem miłośniczką nauki, zawsze chcę wiedzieć wiecej. No i ta humana. Praca z ludźmi, którzy też chcą coś zrobić. Z ludźmi kulturalnymi i na poziomie- dzięki temu ja mogę być pod, lub nad poziom, i dobrze mi z tym.
    Fascynuje mnie śląsk, szczególnie jego historia (dzięki, Sapkowski), jego pokręcona tożsamość narodowa.
    Kalendarz mam zawsze taki z wyrywanymi kartkami. Zawsze. Inaczej bym nigdy nie wiedziała, jaki mamy miesiąc. Rutynowo wyrywam wieczorem kolejną kartkę i nigdy o tym nie zapominam. No i nie widzę tego, co minęło- dni umarłe leżą w koszu na śmieci (albo za łóżkiem) i nie dręczą mnie, dni przyszłe są jeszcze schowane, rządzi teraźniejszość...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do szkoły jako budynku nie mam zastrzeżeń. Krąży nawet legenda, że w klasie, w której mam lekcję wychowawczą, były dyrektor zabił siebie i swoją rodzinę. Fajnie, co nie? :p Ponadto, gdy jest już późno i szkoła jest pusta, uwielbiam się po niej szlajać. Schodów nie sposób zliczyć, a zacisznych miejsc do przeczytania książki jest tam tysiące (polecam klatkę schodową przy wejściu na dach). W tej szkole nawet inaczej pachnie.
      Miałam kiedyś taki kalendarz, ale nigdy nie wyrwałam kartek, tylko przekładałam je do tyłu. Teraz widzę ile frajdy straciłam ;/ Zresztą, co mi szkodzi go sobie kupić? Szybko nadrobię ubiegłe dni ;p

      Usuń

Każdy komentarz wiele dla mnie znaczy. Z chęcią odwiedzam nowe blogi, ale nie musisz zostawiać mi swojego adresu (chyba, że nie udostępniasz go w swoim profilu). Dziękuję wszystkim moim czytelnikom. Bez was pisanie nie miałoby sensu.