Po chwili rozlega się charakterystyczne stukanie. Biorę głęboki oddech i śmiało wchodzę do konfesjonału. Od dziesięciu lat recytuję tę samą formułkę. Tylko grzechów kilka doszło. Uradowana w duchu, że się nie pomyliłam, słucham kazania proboszcza. Dostałam tę samą pokutę co ostatnio. (Jakżeby inaczej, skoro mówiłam te same grzechy.)
Po koślawym znaku krzyża wychodzę z konfesjonału i siadam w ławce obok mamy. Klękam na wilgotnej desce, składam ręce i recytuję w myślach zadane mi przez księdza modlitwy. Skończyłam odmawiać pokutę, ale coś kazało mi nadal klęczeć. Ukradkiem rozglądam się po bokach, czy ktoś mnie nie obserwuje. Na szczęście nikt nie był mną zainteresowany. Składam ręce pod ławką i zaczynam się modlić. Po swojemu.
Skromnym "Cześć." witam się z Bogiem. Na początku przepraszam Go za to, że dawno się nie odzywałam. Potem opowiadam Mu o ubiegłym tygodniu; o dwóch jedynkach w szkole, o facecie, z którym piszę, o tej sukience, którą widziałam na pewnej stronie internetowej... Rozmawiając z Nim, zapominam kim jest. Zapominam gdzie jestem. Dopiero szturchnięcie mnie w ramię przez pewną kobietę sprowadza mnie z powrotem na ziemię. "Porozmawiamy potem." - znakiem krzyża kończę "modlitwę" i siadam w ławce.
***
Na cmentarnej ścieżce zobaczyłam martwego motylka. Najwyraźniej zmarzł w nocy. Zrobiło mi się go żal. Gdyby nie ludzie wokół mnie, z pewnością podniosłabym go z kamieni i położyłabym w bardziej godnym miejscu. Ale przecież jestem już prawie dorosła, a użalanie się nad martwymi stworzonkami jest dziecinne, nieprawdaż?
Kilka chwil później podobny motyl usiadł na nagrobku, przy którym stałam. Rodzice z pewnością go nie zauważyli, bo byli zajęci rozmową z dawno niewidzianymi znajomymi. Moją uwagę przykuły jego czarne skrzydła. Po chwili odleciał, a ja zdałam sobie sprawę, że dzisiejszego dnia spotykałam same motyle, a nie widziałam ani jednego kruka.
***
Co roku przy nieznanym mi grobie spotykam pewną staruszkę. Zawsze ma na głowie czarny kapelusz i jest ubrana w szare futro, wyglądające na niesamowicie drogie. Każdego roku siedzi na ławeczce przy grobie i ze łzami w oczach oraz drżącymi wargami odmawia różaniec. Czasami się załamuje i wybucha płaczem, po czym znowu wraca do modlitwy. "Przypadkowo" zrzuciłam pokrywkę znicza, która poturlała się kilka centymetrów od grobu. Podnosząc ją, byłam w stanie odczytać napis na nagrobku, czego wcześniej zrobić nie mogłam, bo zasłaniał mi stroik. Wywnioskowałam, że kobieta opłakuje swojego męża, który zmarł kilka lat temu. Od tego też czasu, co roku spotykam ją w tym samym miejscu, z różańcem w ręku i łzami w oczach. Oto jest definicja prawdziwej miłości.
***
Widok nagrobków dał mi dużo do myślenia. Zdałam sobie sprawę z tego, że ubiegły miesiąc do udanych nie należał. Chciałabym cofnąć czas i zmienić bieg niektórych wydarzeń, jednak to niewykonalne. Patrząc na języki ognia, tańczące w zniczach i wdychając powietrze przesycone siarką, doszłam do wniosku, że potrzebuję zmian. Znowu.
Nowy miesiąc jest okazją do wdrożenia w życie nowych planów. Nie jest ich wiele, jednak czy uda mi się spełnić je wszystkie?
1. Wziąć się za naukę.
Niby się uczę, niby odrabiam zadania domowe i niby codziennie jestem w szkole, ale moje oceny mówią co innego. Ciągle jestem rozkojarzona, a na lekcjach myślę o wszystkim innym, tylko nie o tym co mówi nauczycielka. Brakuje mi czasu, by spokojnie usiąść z podręcznikiem i przeczytać ze zrozumieniem temat. No i potem sypią się kapy.
2. Wziąć się za tłuszcz.
Po raz pierwszy mam prawdziwą motywację do ćwiczeń. Nie, nie zarwałam ulubionego fotela ani na wadze nie wyskoczył mi error, ale dość się dzisiaj naoglądałam grubych bab. Niekoniecznie starych, bo starość akurat rządzi się własnymi prawami (wątpię, żeby było dane mi się zestarzeć, więc na razie o tym nie myślę). Zastanawiałam się, jak można aż tak bardzo się zapuścić, żeby przewracać swoim tyłkiem ludzi stojących przy grobach. Niestety pani Szybka Przemiana Materii mnie opuściła i mój brzuch powoli zaczyna się coraz bardziej zaokrąglać. (O moim grubym zadzie nawet nie wspomnę.) Tak więc od dziś zaczynam ćwiczyć z panią Ewą i Mel B. Tak, dobrze wiem, że polegnę po dziesięciu minutach, ale od razu pomyślę o grubych zadkach i motywacja wróci. Przynajmniej taką mam nadzieję. Trzymajcie kciuki!
3. Wziąć się za taniec.
Kiedy ostatni raz tańczyłam? Oto jest pytanie. Kiedy ostatni raz się rozciągałam? Oto jest kolejne pytanie. Zaniepokoił mnie ból przy robieniu szpagatu. "O cholera." - mówię. "!@#$%" - myślę. Ponadto podczas kolacji (składającej się z pączka z marmoladą, bo sprzedawali na cmentarzu) oglądałam "Dirty Dancing". "Cholera, też tak chcę..." - mówię. "To czemu kurwa siedzisz i żresz?!" - myślę. No właśnie, czemu?
Przecież tak bardzo chcę, żeby kiedyś jakiś facet spojrzał na mnie głodnym wzrokiem.
4. Wziąć się za pisanie.
W notatniku mam tysiące nieskończonych opowiadań. Ciągle kreuję nowe światy, które ostatecznie są za płytkie, a bohaterowie za bardzo oklepani. Potrzebuję porządnego kopa w dupę, żeby wreszcie skończyć coś, co wcześniej zaczęłam. Z pseudo wierszami jest to samo. Marginesy zapisuję pojedynczymi wersami, do których nie umiem wymyślić reszty. Najważniejsze czego potrzebuję, to wena, chęci i CZAS.
Hello November. Please, be good to me.
***
***
Cały czas chodzi mi to po głowie...
Bez lustra nie umiesz żyć.
Malujesz się, żeby w ogóle być.
Mozart l'Opera Rock
Powinnam pójść do spowiedzi jak powinnam zrobić wiele innych rzeczy, może powinnam gdzieś to sobie zapisywać ;)
OdpowiedzUsuńNiby nie wierzę w symbole ale motyle same w sobie uwielbiam, a symbolizują one oprócz duszy i szczęścia również kruchość życia. (Nie wspomnę o tym że jeszcze przeczytałam, że jest to jeszcze symbol satanistyczny)
Mi wystarczy wf ;>
Taa, ja dziś na cmentarzu zamiast skupić się na tym czym powinnam rozglądałam się za chłopakami, oj nieładnie.
Mozart <3
Motylki pomiotami szatana? Nigdy bym się nie spodziewała.
UsuńMasy przybyło więc trzeba rzeźbić :p Na wf nigdy bym się nie odchudziła. Szczerze, to nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz się na nim spociłam ;)
Od Mozarta już się nigdy nie uwolnię :p Mikelangelo <3 :D
Tydzień temu miała różne dziwne pomysły. Myślałam o jakiś wielkich zmianach. Najpierw powiedziałam mamie, że chciałabym wybrać się na kurs tańca, ale gdy uświadomiła mi, że nie mam na to pieniędzy, plan runął (chociaż pozostaje opcja dla mnie jako samouka, ale to już nie wyglądałoby kolorowo), a co jeśli właśnie marnuję swój ukryty talent taneczny . Potem dopadła mnie chęć na zmianę fryzury, ale ciężko mi się rozstać z długimi włosami.
OdpowiedzUsuńDla mnie jest bardzo takie dziwne to, że niektórzy ludzie nagle przypominają sobie o swoich bliskich zmarłych dopiero 1 listopada. Smutne.
Życzę powodzenia w realizacji zadań i wytrwałości w ćwiczeniach. Aż przypomniało mi się jak w wakacje zawzięcie biegałam...oj, przydałoby się ograniczyć słodycze ;)
Nigdy nie rozstanę się ze słodyczami. Od dziecka dziennie pochłaniam przynajmniej jedną tabliczkę czekolady i nigdy nie narzekałam na nadwagę. Oponce na brzuchu winne zapiekanki z Tesco, w których zakochałam się niedawno :p
UsuńZ tańcem mam podobnie. Zawsze chciałam być baletnicą, ale nie było mowy o nauce w szkole. Tańczę i rozciągam się dla samej siebie, co często mi się przydaje, bo jak mam ręce zajęte, to światło wyłączam stopą ;)
Włosów już nigdy nie obetnę. Ostatnim razem płakałam przez tydzień.
Teraz, kiedy wracam ze szkoły, po prostu brakuje mi słodyczy, jestem przyzwyczajona, że w domu zawsze znajdę coś słodkiego. Wielokrotnie powtarzam sobie, że zacznę ich unikać, ale... od poniedziałku. Bardzo brakuje mi wakacyjnych chwil, kiedy to zdążyłam odzwyczaić się od niezdrowego jedzenia. Było ono dla mnie czymś okropnym, pochłoniętym tłuszczem albo cukrami. Zdążyłam wyrobić sobie pewien nawyk unikania ciężkich potraw. Było już tak dobrze i zdrowo! Przyszedł wrzesień, a wraz z nim większy brzuszek :/ Szkoda trochę, teraz jest mi ciężko prawidłowo się odżywiać.
UsuńDoskonale pamiętam jak byłam mała i razem z siostrą przebierałyśmy się w spódniczki, a potem tańczyłyśmy przy muzyce z programu "Jaka to melodia?". Może jednak to jest coś co powinnam robić, tańczyć? :)
Do włosów trzeba mieć swojego zaufanego fryzjera, inaczej może nie wyjść się z salonu cało :D
Wraz z rokiem szkolnym moją zdrową dietę szlag trafił. Jem nieregularnie, raz się obżeram jak świnia, raz zasypiam bez kolacji, w ogóle nie jadam śniadań ani obiadów. Słodycze to tylko zapychacze, dzięki którym jeszcze funkcjonuję. A brzuszek rośnie, bo jem pierdoły.
UsuńJak byłam mała, po obejrzeniu jakiegokolwiek musicalu, zawsze przez kilka dni miałam fazę na śpiewanie i tańczenie. Zostało mi to do dzisiaj :p
Nie ufam już żadnym fryzjerom. Końcówki podcinam sama, a po ostatnim "kryzysie" już nigdy nie zafarbuję włosów. Straciłam 2/3 tego, co miałam na głowie ;(
W takim razie bierzemy się za siebie! Szkoda, że nie ma w pobliżu osoby, która by mnie pilnowała, czasami sobie myślę, że taki osobisty trener to byłoby coś wspaniałego :D
UsuńChwilami to potrafię się nieźle nakręcić i mieć ambicje na branie udziału w jakiś kursach, kupieniu czegoś itd, szkoda tylko, że wszystko tkwi tylko w głowie, gorzej z działaniem. :/
Końcówek nie boję się podcinać u fryzjerki, ale jeśli chodzi o jakąś zmianę fryzury to mam dawnego zaufanego fryzjera, na którego mnie już nie za bardzo stać, bo ceny ma kosmiczne, ale przed pójściem na studniówkę na pewno się do niego wybiorę, bo to co robi zasługuje na taką cenę. Włosów jeszcze nigdy nie farbowałam, chociaż od pewnego czasu kuszą mnie farby. Jednak jak będę już chciała zmienić kolor to na początek wybiorę krem koloryzujący :)
No to do dzieła ;)
UsuńJa zawsze spisywałam grzechy na karteczce i później je odczytywałam, bo panicznie bałam się, że któregoś zapomnę :D
OdpowiedzUsuńW takim razie trzymam kciuki za postanowienia! Ambitne, ale wierzę, że dasz radę :)
A może całą spowiedź napiszę na kartce i po prostu dam księdzu? Swoją drogą, jak spowiadają się niemi?
UsuńMuszę dać radę ;)
użalanie się nie jest dziecinne. ja bym zapewne podniosła i przeniosła. :) może faktycznie spowiedź Ci się przyda?
OdpowiedzUsuńTeraz żałuję, że tego nie zrobiłam.
UsuńSpowiedź zawsze mi pomaga. Ale ciężko jest mi do niej iść.
Trzymam kciuki, abyś w swoich postanowieniach została jak najdłużej! Szczególnie te ćwiczenia.
OdpowiedzUsuńMotywację mam, teraz tylko muszę znaleźć czas.
UsuńDałaś mi do myślenia tym postem... Punkty od 1 do 4 jakby wyciągnięte z mojego życia. W ogóle jak to czytałam, to czułam się jakbym czytała swoje myśli. A co do tych ciach, to możesz napisać na Spotted. :P Pozdrawiam i zabieram się za czytanie Twoich wcześniejszych notek. Wiem, że mnie wciągnie. :)
OdpowiedzUsuńCiężko by było sprecyzować te ciacha. Wszyscy byli ubrani na czarno ;p
UsuńDziękuję za miłe słowa :)
1 listopada mam skrajne refleksje. Smutek pomieszany z radością. Zawsze jest dziwnie. Inaczej niż każdego dnia.
OdpowiedzUsuńPostanowienia ambitne. Szczególnie ćwiczenia będą trudne. Ale powodzenia. Ponoć po tygodniu intensywnych ćwiczeń wszystko staje się prostsze i więcej można wytrzymać ;)
Powodzenia.
Jak przetrzymam pierwszy tydzień, to potem będzie już z górki. Ostatnim razem poległam, ale teraz mam zamiar walczyć! :p
UsuńBzdura! Użalanie się nad martwymi stworzeniami nie jest dziecinne! :-)
OdpowiedzUsuńTeż tak twierdzę, ale "dorośli" mają inne zdanie.
UsuńMasz rację. Zgadzam się.
OdpowiedzUsuńCudowny wpis :)
OdpowiedzUsuńMądrze piszesz i to mi się podoba :)
Serdecznie zapraszam do mnie
może ci się coś spodoba :D
Myślę, że zmiany są dobre tylko trzeba do nich dojrzeć. Powodzenia w ćwiczeniach i powrocie do tańca i pisania. Trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńPrzydadzą się ;)
UsuńKiedyś, jak byłam młodsza, z mamą znalazłam na chodniku myszkę, która ledwo żyła, krew leciała jej z pyszczka, zapewne zjadła trutkę.
OdpowiedzUsuńOdeszłyśmy, ale kilka kroków później coś mnie naszło, zawróciłam mamę i przeniosłyśmy zwierzątko z daleka od chodnika, gdzieś pod jakieś drzewko na trawę, tamto miejsce wydawało mi się odpowiedniejsze na skończenie się jej żywotka. Sama nie wiem dlaczego, taki odruch.
Wzruszyłam się czytając o kobiecie nad grobem swojego męża.
Wiesz co zauważyłam? Prędzej pomogłabym zwierzęciu niż człowiekowi...
UsuńNiesamowita jest taka rozmowa z Bogiem. Niesamowite jest to, że kocha pomimo wszystko i zawsze wybacza.
OdpowiedzUsuńA to uczucie tej Staruszki .. Niesaamowite. Smutne jest to, że przy dzisiejszym komercyjnym świecie definicja miłości zmienia się..
A co do postanowień trzymam kciuki! : )
taka-se-nazwa.blog.onet.pl
Tylko w taki sposób potrafię z Nim rozmawiać. Wierszowane modlitwy mnie nie przekonują.
UsuńWszystko ewoluuje. Tylko miłość się cofa.
Podziwiam ludzi za taką relację z Bogiem. Nie wiem, czy istnieje, ale podziwiam.
OdpowiedzUsuńPS: odnośnie motyli - kolekcjonuję. Od zawsze mnie jakoś fascynowały.
UsuńSama mam wątpliwości co do Jego obecności. Ale zawsze rozmawiałam z wyimaginowanymi przyjaciółmi, więc z Nim też mogę mówić.
UsuńMnie także motyle na swój sposób fascynują. Najbardziej te czarne.
Fajnie, że masz jakieś postanowienia. To już pierwszy krok ;))
OdpowiedzUsuńTeraz tylko ich dotrzymać ;)
UsuńChciałabym mieć tyle chęci i czasu na to wszystko, a tym bardziej dopełnić stawianych sobie obietnic ;)
OdpowiedzUsuńTrzymam jednakże za Ciebie kciuki :*
Ściskam!
Dziękuję :) Mam nadzieję, że mi się uda :p
UsuńWziąć się za naukę, również muszę się do tego bardziej przykładać :D
OdpowiedzUsuńPOZDRAWIAM I ZAPRASZAM DO MNIE :*
Z tym jest u mnie najgorzej :/
UsuńTa listę rzeczy do zrobienia mogłabym sobie odgapic ;-) no z, pominięciem tańca.
OdpowiedzUsuńTez miałam iść do spowiedzi ale jakoś nie umialam... O zgrozo
Nie obrażę się ;p
UsuńMusisz jakoś pokonać ten strach. Wiem, że jest ciężko.
Cmentarz to takie miejsce na którym panuję ciągła nostalgia, która swój punk kulminacyjny ma właśnie 1 listopada, czasem to jedyne miejsce gdzie można spotkać rodzinę w komplecie. dlatego też cenie i szanuję te święto. Ja również co rok spotykam tych samych przypadkowych ludzi.
OdpowiedzUsuńJednak podczas tych spotkań z rodziną, nie należy zapominać o zmarłych.
UsuńLubię to święto. Szkoda, że jest tylko raz w roku.
Może lepiej z Nim tak na luzie pogadać? Powiedzieć co leży na sercu. A nie jak np ja... tak sztywnie. Od dechy do dechy...
OdpowiedzUsuńDla mnie tak jest lepiej.
Usuń