wtorek, 23 lipca 2013

90 60 90

Właśnie wróciłam z treningu z siostrą. Owy trening odbył się piętro niżej, ale ledwie doczłapałam po nim do mojego pokoju. Czterdzieści pięć minut przysiadów z wyskokiem, pajacyków, pompek, brzuszków i sprintu dla rozluźnienia. Spociłam się jak dzika świnia na rodeo. Jared Leto byłby ze mnie dumny (no może nie do końca).

Wczoraj zrobiłyśmy sobie przerwę po dwóch dniach mordęgi, a dzisiaj uderzyłyśmy w nieznośne oponki z podwójną siłą. Treningi dają mi nie tylko przemoczone od potu ubrania, ale też godzinę sam na sam z siostrą. W końcu zaczynam odkrywać, jak silną więzią jest rodzeństwo.

Zanim wskoczę do wanny, muszę trochę ochłonąć, bo mogę w niej zemdleć. Moja kondycja jest tak marna, że po pierwszym ćwiczeniu sapię jak pies. Trzeba to zmienić.

Myśl o idealnym, płaskim brzuchu i smukłych udach. Myśl o facecie, który kiedyś zobaczy cię nagą. Myśl o bikini, które kiedyś założysz. Myśl o perfekcji.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz wiele dla mnie znaczy. Z chęcią odwiedzam nowe blogi, ale nie musisz zostawiać mi swojego adresu (chyba, że nie udostępniasz go w swoim profilu). Dziękuję wszystkim moim czytelnikom. Bez was pisanie nie miałoby sensu.