Złamałam cztery paznokcie, wygięłam dwie igły i nieomal połknęłam jednego ćwieka, ale torba skończona. Miałam tysiące wizji, miliony pomysłów i nic nie wypaliło. Za mało czasu, za mało chęci i materiałów. Torba nie jest jeszcze do końca skończona, bo na bieżąco będę dokupywać naszywki w "Takcie" i może dorwę gdzieś jeszcze ćwieki. Agrafki też by się przydały i chyba nawet wiem gdzie są, ale wolę zaczekać na tatę, bo znowu mnie osądzi o "przekopanie mu całych mebli".
Szału nie ma, staniki nie latają, bo to tylko trzy megapiksele. A torba wydaje się pomarszczona, bo jest pusta.
Owa powyższa torba ma już z sześć lat. Dostaliśmy ją za 265 punktów z premium club. Mój tata co roku bierze ją na pielgrzymkę do Piekar. Mam nadzieję, że nie przerazi się aż tak bardzo gdy zobaczy ten krzyż. Oj tam. Rok temu jechał z Marilynem Mansonem na środku i nikt go stamtąd nie wygonił, więc ok.
A teraz zabieram się za ścianę nad łóżkiem. Tapetę już znalazłam, przykleję ją drugą stroną, bo potrzebne mi białe tło. Klej do tapet mam gdzieś pod łóżkiem, a plakatówki w szafce. Jeszcze muszę znaleźć jakieś lampki choinkowe, ale to jak już skończę z plakatem. To do dzieła!
A wy w międzyczasie możecie sobie mnie pohejtować:

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz wiele dla mnie znaczy. Z chęcią odwiedzam nowe blogi, ale nie musisz zostawiać mi swojego adresu (chyba, że nie udostępniasz go w swoim profilu). Dziękuję wszystkim moim czytelnikom. Bez was pisanie nie miałoby sensu.