niedziela, 27 lipca 2014

RAMDAGADAM

Dopiero doszłam do siebie po czwartkowej ekstremalnej pielgrzymce i babskim wieczorze połączonym z celebracją osiemnastych urodzin Gabi. Wstawanie o piątej rano, po czterech godzinach snu, nie jest dobrym pomysłem. Ze mszy pamiętam tylko, jak gryzłam się w język, by nie zasnąć na stojąco. Rozbudziłam się dopiero podczas drogi krzyżowej. Godzinne brodzenie w kałużach, ulewa i wiatr zrywający kaptury z głów miały być dla nas powtórką chrztu świętego. Przemoczeni i wyziębieni kolejne dwie godziny przesiedzieliśmy w autobusie. Nie było mowy o zwiedzaniu Jasnej Góry, choć jest tam co oglądać. Moją tradycją jest wychodzenie na wieżę, jednak przez fatalne warunki pogodowe została ona zamknięta. W drodze powrotnej podjechaliśmy do Leśniowa. Tamtejsze sanktuarium jest urokliwsze, cichsze i mniej komercyjne. Furorę robi źródełko i święte krówki, w które oczywiście się zaopatrzyłam.
Prawie pięciogodzinna podróż przedpotopowym autobusem w przedpotopowym towarzystwie minęła mi na obserwowaniu zalanej Częstochowy. Kilkukilometrowa leśna trasa przypadła na najintensywniejsze oberwanie chmury. Droga zamieniła się w rzekę, a wycieraczki nie nadążały ścierać szyby. Poruszone babcie zaczęły głośno komentować pogodę i dzwonić do swoich krewnych, tymczasem ja włożyłam słuchawki do uszu, oparłam głowę o szybę i skorzystałam ze sprzyjającej kontemplacjom aury.
Miałam czas pomyśleć, jak to w końcu ze mną jest. Od kilku lat przechodzę pewien kryzys wiary. Przestałam się modlić, a recytowane w kościele formułki stały się dla mnie bezwartościowymi wierszykami. Na pielgrzymkę jechałam tylko ze względu na mamę, która stwierdziła, że mam o co prosić. Owszem, przede mną najważniejszy rok; egzamin na prawo jazdy, matura, studia, pierwsza praca. Do podjęcia mam mnóstwo decyzji, tymczasem nie wiem co będzie jutro. Ostatecznie swoje modlitwy ograniczyłam do dwóch słów; Boże, pomóż, w kółko powtarzanych w myślach. Stać mnie na więcej, lecz na razie nie potrafię.
Gdy ulewa ustała i wjechaliśmy na autostradę, pierwszy raz w życiu zobaczyłam stado bocianów polujących na żaby. Nie wiedziałam, że te ptaszyska są takie wielkie. Żałuję, że ich nie uwieczniłam, bo była to scena jak z Animal Planet.


Do domu wróciłam przed dziewiętnastą, a za godzinę byłam już u Gabi. Zanim weszłyśmy do jej mieszkania kilka minut zajęło nam nadmuchanie balonów, w czy pomagał nam niezastąpiony chłopak Marlenki (możliwe, że to czytasz i się rumienisz, w każdym razie wiedz, że cię lubię i masz moje błogosławieństwo). Wpadłyśmy do jej mieszkania, obrzuciłyśmy balonami, złożyłyśmy życzenia i wręczyłyśmy prezent, który Marlenka misternie zapakowała w papier toaletowy, jak to na osiemnastkę przystało. Na babskim wieczorze nie mogło zabraknąć kobiecego piwa. Somersby jest kolejnym trunkiem, który jestem w stanie przełknąć. Okazuje się, że wcale nie jest zwykłym soczkiem, gdyż Siostrzyczce wystarczyła jedna trzecia butelki, by odpaść z gry (któż by przypuszczał?). Winę zwaliła na panujący w pokoju gorąc i niedospanie. Siostrzyczkę ominęło wszystko co najlepsze. Do późnej nocy/wczesnego rana siedziałyśmy na Chatroulette, gdzie gawędziłyśmy z napalonymi Hiszpanami, uroczymi Brytyjczykami i zjaranymi Serbami. Miałyśmy okazję sprawdzić nasz hiszpański w praktyce i szło nam całkiem dobrze. Marco i Milan (tak mi się wydaje) zabawiali nas serbskimi rytmami (RAMDAGADAM prześladuje moje myśli). Nie pamiętam o której położyłyśmy się spać, ani o której wstałyśmy. Wiem tylko, że to była pierwsza noc spędzona poza domem, kiedy Pani Emetofobia nie męczyła mnie swoją obecnością. Ba! w ogóle się nie pojawiła i może już nie wróci.


Moje spokojne nudne życie wywróciło się do góry nogami. Zapomniałam czym jest monotonia, a nauczyłam się spontaniczności. Nie sądziłam, że kiedykolwiek zdołam pokonać swoje fobie. Podoba mi się ta nowa ja - towarzyska, otwarta i beztroska (winą zawsze można obarczyć wino). Weszłam w pełnoletność już pięć miesięcy temu, tymczasem dopiero teraz zaczynam z niej korzystać.

21 komentarzy:

  1. Widzę, że się dzieje ^^ To dobrze, trzeba tyle korzystać z życia ile można a najlepiej jeszcze więcej.
    Co do wiary: już samo Boże pomóż to dużo, serio. Małymi kroczkami i do celu ;)
    Same 18. Ja swoją celebruję już od czwartku ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Korzystam, korzystam ;) Dobrze, że faza osiemnastek przypadła na wakacje :p
      Jeszcze się nawrócę. Tylko powolutku...
      W takim razie przyjmij spóźnione, ale szczere życzenia urodzinowe! Sto lat kochana! :*

      Usuń
  2. Nigdy nie byłam w Częstochowie, tym bardziej z pielgrzymką, ale cóż, ode mnie tam jest z sześć godzin jazdy jak nie więcej. Bardzo lubię jeździć w deszczu ;) Bociany duże? Jak dla mnie zupełnie normalne, wiele razy je obserwowałam, jak sie "pasą" na łąkach. Kiedyś jeden wystartował mi tuż sprzed nosa, bo przedzierałam się przez wysoką trawę i go nie zauważyłam.
    Kurczę, po hiszpańsku? Nieźle, ja bym sobie nie poradziła nawet po angielsku ;)
    Takie wrażenie, że moje życie nagle przyśpiesza, i przestaje istnieć coś takiego jak monotonia, miałam zaczynajac liceum ;) Aż się boję, co będzie po osiemnastce, i gdy pójdę na studia. Swiat jeszcze bardzij do góry nogami, niż teraz! Tak, przez odrobinę spontaniczności w życiu łatwiej można pozbyć sie fobii, starchów, dawnych problemów. Ja po prostu nie mam czasu o nich myśleć.
    Pozdrawiam, i oby tak dalej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak będziesz miała okazję, to skorzystaj. Lubię tam pielgrzymować, choć modlić się niekoniecznie.
      Nic nie relaksuje bardziej niż jazda w deszczu. Bociany wydają mi się ogromne! Inaczej je sobie wyobrażałam ;)
      Początek liceum był koszmarny. Kłopoty w nauce, mało czasu, stres. Dopiero po roku jakoś przywykłam. Bałam się spontaniczności, ale jak widać, okazała się lekarstwem na moje strachy ;) Życie po osiemnastce wywraca się do góry nogami, zobaczysz :p

      Usuń
  3. Zmiany są potrzebne :) Dobrze, że korzystasz z życia. Należy Ci się.
    W kwestii wiary ja miałam swój mały powrót, ale od kościoła nadal trzymam się z dala. Czasem się przejdę, bo modlitwa podczas mnie wycisza, ale podobny efekt daje mi pacierz wieczorny.
    O, takiego somersby nie widziałam. Jakie to?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopiero teraz zaczynam żyć :)
      Do kościoła chodzę z przymusu, jakoś samej mnie tam nie ciągnie. Myślę, że potrzebuję trochę czasu...
      Jeżynowe :) Bardzo mi smakuje.

      Usuń
  4. Wiesz, mi też jest jakoś ostatnio zupełnie nie po drodze do kościoła. W kwietniu też byłam na pielgrzymce do Częstochowy - wyjazd dla maturzystów. Nie miałam najmniejszej ochoty tam jechać, jako że wychodziłam z założenia, że Bóg i tak przecież nie nauczy się za mnie do matury. Ostatecznie wybrałam się, żeby mama nie marudziła. Byłam, zobaczyłam, dziękuję bardzo.
    Somersby jest faktycznie całkiem dobre, ale nigdy nie mogę tego dużo wypić, bo jest strasznie słodkie :D Cieszę się, że dobrze się bawiłyście! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. Mam takie poczucie, że Bóg i tak niczego w moim życiu nie zmieni, bo muszę zrobić to sama. Dlatego trochę przestałam wierzyć.
      Dla mnie nic nie jest słodkie ;)

      Usuń
  5. Właśnie jak tak czytam te nowe wpisy to nigdzie nie ma nic o emetofobii, wierzę, że nie wróci do Ciebie. Zasłużyłaś na to, żeby żyć bez niej :D

    Dla mnie to dziwne, że pijesz dopiero po 18-stych urodzinach. Niby tak powinno być, ale przekażę Ci jedną prawdę - przed pełnoletnością trunki pije się jak wodę, dopiero po osiemnastce zaczynają one działać ;-) Uwierz mi, że wiem, co piszę :D

    Widzisz, imprezowanie jest fajne, wakacje to najlepszy moment na to, będziesz miała jeszcze nie jedną okazję do wypicia, a co do sezonu "osiemnastek" - korzystaj, bo jest tylko raz w życiu :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że wreszcie się od niej uwolniłam. Na dobre. Choć wolę nie popadać w zbytni optymizm.
      Pozostaje mi uwierzyć, bo sama już tego nie sprawdzę :p Kiedyś jakoś nie ciągnęło mnie do alkoholu. Dopiero teraz zaczynam się do niego przekonywać. Na razie potrafię wypić wino i Somersby, inne trunki mi nie smakują.
      Korzystam ;) Będę miała co wspominać.

      Usuń
  6. Korzystaj z życia póki możesz :) i pamiętaj, że żyje się raz!

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham jagodowe <3 Jest u nas klasycznym trunkiem na babskie wieczory od dłuższego czasu.
    Mimo tego, że chodzę do kościoła, wierzę i wgl, to nigdy nie udałam się na żadną pielgrzymkę. Pełno tam komercji, pogoni i starych dewotek ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że będzie więcej tych babskich wieczorów z Somersby ;)
      Takie grupowe pielgrzymki, śpiewanie, wspólne modlitwy itd. wydają mi się sztuczne. Nie potrafię się w tym odnaleźć.

      Usuń
  8. To dobrze,że dużo się dzieje i korzystasz z życia. A osiemnastki też przypadły w dobrym terminie, bo na wakacjach. Po nieprzespanej nocy trudno jest nie zasnąć w kościele, zdążyłam się już o tym przekonać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno zapamiętam tegoroczne wakacje jako sezon imprez. Jeszcze nigdy na tylu nie byłam ;)

      Usuń
  9. Korzystaj jak najwięcej :), nudne życie nie musi być nudne :). Niechaj się dzieje!

    OdpowiedzUsuń
  10. Życie jest tylko jedno, i nie można go zmarnować!
    Świetny blog, na prawde super!
    wspólna obserwacja?
    zapraszam na nowy post :)
    http://my-diseased-life.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Dobrze, że się dzieje :) Hm, z wiarą mam podobnie jak Ty. I zastanawiam się, co z tym mogę zrobić. Do kościoła chodzę ze względu na rodzinę.
    "Winą zawsze można obarczyć wino" ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Hello Annalina,
    good evening

    thanks for the visit and your words
    I must say that I loved your profile picture
    because I love cats,
    beautiful picture =)

    cheers
    big hug

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz wiele dla mnie znaczy. Z chęcią odwiedzam nowe blogi, ale nie musisz zostawiać mi swojego adresu (chyba, że nie udostępniasz go w swoim profilu). Dziękuję wszystkim moim czytelnikom. Bez was pisanie nie miałoby sensu.