Z każdym krokiem wydaje cichy skowyt.
Jego jęki są melodią dla moich uszu.
Jego łzy balsamem dla duszy.
Jego cierpienie moją radością.
Ból za ból.
Tak jak Ty podeptałeś moje serce.
***
Powyższe słowa wypowiadałam jeszcze dzień temu, gdy złość i bezradność były jedynymi towarzyszącymi mi emocjami. Od tamtej pory minęło kilka godzin, mimo to czuję się o niebo lepiej. Obiecałam sobie nie płakać, obietnicy dotrzymałam, tak więc negatywnych emocji pozbyłam się, nie jak zazwyczaj ze złami, lecz z krwawym potem. Dosłownie, bo po raz kolejny podczas ćwiczeń skontuzjowałam samą siebie.
Uznałam, że płacz jest bezcelowy. Tym bardziej płacz bez powodu, bo fizycznie nic mnie nie bolało. Tylko psychika po raz kolejny ucierpiała. Zamiast kolejny wieczór zmarnotrawić na wycie w poduszkę, rozsunęłam meble w pokoju (czytaj: wyniosłam stół), zamknęłam drzwi na klucz i pod pretekstem co dwudniowych ćwiczeń przez godzinę nie wychodziłam z pokoju. Ponadto, dzięki zamkniętym drzwiom, nikt nie naruszał mojej prywatności. A ta, jest mi niezmiernie potrzebna, gdy tańczę.
Chaotyczna improwizacja do śpiewanej poezji pozwoliła mi zapomnieć o świecie. Przez godzinę byłam ptakiem, który mając skrzydła, mógł odlecieć, gdziekolwiek chciał. Płynęłam w powietrzu przesiąkniętym zapachem pomarańczy, a mój parkiet oświetlał błysk pobliskiej latarni. Po takim wysiłku docenia się smak schłodzonej wody; dziękuje się za rześkie powietrze; zapomina o bolącej psychice, bo ciało boli bardziej.
Takim sposobem pożegnałam się z depresyjnym nastrojem (tylko podczas zastępstwa na angielskim chciałam wyskoczyć z okna) i o dzisiejszym dniu mogę powiedzieć, że był udany (a byłoby nawet lepiej gdyby nie angielski, ale mniejsza o to). Po północy, po kilku godzinach spędzonych na nadrabianiu zaległości w serialach, stwierdziłam, że wyjątkowo nie chce mi się spać. Zamiast się pouczyć, lub chociaż poczytać, odpaliłam Need for Speed-a (to ta mniej romantyczna strona mnie) i czatowałam z Rosjanami. Jednak po kilku minutach doszłam do wniosku, że piszę z dziećmi (jakżeby inaczej), więc przeniosłam się na Chatroulette - internetowe miejsce rozpusty, rządzące się własnymi prawami. Pewna, że o tej porze przebywają tam tylko zboczeńce i Rumuny, zostałam pozytywnie zaskoczona. Jak się okazuje, kilka minut po północy jest idealną porą na czatowanie, bo zboczeńcy już śpią, a grzeczne chłopaczki pod osłoną nocy bawią się w najlepsze. Tak więc chwyciłam za szminkę i odpaliłam kamerkę. Polaków jak we Francji za czasów Wielkiej Emigracji. Dawno się tak nie śmiałam.
W szkole też było wesoło (oprócz angielskiego). Na wuefie zarobiłam dwie piątki, a później graliśmy w siatkówkę, która z tym, co widzicie w telewizji ma niewiele wspólnego. Używamy tylko podobnej piłki. Zresztą o koordynacji ruchowej żartuje się najlepiej. Na hiszpańskim w sumie nic się nie działo, ale przez dwie godziny angielskiego myślałam o samobójstwie. Dwugodzinne obcowanie z tym facetem powinno być stosowane w więzieniach, w rażących przypadkach. Zwykły śmiertelnik nie wytrzyma. Z geografii za to nic nie wiem. Aktualnie omawiamy skały, które w piątek będziemy rozpoznawać na ocenę (jedyneczka, jedyneczka!). Oczywiście pan bad boy skutecznie rozpraszał mnie i siostrzyczkę. Nie chcecie wiedzieć co robił z kamieniami... A tak by the way - robię bad boyowi prezent na wigilijkę. Życzcie powodzenia.
Po szkole wybraliśmy się do nowo otwartej galerii "Karuzela" (pogratulować nazwy). Otwarciu oczywiście towarzyszyły kamery, śląskie śpiewy (przy okazji celebrowano Barbórkę) i chmary babć. Doprawdy nie wiem czego szukały w Mohito czy Sinsayu. Jutro po szkole zamierzamy wyruszyć na shopping, bo dzisiaj się nie dało. Oprócz babć galerię obległa cała szkoła. Nie dziwię się, w końcu coś się dzieje w tym mieście.
Weekend zapowiada się równie kolorowo. Noc z piątku na sobotę spędzę w kinie (wraz z siostrzyczką i innymi człowiekami jadę na "Noc Kina"), a niedzielę czekają mnie łyżwy z siostrzyczką. Pomimo, że w tak ogromnym towarzystwie będę się czuła jak piąte koło u wozu, to i tak w końcu zaczynam korzystać w życia. Ciekawe czy rozrywkowe weekendy staną się tradycją.
Jej, jak tu pozytywnie! :D
OdpowiedzUsuńJa nadal nie nadążam, nadal się nie wysypiam, nadal nie ogarniam, ale w sumie humor mi dopisuje. I dopisywać będzie, póki nie dotrze do mnie świadomość, że mam w poniedziałek sprawdzian z polskiego... Ćwiczenia fizyczne mym ratunkiem.
Zazdroszczę łyżw - u mnie w okolicy lodowisko jeszcze zamknięte.
Sama w to nie wierzę, ale w końcu się uśmiecham :)
UsuńPo pierwsze "Polaków we Francji jak za czasów Wielkiej Emigracji" i mój wczorajszy sprawdzian z Mickiewicza momentalnie stanął mi przed oczami. Ale tekst super.
OdpowiedzUsuńPo drugie życzę powodzenia, bo zadanie będzie chyba niełatwe.
Po trzecie gratuluję poczucia uwolnieni, M ;)
Dziękuję :) Jeszcze tylko ODWZAJEMNIONEJ miłości brakuje mi do pełni szczęścia.
UsuńJak optymistycznie się zrobiło, aż miło czytać! :) Gratuluję skutecznej walki ze ch.jowym nastrojem! ;> Dobrze jest mieć sposób, swoją taktykę na zachwianą równowagę w życiu.
OdpowiedzUsuńSama nie wiem jak do tego doszło, że śmieję się jak głupia. Dawno tak nie było.
UsuńWyskoczyc przez okno chciałam ostatnio po informatyce :D
OdpowiedzUsuńCo za ironia. Mam angielski w sali informatycznej :p
UsuńRozprawiłaś się z tym w genialny sposób! :) Oby to trwało jak najdłużej.
OdpowiedzUsuńJa miałam babkę z angielskiego i też nie można z nią było wytrzymać nawet godziny... :D
Mam nadzieję, że tak będzie :)
UsuńZ moją nauczycielką wytrzymać można, ale tego faceta mam ochotę zamordować.
Dobrze, że masz takie hobby/zajęcie, dzięki któremu się wyżywasz...Ja niestety nie bardzo, choć lubię sobie poszaleć w pokoju przy muzyce heh...
OdpowiedzUsuńA nie pomaga Ci to?
UsuńKażdy dół można pokonać. Czytałam coś nawet o terapii tańcem i sama chciałam spróbować w chwili słabości.
OdpowiedzUsuńWgl pozytywny post. Świetne porównania ;)
Zazdroszczę galerii. Ja do najbliższej mam półgodziny drogi samochodem. A w moim kochanym mieście oprócz lipnych lumpów i marketów nie ma właściwie nic -.-
Terapia tańcem? Muszę o tym poczytać.
UsuńTa galeria, którą nam postawili i tak nie umywa się do tych w Rybniku, do których też mam pół godziny drogi. Ale i tak specjalnie dużo nie kupuję, teraz mam przynajmniej gdzie na autobus czekać.
Miejmy nadzieje, że te zajęcia weekendowe pozwolą zapomnieć Ci o Twoim zawodzie miłosnym!
OdpowiedzUsuńPowiem Ci jedynie, że lepsze dwie godziny angielskiego, niż trzy polskiego po kolei ;D
popieram : ) heh!
UsuńNa razie jest dobrze. Zobaczymy co będzie później.
UsuńDwie geografie z rzędu też mnie nie pocieszają ;p
Ten fakt mnie pociesza. Już nie mogę się doczekać świątecznego jedzenia i zapachów w kuchni ;) choinki , stroików No i oczywiście robienia świątecznego szablonu ;)))
OdpowiedzUsuńJa o swoich weekendach wolę nie mówić, ciesze się natomiast że Twoje są ciekawe.
UsuńTo pierwszy taki weekend w moim życiu. Mam nadzieję, że będzie ich więcej :)
UsuńNigdy nie byłam na Chatroulette , ale za to korzystałam z podobnych stron kiedyś. Potem miałaś już dość owych zboczeńców.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę tego,że macie nową galerię. Od kilku lat już chcę,aby u mnie jakąkolwiek wybudowali.
Widzę,że masz ciekawe plany na weekend. Rozrywkowe weekendy są najlepsze. Więc życzę Ci,żeby stały się twoją tradycją ;)
Dziękuję :) Oby tak się stało :p
UsuńJa wychodzę z założenia, że czasami, ale to czasami, warto sobie popłakać. Nie często i nie bez powodu.
OdpowiedzUsuńCzasami tak, ale codziennie to już przesada.
UsuńOj miewałam takie chwile, że codziennie zaglądałam na chatroulette :D Z prezentem na Wigilię klasową mam problem, mam nadzieję, że wymyślę coś rozsądnego. Całkiem ciekawe plany na weekend, zazdroszczę, mnie za to zaskoczyło przeziębienie...
OdpowiedzUsuńW takim razie życzę powrotu do zdrowia!
UsuńZ prezentem nadal kombinuję :/
Moja babcia normalnie chodzi na zakupy, nie omija też Mohito i tym podobnych ;) Galerii zazdroszczę, bo w moim mieście jest tylko jedna malutka z kilkoma sklepami na krzyż.
OdpowiedzUsuń2 godziny angielskiego to nic przy 4 godzinach polskiego. Wtedy to naprawdę nie pozostaje nic innego, jak iść i się pochlastać.
Mówiąc "babcia" nie mam na myśli eleganckich pań :p
UsuńTo nie same przedmioty budzą we mnie instynkt mordercy, ale nauczyciele...