Dopiero dzisiaj uświadomiłam sobie coś, co powinnam była już dawno wbić do swojego tępego łba. Będę sama. Zawsze. Bo nikt nie zechce takiego koszmaru jak ja. Nikt nie jest na tyle głupi ani zdesperowany, żeby zakochać się w czymś takim. Nadszedł czas żeby w końcu się z tym pogodzić, żeby zaakceptować to, że zawsze będę sama, bo nigdy nie urosną mi cycki, nigdy nie wyleczę trądziku i nigdy nie zmienię tego jaka jestem. Nie umiem się zmienić. Nie potrafię. Wybacz Panie Boże, poddaję się. Chyba, że właśnie tego chciałeś. W takim razie gratuluję. Udało ci się.
Może to nie tylko przez mój wygląd jestem sama. Pewnie też dlatego, że wolę komputer od dyskotek, gry od kina i zapiekankę z tesco zamiast wypadu na pizzę z kumplami. Właściwie to sama nie wiem czego chcę. Jestem samotna, ale czy smutna? Gdybym kogoś miała, to 24/h musiałabym udawać. Walczyć ze samą sobą. Nie mam nikogo. Jestem sama. Nie muszę łykać validolu. Nie muszę mieć worka w kieszeni. Nie muszę wstawać w weekendy godzinę wcześniej, żeby ogarnąć mój pryszczaty ryj. Jestem sama. I sama przed sobą nie muszę udawać.
Jestem sama. Płaczę czytając romansy, załamuję się oglądając komedie romantyczne, pragnę umrzeć widząc zakochane pary. Życie nie ma sensu jeżeli nie masz dla kogo żyć. Nikogo nie obchodzę. A chciałabym. Chciałabym mieć tę cholerną świadomość, że jest ktoś kto o mnie myśli, kto pragnie być przy mnie. Zawsze. Ale po co sama siebie oszukuję. Nie ma na świecie ludzi którzy są aż tak posrani. Nikt mnie nie chce.
Po co ja się w ogóle staram? Po cholerę staram się zwalczyć te pryszcze i jakoś wyglądać. Po co, skoro i tak nikt na mnie nie patrzy? Nikogo nie interesuję. Bo i nic interesującego we mnie nie ma. Ludzie mnie nie znają, bo nie mają skąd. A ja nienawidzę tłumów. Z jednej strony jestem samotnikiem, ciągle zamknięta w sobie. A z drugiej chcę się przed kimś otworzyć, chcę żeby ktoś przy mnie był. Jestem jednym wielkim paradoksem...
Boże, napraw mnie. A jak się nie da, to zabij tę cholerną nadzieję. Mam dość tej ciągłej samotności. Nigdy się do niej nie przyzwyczaję.
ZABIJ TĘ CHOLERNĄ NADZIEJĘ!
Mam dość Panie Boże...
Widzisz? Wróciłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz wiele dla mnie znaczy. Z chęcią odwiedzam nowe blogi, ale nie musisz zostawiać mi swojego adresu (chyba, że nie udostępniasz go w swoim profilu). Dziękuję wszystkim moim czytelnikom. Bez was pisanie nie miałoby sensu.