Wolność. Zero szkoły, zero udawania, zero bólu brzucha. Nienawidzę tej szkoły i ani trochę nie chce mi się do niej wracać. Całe życie zmarnowane, bo i tak będę szukać aluminiowych puszek w koszach, a jak mi się poszczęści to w wieku trzydziestu lat zdiagnozują u mnie raka. Takie będzie, zobaczycie. To wcale nie pesymizm, tylko realizm. Wszyscy pomrzemy. Skonamy przez tego cholernego raka, bo nigdy na to dziadostwo nie znajdą leku. Albo znajdą dzień po mojej śmierci. Bo jak powszechnie wiadomo moim życiem rządzą prawa Murphy'ego.
Po obiedzie idę z mamą do mojej cioci na urodziny. Trzykilometrowy spacerek - no me gusta nada.
Zasrana pogoda. Ciągle narzekam...
Szajs to wszystko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz wiele dla mnie znaczy. Z chęcią odwiedzam nowe blogi, ale nie musisz zostawiać mi swojego adresu (chyba, że nie udostępniasz go w swoim profilu). Dziękuję wszystkim moim czytelnikom. Bez was pisanie nie miałoby sensu.