wtorek, 20 sierpnia 2013

Gdy ciacho z Lidla okazuje się twoją rodziną

Cudowny rześki poranek. Przyjemny chłód panujący w pokoju, jest konsekwencją niezamkniętego na noc okna. Wilgotny wiatr kołysze firaną. Wyłączam odtwarzacz i wyjmuję słuchawki z uszu. Dochodzi mnie śpiew ptaków, mieszkających na okolicznych drzewach. Przeciągam się i leniwie wyczołguję spod zagrzanej pościeli. Kolejny dzień ciszy.

Na śniadanie świeża bułka i czekoladowy deser. W tle MTV Rocks i "Supersoaker" Kings of Leon. Z dołu dochodzą mnie kroki na schodach, po kilku sekundach słyszę dzwonek do drzwi. Znajomy głos... Chwila. O Jezu!

W panice biegnę do pokoju i zdejmuję piżamę, składającą się z ponaciąganej, białej bokserki i zielonych majtek w czarne groszki. Szybko rozplatam warkocz i myję twarz. Kroki coraz bliżej, ale tylko jeden głos. Tylko on. Kolega taty nie zabrał ze sobą syna...

Siedzę w salonie razem z rodzicami i gościem. Piją kawę, ja ukochaną zieloną herbatę. Rozmawiają o pracy, królikach, pytają o moją kuzynkę... Moment. Co go obchodzi moja kuzynka?

Po dwóch godzinach gość odjeżdża. "- Mamo? Kto to był?" - pytam podczas wycierania do sucha filiżanek. "- Nie pamiętasz go? To mój kuzyn, no wiesz, ze strony dziadka, z Kłokocina." Stop. Rodzina? Przeprowadzam krótki wywiad z mamą. Okazuje się, że ciężko byłoby mi pamiętać rodzinę pana Ernesta, skoro odwiedzaliśmy ich, gdy miałam pięć lat. Jednak rozmowa przywołuje pewne obrazy. Przypominają mi się niemieckie słodycze i dziesięć euro, które dostałam "na loda" (tyle kasy...). Pamiętam, że z jednym z jego synów huśtałam się kiedyś na huśtawce i bawiłam się samochodzikami najmłodszego. Cała czerwona pytam, kim był ten chłopak ze sklepu. "- Jego najmłodszy syn. Teraz ma 23 lata. Dwaj pozostali już są po trzydziestce." W głowie znikąd rozlega się zdanie: "Możesz pobawić się autkami Dawida. Nie ma go w domu, potem wszystko posprzątam." Ojej...

Dawid? Ciacho Dawid... No nawet pasuje. Nie mam odwagi pytać mamy, jak się nazywa. Dla mnie będzie Dawidem. Cudownym ciachem z Lidla, którego autkami się bawiłam. Jedno mu nawet próbowałam zwędzić, ale nie weszło do kieszeni. Kto by pomyślał, że ten obsmarkany blondasek wyrośnie na takiego seksownego surfera.

Może przydałoby się wzmocnić rodzinne więzy? Nie mam nic przeciwko niedzielnym odwiedzinom.

8 komentarzy:

  1. A ja nie mam żadnych przystojnych kuzynów. Żadnych, którymi mogłabym się pochwalić. Sami młodsi i szału nie ma. ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami warto jest być najmłodszym w rodzinie :)

      Usuń
  2. łomatko :) trochę pech. Ja z dużą częścią mojej rodziny w ogóle nie utrzymuję kontaktów. Wiem jak wyglądają ale pomimo tego że mieszkają w sąsiedniej miejscowości wcale się nie odwiedzamy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie ostatnio się nie przelewa. Ze strony mamy ciągłe kłótnie o rozwiedzioną kuzynkę, a ze strony taty spór między jego siostrami o ziemię babci. Jak przychodzi co do czego, to nawet kartki świątecznej nie ma komu wysłać. A szkoda, bo jak okazuje się, mam ciekawą rodzinę :p

      Usuń
  3. Wcale się nie dziwię, też bym nie miała ;)
    Dziękuję :) na Twojej focie widzę też cudnego ogonka, kociak czy kicia? :)

    Będę zaglądać, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwie się Tygrysek, niestety nie jest mój :(

      Usuń
  4. Mogłabyś zacisnąć więzi rodzinne, a później się Nam pochwalić kuzynem. :D

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz wiele dla mnie znaczy. Z chęcią odwiedzam nowe blogi, ale nie musisz zostawiać mi swojego adresu (chyba, że nie udostępniasz go w swoim profilu). Dziękuję wszystkim moim czytelnikom. Bez was pisanie nie miałoby sensu.