poniedziałek, 1 lutego 2016

To ja opowiem. Chcesz? (...) Byłam dzisiaj na spowiedzi. Jak przyszłam do kościoła to jeszcze pusto było. Pierwsza ustawiłam się w kolejce przed konfesjonałem. I tak czekałam, czekałam. I myślałam co powiem. Przypominałam sobie ten wierszyk, co go mówię od komunii, tylko na starość pozamieniałam niektóre słowa na ładniejsze. No i przyszedł ksiądz którego nikt nie lubi. Myślę sobie "będę dzielna, niech mówi co chce, spłynie po mnie jak po kaczce". No i z wyobrażoną kaczką przed oczami weszłam do konfesjonału i powiedziałam wierszyk. Trochę się zacięłam jak zawsze, ale to tylko dodaje wiarygodności. Skończyłam mówić i czekam na pokutę. A ksiądz mi odpowiada, że jestem bardzo wrażliwą osobą. Bo moje grzechy to mniej więcej coś w tym stylu: nie szanowałam rodziców, kłóciłam się z siostrą, zazdrościłam, byłam leniwa, nie modliłam się itd. I zwrócił uwagę tylko na to ostatnie. Że mam znalezć miejsce dla Boga. I za pokutę mam się dzisiaj pomodlić. Ale nie tak, żeby powiedzieć wierszyk, w który i tak nie wierzę. Tylko opowiedzieć Bogu swój dzień. I tak cały dzień myślałam co Bogu opowiem. I dalej myślę. (...) Nie uważam, że pokuta to kara. Zresztą ja do wiary podchodzę w inny sposób. Ale od kiedy nikt mnie do kościoła nie wozi i sama muszę co niedzielę przejść te kilka kilometrów tam i z powrotem to inaczej do tego podchodzę. I tak nie mam pojęcia o czy oni tam czytają. Nawet jak się skupiam na tym czego słucham to i tak nic z tego nie zapamiętuję. Tylko tam sobie siedzę. I myślę. Kościół to jest idealne miejsce do myślenia. A potem jak wracam do domu to zawsze się czuję taka lżejsza. A tylko tam siedziałam. Jak teraz chodzimy co wieczór na modlitwy za ciocię, to kompletnie nie wiem o czym oni tam mówią. O czym śpiewają. Nie rozumiem tych wierszyków. Nawet mnie śmieszą. Dziesięć razy powtarza się to samo i to ma coś dać. (...) Taa. Wolę siedzieć cicho i myśleć. (...) Wiem. Tak mi się wydaje, że wierszyki wymyślili po to, żeby łatwiej było nawróconym. Bo pewnie nic nie rozumieli, to przynajmniej klepali zdrowaśki i jakoś tak ich to umacniało. No tak to działa, jak w coś wierzysz to tak jest. Tak zwana siła sugestii. Ale ja nie umiem w wierszyki. Dobrze mi ksiądz powiedział. Ja muszę opowiadać. Tylko tego nie robiłam, bo myślałam, że nie ma czego. A jak już opowiadałam, to tylko narzekałam. I przy okazji płakałam. I nic dobrego to nie przynosiło. Za dużo płaczę. Dzisiaj postaram się nie płakać. (...) Nie. To przeze mnie. Bo jestem bardzo wrażliwą osobą. (...) Poszłam do księdza a czuję się jak po wizycie u psychologa. Nigdy nie byłam u psychologa, ale to chyba podobnie wygląda.

4 komentarze:

  1. Zupełnie jakbym czytała o sobie... Też często nie mogę się skupić w Kościele mimo moich starań i zazwyczaj rozmyślam wtedy o całym moim życiu. :) A co do spowiedzi... myślę, że może ona pomóc bardziej niż zwykła terapia. Ja czuję wtedy, jak spada cały ciężar z mojej duszy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasami proste słowa mówią więcej, niż mogłoby się wydawać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiara w ogóle ma ogromne znaczenie dla człowieka. Zawsze mnie fascynuje ta atmosfera w kościołach i kaplicach i miejscach świętych różnych wyznań... wszędzie tam człowiek czuje - przynajmniej ja - że tu własnie można pomyśleć.

    OdpowiedzUsuń
  4. To wygląda na to, że mądry ksiądz :) Te wierszyki, to trochę jak mantry są :D Z tym że te mają sens tylko wtedy, kiedy rozumie się ich treść i utożsamia się z nią jakoś, a takie klepanie z pamięci, to nie dziwię się, że Cię nie przekonuje. Więc opowiadanie to na pewno lepszy pomysł.
    A czy jak u psychologa... hymm, jeśli ksiądz ma psychologiczne zdolności i zna się na ludziach, to pewnie trochę tak. Choć nie powiedziałabym, że jest tak samo, ale tak naprawdę każdy człowiek może stać się dla nas takim psychologiem :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz wiele dla mnie znaczy. Z chęcią odwiedzam nowe blogi, ale nie musisz zostawiać mi swojego adresu (chyba, że nie udostępniasz go w swoim profilu). Dziękuję wszystkim moim czytelnikom. Bez was pisanie nie miałoby sensu.