Niania na pełny etat. Od powrotu ze szkoły zajmuję się dziećmi siostry. Najpierw kąpiel w basenie (co prawda wysokość wody sięgała nieco ponad 5 centymetrów, a średnica basenu wynosiła 60 centymetrów. Dodatkowo wolę nawet nie myśleć ile razy dzieci zsikały się do wody.), potem męczenie królików, bieganie po polu, duszenie kur i objadanie się waflami z karmelem. Teraz leżę razem z dziećmi na podłodze w pokoju, bo wszyscy jesteśmy tak wykończeni, że nie mamy nawet siły, by doczołgać się do kanapy. Milo ogląda ukochaną Peppę, Lenka ciągnie mnie za duży palec stopy, a ja męczę się z qwerty. (Mam za grube palce.)
Na dworze wszyscy pracują. Malowanie balkonu, wycinanie bzu, który się złamał, suszenie siana... Dopiero się zacznie. Co roku tak jest. Wakacje = praca. Malowanie okien, praca na polu, przycinanie choinek, przekopywanie ogrodu... Życie na wsi ma jednak wady.
Dzisiaj ostatni dzień sprawdzianów: matematyka i polski. Polski zawaliłam, bo było pięć pytań otwartych (dupa Jasia), a matematyka jakoś mi poszła. Tak w ogóle to jestem pozytywnie zaskoczona trójką ze sprawdzianu z trygonometrii. Wiem, że temat banalny, ale pisałam sprawdzian po terminie i dowaliła mi testem z repetytorium z Operona. W rezultacie miałam siedem punktów na dziesięć, co jak na mnie jest dużo. W środę czeka mnie jeszcze recytacja "Ody do młodości", ale gdzieś mam co dostanę, bo i tak mam cztery na koniec. Chociaż po dzisiejszym sprawdzianie... Fuck.
Jestem wykończona. Czuję, że zasnę w wannie. Planuję dzisiaj zacząć oglądać "Czystą krew" (po raz setny chyba). Skończyły mi się wszystkie seriale, a kolejne sezony rozpoczną się dopiero jesienią, co po części mnie nie cieszy, bo jesień = szkoła. Fuck po raz drugi.
Boże, daj mi już wakacje, proszę!
Już dłużej nie wytrzymam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz wiele dla mnie znaczy. Z chęcią odwiedzam nowe blogi, ale nie musisz zostawiać mi swojego adresu (chyba, że nie udostępniasz go w swoim profilu). Dziękuję wszystkim moim czytelnikom. Bez was pisanie nie miałoby sensu.