Po raz kolejny przyrzekam sobie, że ostatni raz przez niego płaczę. Chociaż płakać będę zawsze, bo można go (o pana M. chodzi) bez problemu porównać do najseksowniejszego aktora na świecie. Nie dość, że ma cudowne błękitne oczy, idealnie zmierzwioną grzywkę i cholernie podniecający głos, to jeszcze ma czelność słuchać Slipknota i mieć matematykę w jednym palcu. A na dodatek mieszka w tej samej wsi co ja, bo się tu przeprowadził. No kurwa! Chodzący ideał. Ale jak się okazuje nawet ideały mają wady. Otóż ów kolega jest ciut za niski i olewa brzydkie lale. A to niefajnie.
Druga kwestia, która cholernie mnie wkurwia, to to, że ja nigdy nie będę ideałem. Nigdy nie sprostam wymaganiom facetów. A to dlatego, że w genach mam trupie sińce pod oczami (z którymi nawet podkład nie wygrywa) i małe cycki ( które mi nie urosną, nawet jakbym sterydy wpierdalała). Ponadto nie mam talii (Górecka, wiem, że jedna stoi u mnie w garażu) i mam siano na głowie (które na dodatek tak się elektryzuje, że nie raz mnie grzebień pierdolnął). A najgorszy koszmar to moje nogi. Ściślej mówiąc - kolana. Są okropne. Nie dość, że zdobi je pełno blizn, bo jak byłam mała moim ulubionym sportem było zbieganie po kamienistej ścieżce w dół (ale to wszystko przez sąsiadki, które mnie do siebie wołały), to jeszcze nie potrafię nic zrobić z tym tłuszczem pod kolanami (to tłuszcz, nie woda). Przez to wstydzę się chodzić w kieckach. Ba! Nawet na wf muszę mieć spodenki zakrywające kolana. Ma maksa wkurwia mnie też to, że moje ręce przypominają odnóża patyczaka, a nogi mam jak dwa balerony z masarni. Ogólnie dupę mam strasznie wielką. Zawsze gdy zaczynam ćwiczyć, to zamiast zrzucić tłuszcz z nóg, chudną mi ręce. I wszystkie diety szlak trafia, bo nawet jak wymachuję tylko nogami, to nie chudną mi one ale reszta ciała. I ma też okropny brzuch. Bleee...
Jak widać ciało mam ohydne. Ale osobowość jeszcze gorszą, serio mówię. Na jakąkolwiek bym stronę nie weszła, to wszędzie pełno memów, jak to faceci kochają dziewczyny, które grają na komputerze albo oglądają wrestling. Gówno prawda. Oni lecą na cycki, a nie na osiągnięcia w warcrafcie. Osobiście jestem kompletnym maniakiem komputerowym, potrafię strzelać do szwabów albo sprzedawać headshoty świrniętym mieszkańcom Rapture przez cały dzień. I jakoś nie widzę żeby ktoś się za mną uganiał. " Dziewczyna gracz to skarb!" Gówno prawda. Prawdziwy związek stworzę tylko ze swoim laptopem i ukochanym BioShockiem.
No to sobie ponarzekałam.
Koniec. Zapomnij idiotko o panu M., o panu X. i o innych świniach, którzy nawet na ciebie nie spojrzą, bo nie masz cycków. Nie spełniam wymagań systemowych, jestem przestarzała. Byłabym ideałem w wiktoriańskiej Anglii. Po chuja się urodziłam w XX wieku?!
Boże, nie miałabym nic przeciwko, gdybym rano obudziła się piękna. No wiem, takich cudów nie potrafisz...
Litości! Amen.
Aha! Jak dzisiaj sprzątałam to znalazłam wreszcie lampki choinkowe. No i tak to teraz wygląda nad moim łóżkiem:
Ach... Ta wysoka jakość... Jakby co, to tam pisze "You mustn't be afraid to dream, darling." A te dwa ptaszki nad głową tego w gniazdku, są w chmurce (taka chmurka jak w komiksach, że mu się to niby śni, czy coś... Whatever.), bo ten ptaszek marzy o tym, żeby wyfrunąć z gniazda. No i potem się odważa. Wiem, przenośnia jak cholera. No i wiem, że te ptaki to ptaków nie przypominają. I spartoliłam napis. A wszystko jest w całości namalowane węglem (mam czarną kołdrę i twarz jak rano wstaję).

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz wiele dla mnie znaczy. Z chęcią odwiedzam nowe blogi, ale nie musisz zostawiać mi swojego adresu (chyba, że nie udostępniasz go w swoim profilu). Dziękuję wszystkim moim czytelnikom. Bez was pisanie nie miałoby sensu.