wtorek, 4 czerwca 2013

No power

Jeszcze nigdy nie przyszłam do domu taka wykończona. Piętnaście minut spacerku, bo się ludziom strajkować zachciało. I tak nic nie zdziałacie.

Jutro mogę już wykreślić z kalendarza, bo gdy tylko wrócę ze szkoły będę musiała niańczyć dzieci. Mama odprawia urodziny i jak zwykle zjedzie się ta wrzeszcząca strona rodzinki (tzn. lokatorzy z dołu przyjdą na górę). O nauce na sprawdzian z biologii mogę zapomnieć. A miałam nadzieje na piątkę na koniec...

Dzieci się na dole zbijają. Przed chwilą któreś wleciało na kaloryfer, tyle że po płaczu ciężko mi rozróżnić które. Tak samo ryczą. A nie. To Milo.

Ta pogoda mnie dobija. Ogólnie lubię deszcz i jak na dworze jest ponuro, no ale bitch please. Jest czerwiec, a ja wyciągam z szafy jesienne płaszcze. Do szkoły dojeżdżam mokra, do domu przychodzę mokra... Nie cierpię być mokra!

DAJCIE MI WAKACJE, BŁAGAM! Mam już dość...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz wiele dla mnie znaczy. Z chęcią odwiedzam nowe blogi, ale nie musisz zostawiać mi swojego adresu (chyba, że nie udostępniasz go w swoim profilu). Dziękuję wszystkim moim czytelnikom. Bez was pisanie nie miałoby sensu.