środa, 4 grudnia 2013

Finally free

Niedelikatnie stąpam po lodowym szkle.
Z każdym krokiem wydaje cichy skowyt.
Jego jęki są melodią dla moich uszu.
Jego łzy balsamem dla duszy.
Jego cierpienie moją radością.

Ból za ból.

Tak jak Ty podeptałeś moje serce.

***

Powyższe słowa wypowiadałam jeszcze dzień temu, gdy złość i bezradność były jedynymi towarzyszącymi mi emocjami. Od tamtej pory minęło kilka godzin, mimo to czuję się o niebo lepiej. Obiecałam sobie nie płakać, obietnicy dotrzymałam, tak więc negatywnych emocji pozbyłam się, nie jak zazwyczaj ze złami, lecz z krwawym potem. Dosłownie, bo po raz kolejny podczas ćwiczeń skontuzjowałam samą siebie. 

Uznałam, że płacz jest bezcelowy. Tym bardziej płacz bez powodu, bo fizycznie nic mnie nie bolało. Tylko psychika po raz kolejny ucierpiała. Zamiast kolejny wieczór zmarnotrawić na wycie w poduszkę, rozsunęłam meble w pokoju (czytaj: wyniosłam stół), zamknęłam drzwi na klucz i pod pretekstem co dwudniowych ćwiczeń przez godzinę nie wychodziłam z pokoju. Ponadto, dzięki zamkniętym drzwiom, nikt nie naruszał mojej prywatności. A ta, jest mi niezmiernie potrzebna, gdy tańczę. 

Chaotyczna improwizacja do śpiewanej poezji pozwoliła mi zapomnieć o świecie. Przez godzinę byłam ptakiem, który mając skrzydła, mógł odlecieć, gdziekolwiek chciał. Płynęłam w powietrzu przesiąkniętym zapachem pomarańczy, a mój parkiet oświetlał błysk pobliskiej latarni. Po takim wysiłku docenia się smak schłodzonej wody; dziękuje się za rześkie powietrze; zapomina o bolącej psychice, bo ciało boli bardziej.

Takim sposobem pożegnałam się z depresyjnym nastrojem (tylko podczas zastępstwa na angielskim chciałam wyskoczyć z okna) i o dzisiejszym dniu mogę powiedzieć, że był udany (a byłoby nawet lepiej gdyby nie angielski, ale mniejsza o to). Po północy, po kilku godzinach spędzonych na nadrabianiu zaległości w serialach, stwierdziłam, że wyjątkowo nie chce mi się spać. Zamiast się pouczyć, lub chociaż poczytać, odpaliłam Need for Speed-a (to ta mniej romantyczna strona mnie) i czatowałam z Rosjanami. Jednak po kilku minutach doszłam do wniosku, że piszę z dziećmi (jakżeby inaczej), więc przeniosłam się na Chatroulette - internetowe miejsce rozpusty, rządzące się własnymi prawami. Pewna, że o tej porze przebywają tam tylko zboczeńce i Rumuny, zostałam pozytywnie zaskoczona. Jak się okazuje, kilka minut po północy jest idealną porą na czatowanie, bo zboczeńcy już śpią, a grzeczne chłopaczki pod osłoną nocy bawią się w najlepsze. Tak więc chwyciłam za szminkę i odpaliłam kamerkę. Polaków jak we Francji za czasów Wielkiej Emigracji. Dawno się tak nie śmiałam.

W szkole też było wesoło (oprócz angielskiego). Na wuefie zarobiłam dwie piątki, a później graliśmy w siatkówkę, która z tym, co widzicie w telewizji ma niewiele wspólnego. Używamy tylko podobnej piłki. Zresztą o koordynacji ruchowej żartuje się najlepiej. Na hiszpańskim w sumie nic się nie działo, ale przez dwie godziny angielskiego myślałam o samobójstwie. Dwugodzinne obcowanie z tym facetem powinno być stosowane w więzieniach, w rażących przypadkach. Zwykły śmiertelnik nie wytrzyma. Z geografii za to nic nie wiem. Aktualnie omawiamy skały, które w piątek będziemy rozpoznawać na ocenę (jedyneczka, jedyneczka!). Oczywiście pan bad boy skutecznie rozpraszał mnie i siostrzyczkę. Nie chcecie wiedzieć co robił z kamieniami... A tak by the way - robię bad boyowi prezent na wigilijkę. Życzcie powodzenia.

Po szkole wybraliśmy się do nowo otwartej galerii "Karuzela" (pogratulować nazwy). Otwarciu oczywiście towarzyszyły kamery, śląskie śpiewy (przy okazji celebrowano Barbórkę) i chmary babć. Doprawdy nie wiem czego szukały w Mohito czy Sinsayu. Jutro po szkole zamierzamy wyruszyć na shopping, bo dzisiaj się nie dało. Oprócz babć galerię obległa cała szkoła. Nie dziwię się, w końcu coś się dzieje w tym mieście.

Weekend zapowiada się równie kolorowo. Noc z piątku na sobotę spędzę w kinie (wraz z siostrzyczką i innymi człowiekami jadę na "Noc Kina"), a niedzielę czekają mnie łyżwy z siostrzyczką. Pomimo, że w tak ogromnym towarzystwie będę się czuła jak piąte koło u wozu, to i tak w końcu zaczynam korzystać w życia. Ciekawe czy rozrywkowe weekendy staną się tradycją. 

28 komentarzy:

  1. Jej, jak tu pozytywnie! :D
    Ja nadal nie nadążam, nadal się nie wysypiam, nadal nie ogarniam, ale w sumie humor mi dopisuje. I dopisywać będzie, póki nie dotrze do mnie świadomość, że mam w poniedziałek sprawdzian z polskiego... Ćwiczenia fizyczne mym ratunkiem.
    Zazdroszczę łyżw - u mnie w okolicy lodowisko jeszcze zamknięte.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama w to nie wierzę, ale w końcu się uśmiecham :)

      Usuń
  2. Po pierwsze "Polaków we Francji jak za czasów Wielkiej Emigracji" i mój wczorajszy sprawdzian z Mickiewicza momentalnie stanął mi przed oczami. Ale tekst super.
    Po drugie życzę powodzenia, bo zadanie będzie chyba niełatwe.
    Po trzecie gratuluję poczucia uwolnieni, M ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Jeszcze tylko ODWZAJEMNIONEJ miłości brakuje mi do pełni szczęścia.

      Usuń
  3. Jak optymistycznie się zrobiło, aż miło czytać! :) Gratuluję skutecznej walki ze ch.jowym nastrojem! ;> Dobrze jest mieć sposób, swoją taktykę na zachwianą równowagę w życiu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama nie wiem jak do tego doszło, że śmieję się jak głupia. Dawno tak nie było.

      Usuń
  4. Wyskoczyc przez okno chciałam ostatnio po informatyce :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co za ironia. Mam angielski w sali informatycznej :p

      Usuń
  5. Rozprawiłaś się z tym w genialny sposób! :) Oby to trwało jak najdłużej.
    Ja miałam babkę z angielskiego i też nie można z nią było wytrzymać nawet godziny... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że tak będzie :)
      Z moją nauczycielką wytrzymać można, ale tego faceta mam ochotę zamordować.

      Usuń
  6. Dobrze, że masz takie hobby/zajęcie, dzięki któremu się wyżywasz...Ja niestety nie bardzo, choć lubię sobie poszaleć w pokoju przy muzyce heh...

    OdpowiedzUsuń
  7. Każdy dół można pokonać. Czytałam coś nawet o terapii tańcem i sama chciałam spróbować w chwili słabości.
    Wgl pozytywny post. Świetne porównania ;)
    Zazdroszczę galerii. Ja do najbliższej mam półgodziny drogi samochodem. A w moim kochanym mieście oprócz lipnych lumpów i marketów nie ma właściwie nic -.-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Terapia tańcem? Muszę o tym poczytać.
      Ta galeria, którą nam postawili i tak nie umywa się do tych w Rybniku, do których też mam pół godziny drogi. Ale i tak specjalnie dużo nie kupuję, teraz mam przynajmniej gdzie na autobus czekać.

      Usuń
  8. Miejmy nadzieje, że te zajęcia weekendowe pozwolą zapomnieć Ci o Twoim zawodzie miłosnym!
    Powiem Ci jedynie, że lepsze dwie godziny angielskiego, niż trzy polskiego po kolei ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie jest dobrze. Zobaczymy co będzie później.
      Dwie geografie z rzędu też mnie nie pocieszają ;p

      Usuń
  9. Ten fakt mnie pociesza. Już nie mogę się doczekać świątecznego jedzenia i zapachów w kuchni ;) choinki , stroików No i oczywiście robienia świątecznego szablonu ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja o swoich weekendach wolę nie mówić, ciesze się natomiast że Twoje są ciekawe.

      Usuń
    2. To pierwszy taki weekend w moim życiu. Mam nadzieję, że będzie ich więcej :)

      Usuń
  10. Nigdy nie byłam na Chatroulette , ale za to korzystałam z podobnych stron kiedyś. Potem miałaś już dość owych zboczeńców.
    Zazdroszczę tego,że macie nową galerię. Od kilku lat już chcę,aby u mnie jakąkolwiek wybudowali.
    Widzę,że masz ciekawe plany na weekend. Rozrywkowe weekendy są najlepsze. Więc życzę Ci,żeby stały się twoją tradycją ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja wychodzę z założenia, że czasami, ale to czasami, warto sobie popłakać. Nie często i nie bez powodu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami tak, ale codziennie to już przesada.

      Usuń
  12. Oj miewałam takie chwile, że codziennie zaglądałam na chatroulette :D Z prezentem na Wigilię klasową mam problem, mam nadzieję, że wymyślę coś rozsądnego. Całkiem ciekawe plany na weekend, zazdroszczę, mnie za to zaskoczyło przeziębienie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie życzę powrotu do zdrowia!
      Z prezentem nadal kombinuję :/

      Usuń
  13. Moja babcia normalnie chodzi na zakupy, nie omija też Mohito i tym podobnych ;) Galerii zazdroszczę, bo w moim mieście jest tylko jedna malutka z kilkoma sklepami na krzyż.

    2 godziny angielskiego to nic przy 4 godzinach polskiego. Wtedy to naprawdę nie pozostaje nic innego, jak iść i się pochlastać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówiąc "babcia" nie mam na myśli eleganckich pań :p
      To nie same przedmioty budzą we mnie instynkt mordercy, ale nauczyciele...

      Usuń

Każdy komentarz wiele dla mnie znaczy. Z chęcią odwiedzam nowe blogi, ale nie musisz zostawiać mi swojego adresu (chyba, że nie udostępniasz go w swoim profilu). Dziękuję wszystkim moim czytelnikom. Bez was pisanie nie miałoby sensu.