wtorek, 23 lipca 2013

Blue eyes

W przypływie chęci i odrobiny wolnego czasu, zabrałam się za opisywanie mojego wczorajszego snu. Planowałam sklecić tylko kilka konkretnych zdań, ale wyszło mi ich odrobinę więcej. Przeczytałam cały tekst kilka razy i... doszłam do wniosku, że go nie opublikuję. Nie dlatego, że jest dość "intymny", tylko, że to jedno z wielu krótkich opowiadań, które wyszło mi całkiem nieźle (przynajmniej ja tak uważam). Gdybym opublikowała je teraz, tutaj, to ktoś mógłby je bez problemu skopiować i przywłaszczyć sobie jako swoje.

Nieraz planowałam zacząć pisać książkę i nieraz tak zrobiłam. Pomiędzy kartkami przeróżnych tomisk na moich półkach, można znaleźć niejedno niedokończone opowiadanie. Nigdy nie miałam sił, by skończyć coś pisać. Brakowało czasu, prywatności, chęci i co najważniejsze - pomysłów. Jednak to, co śniło mi się dzisiaj, można spokojnie skończyć. Dopowiedzieć resztę, tego cudownego snu. I zamierzam to zrobić.

Miałam mnóstwo marzeń. O wielu z nich już wiecie (np. o tym, że chciałam być tancerką). Kolejnym marzeniem. które ma jeszcze szansę na realizację, bo na to nigdy nie jest za późno, jest pisanie. Chciałabym takiej sławy jak J.K. Rowling. Mieć rzeszę czytelników, rozdawać autografy, a co najważniejsze - robić to, co kocham i jeszcze zgarniać za to przyzwoitą kasę.

***
Śniły mi się oczy. Cudowne, ogromne, błękitne oczy, przeszywające mnie na wskroś. Opadały na nie czarne, przydługie włosy, które aż przyjemnie było dotykać. Czułam niesamowitą bliskość. Miałam wrażenie, że to dzieje się naprawdę, ale szybko zdałam sobie sprawę, że to tylko przepiękny sen, w którym mogłam sama sterować swoim ciałem. Czułam jego pocałunki. Były tak realne, że aż nie chciałam się nigdy więcej obudzić. Pragnęłam zostać po drugiej stronie, razem z tym cudownym mężczyzną, który najwyraźniej nie dostrzegał moich wad. Wreszcie byłam szczęśliwa.

***


Cudowny świat fantazji i odwzajemnionych uczuć... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz wiele dla mnie znaczy. Z chęcią odwiedzam nowe blogi, ale nie musisz zostawiać mi swojego adresu (chyba, że nie udostępniasz go w swoim profilu). Dziękuję wszystkim moim czytelnikom. Bez was pisanie nie miałoby sensu.