sobota, 20 grudnia 2014

Od dwóch dni rozkoszuję się wolnością. Nie zapomniałam o moich postanowieniach na tę przerwę i nadal zamierzam wywiązać się z osobistych obowiązków, jednak najpierw muszę odpocząć. Tydzień próbnych matur wiązał się nie tylko ze zdwojonym wysiłkiem psychicznym, ale i walką z własnym organizmem, który po kilku dniach wybitnie wczesnego wstawania miał serdecznie dosyć. Finał był taki, że po czwartkowej geografii odpuściłam sobie resztę zajęć. Zjadłam pizzę z dziewczynami i pojechałam do domu, prosto do łóżka. Od dwóch tygodni walczę z przeziębieniem. Nie potrafię wyleczyć męczącego kaszlu, tonę w chusteczkach i zarażam wszystkich wokół. Mam nadzieję odzyskać powonienie, bo nie chcę przegapić świątecznych zapachów.
Wracając do matur - poszły mi fatalnie. Jeśli tak będzie w maju, to mogę zapomnieć o studiowaniu czegokolwiek. Najbardziej załamał mnie polski. Okazuje się, że nie potrafię czytać ze zrozumieniem. Pół godziny zajęło mi udzielenie odpowiedzi na pierwsze pytanie, która i tak okazała się błędna. Żałuję, że zajrzałam do klucza. Myśląc, że gorzej już nie będzie, zabrałam się za interpretację Baczyńskiego. Nigdy wcześniej nie pisałam interpretacji. Nie wiem nawet, jak poprawnie formułuje się tezę interpretacyjną. Kilka kluczowych słów padło w moim wypracowaniu i mam nadzieję, że poszło mi lepiej niż pierwsza część arkusza. Co do matematyki nie jestem pewna. Nie zamierzam sprawdzać odpowiedzi. Trzydzieści procent zapewne nie będzie, ale i tak mam wrażenie, że poszło mi lepiej niż z polskim. Angielski wiadomo, jestem zadowolona, chociaż już wiem, że zrobiłam kilka głupich błędów. Geografię nie wiem po co zdaję. Z nią jest na tyle dobrze, że w otwartych zawsze można coś pozmyślać. Zawsze chodzi o pieniądze, klimat, gleby, bezrobocie lub warunki sanitarne.
Odpuściłam sobie ostatnią klasową wigilijkę. Nie miałam ochoty na sztuczne uprzejmości wobec ludzi, którzy przez trzy lata odezwali się do mnie tylko wtedy, gdy coś chcieli. Nie wiem po co w ogóle chodzę do tej szkoły. Niczego się w niej nie uczę. Do matury muszę przygotować się sama i nadszedł święty czas, by się za to zabrać. Tak jak mówiłam, po tej próbnej porażce mam mobilizację do nauki.

11 komentarzy:

  1. Jak robiłam matematykę to też czułam, że lepiej mi poszła niż polski, który sprawdzałam i wiem że to była porażka, podjęłam się rozprawki, w której było totalne lanie wody, wyszłam po dwóch lekcjach do domu, nie miałam chęci patrzeć na beznadziejne pytania i zmyślać, kiedy nie potrafię...okazuje się, że nieźle dorypali nam zadań, chociaż mnie to nawet nie zmotywowało do niczego, chociaż wiem, że powinnam!
    Życzę nam powodzenia na maturze -.- wracaj do zdrówka, bo już tuż tuż święta, a zapachy je jeszcze bardziej urozmaicają ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powodzenie nam się przyda. Jeszcze o jakiś cud się pomodlę.

      Usuń
  2. Mnie również kiepsko poszła matura próbna... ;/ Życzę przede wszystkim zdrówka!

    OdpowiedzUsuń
  3. Pamiętam moje matury, zdawałam na podstawie matematykę, polski i angielski i na rozszerzeniu - biologię i chemię :)

    OdpowiedzUsuń
  4. a ja bedę trzymac za was kciuki - mnie to czeka za rok i nawet nie chcę myślę o tym

    OdpowiedzUsuń
  5. Na prawdziwej będziesz wiedziała, że musisz dać z siebie 200% albo nawet 300%. Po za tym te próbne matury zawsze straszą. Dasz sobie radę. JEŚLI WIARA CZYNI CUDA, TRZEBA WIERZYĆ, ŻE SIĘ UDA. Oczywiście nie samą wiarą maturzysta żyje, więc życzę Ci, byś się dobrze przygotowała i dała sobie radę z tym materiałem.
    Szkoła to instytucja, w której nie zawsze masz szansę się czegoś nauczyć, dlatego dobrze robisz, że przygotowujesz się sama. + niektórzy niszczą nasze wyobrażenia cudownego licealnego życia. Niektórzy (czyt. uczniowie i nauczyciele). Tak, oni potrafią skutecznie zepsuć nasze najlepsze lata.

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj rozumiem to dobrze. Też żyję z chusteczkami pod pachą.Aczkolwiek na wigilię klasową pójść musiałam. Niestety. A może i stety,bo z tymi co nie chciałam się dzielić opłatkiem się nie dzieliłam. Taki ze mnie buntownik :P Nie przejmuj się to tylko próba. Mojej kumpeli też próby źle szły,a maturę samą w sobie zdała mimo iż musiała robić prezentację,ale u niej był bardzo duży lęk przed wystąpieniami publicznymi więc też swoje wycierpieć musiała. Dasz radę wierzę w ciebie!

    OdpowiedzUsuń
  7. Matury <3 Angielski okazał się najłatwiejszy, o Baczyńskim i polskim lepiej nic nie pisać, bo w komisjach siedzą złośliwcy, na rozszerzeniu dali Różewicza, Czechowicza i tekst Herberta. Matmę pomińmy wymownym milczeniem. Żyję tylko nadzieję że w maju będzie prościej, jak zobaczą wyniki tego co zrobili.
    Ja też mam ambitne plany na te dni wolne, życzę aby udało Ci się zrobić to co zaplanowałaś ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. To prawda.. matury próbne straszą. Ja na swojej próbnej z matmy miałam 28%, byłam bliska załamania, zakasałam rękawy i ciach - 68% na oficjalnej. Polski za to poszedł mi najsłabiej. To ciekawe, że ludzie, którzy generalnie umieją pisać, a inni lubią ich czytać - wcale nie wypadają zbyt dobrze w kanonie pisania matur z ojczystego języka. Tak samo z interpretacją i tym, że sami autorzy tekstów pewnie matury by nie zdali. ;)
    Ogólnie nie łam się, będzie dobrze! Będę trzymać kciuki by poszło jak najlepiej! Jak nie Ty to kto?

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz wiele dla mnie znaczy. Z chęcią odwiedzam nowe blogi, ale nie musisz zostawiać mi swojego adresu (chyba, że nie udostępniasz go w swoim profilu). Dziękuję wszystkim moim czytelnikom. Bez was pisanie nie miałoby sensu.