środa, 26 czerwca 2013

Feelings...?

Blondynka z ciemnym ombre siedzi naprzeciwko bruneta. Pomiędzy nimi grafitowa płyta kawiarnianego stolika i nadgryziony hot-dog. Chłopak trzyma ją za rękę i bawi się jej palcami. Ona spuszcza wzrok, skromnie się uśmiecha, szczęśliwa jak nigdy wcześniej. Przysuwa bliżej krzesło, chwyta kosmyk jej włosów po czym wdycha ich słodką woń. Przez chwilę patrzą sobie w oczy, potem spuszczają wzrok i toną w ciszy. Trwają tak minutę, wstają od stolika, chwytają się za ręce i wychodzą. Szczęśliwi jak nigdy wcześniej.

Widziałam ten krótki epizod z ich życia. Byłam w tym samym miejscu, o tym samym czasie. Tylko okoliczności były inne. Ja przyszłam tam razem z wygłodniałą siostrzyczką, by wchłonąć burgera. Ona przyszła tam z nim, by przeżyć coś niesamowitego.

A ja jak zwykle siedziałam i jadłam.

Od dawna nie widuję obiektów mych westchnień. Jeden woli wydawać kieszonkowe na paliwo do skutera, drugi chyba zmienił szkołę. Myślę, że nawet gdyby teraz, któryś z nich wszedł do autobusu, seksowny jak nigdy, to i tak niczego by to nie zmieniło. Coś we mnie umarło. Te uczucia, którymi ich darzyłam. Czy ja w ogóle coś czułam, czy tylko mi się wydawało?

Idę środkiem korytarza. Zmierzam prosto do klasy, nie patrzę na boki, nie odwracam się za siebie. Nie rozglądam się za licealistami. Idę i nie myślę o tym, że mam siedemnaście lat i pustą kartę. Zero przeszłości, którą można by wspominać.

Nie chcę licealisty. Nie chcę moich rówieśników. Przekonałam się jacy są. To dzieci. Może i ja wyglądam jak dziecko, ale wewnętrznie jestem grubo po trzydziestce. Wyrosłam z tego. Z ulotnych miłostek, szkolnych romansów. Nigdy ich nie zaznawszy, czuję, że ich nie potrzebuję. Uczę się na błędach moich znajomych, koleżanek, kolegów, siostrzyczki...

Nie jestem zakochana. Nie będę zakochana. Nie w najbliższej przyszłości.

Przechodząc obok siedemnastolatków nic nie czuję. Pustka. Zero emocji. Mijam zwykłego człowieka. Ucznia. Dziecko.

Jestem bardziej dojrzała niż ludziom się wydaje. Zawsze byłam biernym obserwatorem. Chłonę to, co mówią inni. Myślę nad tym i w myślach dopowiadam swoje. Sama dla siebie. Nikt nie wie co czuję, co uważam, jak ocieniam innych. Ich to nie obchodzi, a to nawet dobrze.

Wyprana z emocji. Zamknięta na uczucia. Dojrzała "kobieta"...

Bawi mnie to wszystko. Śmieszą mnie te zmiany statusów na facebooku. Dziewczyno, przecież i tak nie zostaniesz jego żoną! On cię zdradzi i to nie raz! Jest za młody, za głupi!

Nie chcę chłopaka. Chcę mężczyzny. Więc poczekam.

Może jeszcze wyładnieję. Może wreszcie pozbędę się pryszczy, urosną mi cycki i wykształci się talia. Może poznam tak samo pojebaną osobę, jaką jestem ja. Chociaż wątpię, że na świecie jest więcej takich ludzi.

Panie Boże, czemu się nie odzywasz? Czemu ciągle milczysz? Czyżbyś Ty także był "biernym obserwatorem"? Mnie na Twoim miejscu szlak by trafił. Widzieć tyle głupoty i nic z tym nie robić. Powiesz, że mam tą samą sytuację. Ale co ja mogę zdziałać? Mnie nikt nie słucha. Ty tylko odchrząkniesz, a ludzie w gacie popuszczą. Przemyśl to. Może zdziałasz coś z tym światem, tymi ludźmi. Bo ja nie dam rady.

Amen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz wiele dla mnie znaczy. Z chęcią odwiedzam nowe blogi, ale nie musisz zostawiać mi swojego adresu (chyba, że nie udostępniasz go w swoim profilu). Dziękuję wszystkim moim czytelnikom. Bez was pisanie nie miałoby sensu.