wtorek, 8 lipca 2014

Najpierw trzeba coś przeżyć, by później móc to wspominać

Noc z soboty na niedzielę była jedną z najwspanialszych w moim życiu. Nie, nie spędziłam jej z cholernie przystojnym umięśnionym brunetem ani pod paryskim rozgwieżdżonym niebem, jednak nocowanie na balkonie można zaliczyć do równie udanych przeżyć. Po imprezie osiemnastkowej Basi (a właściwie w jej trakcie, bo impreza kończy się wraz z odejściem gości) postanowiłam wraz z Dorotką nocować u solenizantki. Tak urokliwą porą - ciepłą nocą z miejscowo rozgwieżdżonym niebem, żal siedzieć w domu, dlatego przeniosłyśmy się na balkon. Zapaliłyśmy zapachowe świeczki, rozłożyłyśmy materace, przykryłyśmy się kocem i przez blisko trzy godziny (a może nawet dłużej, straciłam rachubę) kontemplowałyśmy pod gołym niebem. Po jakimś czasie dołączył do nas brat Basi wraz z kuzynem i jeszcze jednym chłopakiem, który sam przedstawił się nam, jako znajomy z autobusu. Kojarzę go z widzenia, jednak nadal nie mam pojęcia jak się nazywa, ale kto by się tym przejmował. Siedzieliśmy, snuliśmy opowieści, wspominaliśmy i bawiliśmy się woskiem ze świeczek. Dawno się tak nie śmiałam, choć dobry humor mógł być zasługą kilku łyków wina (jest to jedyny trunek, który jestem w stanie przełknąć). Po północy koledzy rozeszli się do domów, starszy brat poszedł spać, a my zostałyśmy na balkonie, gdzie od tej pory siedziałyśmy z Luną - cierpiącym na ADHD psem Basi. Przed trzecią w nocy/nad ranem zaczęło nam doskwierać zimno i zmęczenie, więc z powrotem przeniosłyśmy się do domu, gdzie we trzy zdrzemnęłyśmy się na jednej kanapie. Wstałyśmy przed siódmą, niedospane, rozkudłane i z worami pod oczami. Nasz stan niewątpliwie świadczył o udanej imprezie. Po szybkim ogarnięciu się, postanowiłyśmy z Dorotą wrócić do domów. Poranek taki jak ten, był idealny na spacer. Słońce dopiero co zaczynało grzać, a pasikoniki dawały poranny koncert. Dorota stwierdziła, że zna skrót, który kosztował nas dodatkowe pół godziny drogi. Szłyśmy wzdłuż autostrady, doszłyśmy do jakiegoś dużego, szarego budynku, prawdopodobnie magazynu, gdzie drogę przerywała rzeczka, płynąca głębokim korytem, niemożliwym do przeskoczenia. Po niespełna pięciokilometrowym spacerze, w domu zjawiłam się kilka minut po ósmej, gdzie spotkała mnie największa niespodzianka - nikt z domowników nie zadawał wścibskich pytań o przebieg imprezy itp. Czyżby moi rodzice wreszcie zaakceptowali moją pełnoletność?

Niedzielne popołudnie spędziłam u starszego brata. Z okazji odpustu, jego rodzina organizowała tradycyjną bibę. Drugi dzień z rzędu opychałam się kalorycznymi przysmakami. Byłam niewyspana i wyczerpana, dlatego nie ruszałam się zza stołu. Ostatecznie wyszło mi to na dobre, bo miałam okazję usłyszeć wspomnienia mojego taty z lat siedemdziesiątych. Gdy część rodziny wraz z dziećmi wyszła do ogrodu, przy stole zostałam tylko ja w męskim gronie. Aż przyjemnie słuchało się prawdziwej śląskiej gwary, co prawda przeplatanej przekleństwami, przez co rozmowa była jeszcze zabawniejsza. Brałam nawet w niej udział, bo dyskutowano na temat mojego egzaminu na prawo jazdy i wspominano, jak to kiedyś się zdawało. Później nasłuchałam się opowieści o pracy w kopalni, o doktorach, o wojsku i wakacyjnych przygodach z Niemkami. Też chciałabym kiedyś opowiadać o swojej przeszłości. Jednak najpierw muszę coś przeżyć, by później móc to wspominać, a następnie znaleźć kogoś chętnego do wysłuchania mojej historii. Im ciekawsze będę miała życie, tym ciekawsze będą moje opowieści. Zobaczycie, kiedyś moja biografia będzie bestsellerem. 

39 komentarzy:

  1. Ja po imprezach nie jestem w stanie spacerować, chcę jak najszybciej być w domu. A potem sobie umieram z niewyspania i przepicia (nie że pijus ze mnie, czasem dwa piwa wystarczą żebym nie miała apetytu i była bez chęci do życia) :D Tak czy siak miło spędzony czas, koleżanka musi mieć spory balkon.

    Też lubię słuchać różnych opowieści, zwłaszcza babcinych :3 W sumie młoda jestem ale trochę już przeżyłam więc pewnie będę miała co dzieciom i wnukom później opowiadać, o to się martwić nie muszę. O ile będą chciały słuchać... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś nie umiem przekonać się do piwa. Na razie jestem w stanie przełknąć tylko wino. Jak już się upić, to po elegancku :D Spory ten balkon nie był, ale spokojnie się zmieściliśmy ;)
      Jeszcze nie myślę o starości i ciężko mi sobie wyobrazić swoje wnuki, biegające wokół mnie, ale jak dożyję sędziwego wieku, to będę później opowiadać :)

      Usuń
  2. Noc spędzona pod gołym niebem, z przyjaciółmi i butelką wina - czy może być coś piękniejszego? Ach, dlaczego ja nie mam balkonu? ;<
    Moja mama do dziś wypytuje o przebieg imprez, ale na szczęście w sposób nienachalny. Tato natomiast dokucza mi i śmieje się ze mnie, gdy dzień po imprezie jestem żywym trupem xD A jednak pełnoletność ma jakieś zalety!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, więcej takich wieczorów. To był pierwszy raz, kiedy nie przeprowadzono ze mną "wywiadu". Fajnie być dorosłą ;)

      Usuń
  3. Gawendy zawsze są trochę koloryzowane ;) ale w tym cały ich urok.
    Ja nawet chciałam się brać za coś autobiograficznego... ale z domieszką fantastyki. Mam taki fajny szkielet na porządny dramat, tylko brakuje mi jeszcze dreszczyku emocji, a o to - dzięki magii, smokom i wszystkiemu, co nadnaturalne - nietrudno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapowiada się kolejny bestseller ;) Pisz, pisz, z chęcią później przeczytam :)

      Usuń
  4. Właśnie to jest bardzo ciekawe i podoba mi się - najlepiej wpływają na nas te chwile wyciszenia, siedzenia w nocy, rozmowy, a nie zatłoczonej imprezy. Wiadomo, że z niej też jakieś głupotki i zabawę wspominamy, ale jednak...

    Ja również długo nie byłam w stanie przełknąć niczego poza winem. Odmieniło mi się, w ogóle lubię alkohol. Może tobie też się odmieni. A jeśli nie, to w sumie nic się nie stanie, bo winko też pyszne. Moi znajomi swego czasu pamiętali, by na imprezie zawsze było wino dla mnie.

    Opowieści rodziców i rodziny bywają naprawdę niesamowite. Dopiero przy nich zawsze zaczynam pojmować jakie cechy odziedziczyłam po swoich rodzicach i w jakim stopniu jestem do nich podobna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Było cudownie. Chcę więcej takich nocy; pod rozgwieżdżonym niebem, z butelką wina i we wspaniałym towarzystwie.
      Słuchając takich opowieści można wiele się dowiedzieć o swoich rodzicach. Rzadko kiedy mówią na głos o swoich młodzieńczych wybrykach. Okazuje się, że tacy święci nie byli ;)

      Usuń
  5. Osiemnastka i noc spędzona pod gołym niebie brzmi ciekawie. Sama chętnie bym tak spędziła czas.
    Potwierdzam to co napisałaś w ostatnich zdaniach. Aby mieć co opowiadać trzeba mieć też ciekawe życie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się jak najczęściej spędzać takie noce. Sama często przesiaduję na parapecie i podziwiam gwiazdy, ale w towarzystwie jest jeszcze lepiej.
      Tak myślę, że jeszcze się w życiu wyszaleję i ostatecznie będę miała naprawdę dużo do opowiedzenia.

      Usuń
  6. Uwielbiam takie wieczory/noce z przyjaciółmi :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Myślę, że jak rodzice wychowują dziecko tak i dziecko przyzwyczaja rodziców. Przez dłuższy czas mało wychodziłam na jakieś spotkania-imprezy, ale gdy zaczęłam w życiu więcej rzeczy robić tak i ich nie dziwiły później moje pomysły, mniej było telefonów, pytań ;) A takie wyjścia towarzyskie zawsze mają swoje plusy :)
    Uwielbiam rozmowy zaczynające się od "za moich czasów". Można się wtedy naprawdę wiele ciekawych rzeczy dowiedzieć :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałam, że już zawsze będę najmłodszą córeczką, którą cały czas trzeba mieć na oku. Najwyraźniej wreszcie dotarło do moich rodziców, że nie jestem już dzieckiem i potrafię sama sobie radzić. Cieszy mnie to ;)
      Gdy takim rozmowom towarzyszy alkohol, często można się dowiedzieć, że nasi rodzice nie byli tacy święci ;)

      Usuń
  8. Po udanej imprezie wyspać się po prostu nie da ;)
    Mam wrażenie, że nasi rodzice i dziadkowie mieli świetne życie, bogate, pełne przeżyć. A my? Wydaje mi się, że wszystko jest teraz tak zwyczajne, że nasze opowieści z młodości skończą się po max półgodzinie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, cały czas chodzę jakaś otępiała :p
      Zazdroszczę moim rodzicom. Ich młodość przypadła na najlepsze lata 70' i 80'. Mają naprawdę wiele do wspominania ;)

      Usuń
  9. Hm, tak trochę hipisowsko, pod gołym niebem :) Jak na mój gust tak się najlepiej spędza czas, na ,,łonie natury", zwłaszcza teraz, kiedy każdy pobyt w zamkniętym pomieszczeniu oznacza przyklejenie się do krzesła...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście nie było aż tak gorąco. Powiedziałabym, że idealnie ;) No i sufit to nie rozgwieżdżone niebo.

      Usuń
  10. Mam duży balkon :D Takie szczęście. Tylko że dwupiętrowy. Serio, z różnicą trzech schodków. Zawsze leże na nim po nocach, kiedy jakaś wredota zajmuje łazienkę, i gapię sie na gwiazdy, któe nic mi nie mówią poza dojmującym uczuciem zagubienia w czarnej przestrzeni.
    Jestem raczej duchem aktywnym, i najlepiej, najszczerzej rozmawia mi się podczas wędrówek, ale leżeniem pod gołym niebem czy pod namiotem też nie wzgardzę.
    E tam, każdy będzie miał co wspominać. Pytanie, jak to będzie wspominać. Każda historia ma różne oblicza...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to balkon idealny :p Nocami najczęściej przesiaduję na parapecie, też mam dobry widok na gwiazdy.
      Nie bardzo mam z kim wędrować. Moi znajomi jakoś nie przepadają za spacerami. Jednak gdy już nadarzy się okazja, to zawsze jest co wspominać ;)

      Usuń
  11. Bardzo chętnie przeczytam Twoją biografię :) Lubię słuchać historii, szczególnie z przeszłości, szczególnie gdy ktoś ma dar do opowiadania i słucha się z zapartym tchem.
    Impreza udana jak widzę;) Nie ma jak wpatrywanie się w gwiazdy - bardzo romantyczne, a jeszcze do tego spadające gwiazdy i można się rozpłynąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to już zabieram się za pisanie ;)
      Świeczki, wino, gwiazdy... Ech, cudownie było ;)

      Usuń
  12. U mnie noc z poniedziałku na wtorek była najcudowniejsza w ostatnim czasie. W najlepszym miejscu z najlepszymi ludźmi. ♥
    Też bym chciała kiedyś opowiadać dzieciom i wnukom super fragmenty mojego życia. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak myślę, że chyba dam moim wnukom link do bloga. Niech sobie poczytają :p

      Usuń
  13. Wory pod oczami i straszne włosy, gdy schodzi ten lakier, świadczą o udanej imprezie! :D Ja niestety zbyt często padam na łóżko i od razu zasypiam. Zdecydowanie tak fajnych, spokojnych momentów brakuje w naszym życiu. :) A umięśniony facet wcale nie jest potrzebny do szczęścia. :) Jest jego dopełnieniem.
    P.S. Wymyśliłam pewną akcję, zwrócisz uwagę? Szczegóły u mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pogardziłabym takim dopełnieniem szczęścia :D
      Zaraz zajrzę ;)

      Usuń
  14. Noc pod gołym niebem brzmi pięknie :)

    OdpowiedzUsuń
  15. na pewno świetnie się bawiłaś, zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma czego, jestem pewna, że Twoi znajomi też mają balkon :D

      Usuń
  16. idealna sentencja w tytule :) czasami to nie wysoki brunet jest potrzebny do pełni szczęscia, a właśnie taka noc z przyjaciółmi, dzięki której jesteśmy zrelaksowani.
    i powiem Ci, że moi rodzice też dziwnie przyjęli tę moją pełnoletność.. z jednej strony pozwalali na więcej, ale z drugiej narzekali na imprezy osiemnastkowe. ale rodzice jak to rodzice - oni chyba nigdy nie zaakceptują tego, że ich dziecko nie jest już dzieckiem. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że do moich wreszcie to dotarło. Chociaż wiadomo, zawsze będę ich najmłodszą córeczką.

      Usuń
  17. cudowne chwile, balkon, gwiaździste niebo, świece, bliskie osoby, czego chcieć więcej?! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten facet by się przydał :p Ale i tak było pięknie ;)

      Usuń
  18. Dzięki za komentarz ;)
    Świetny blog! Bardzo fajne i pomysłowe posty, miło się je czyta :)

    http://mademoisellejuliet.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. Tylko pozazdrościć takiej świetnej nocy ze znajomymi. I jeszcze tego, że rodzice o nic Cię nie wypytywali. Ja mimo bycia trochę starszą co jakiś czas muszę wysłuchiwać pytań rodzicielki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że to nie był jednorazowy brak zainteresowania ze strony rodziców :p

      Usuń
  20. Magiczna moc balkonów- wiem coś o tym, balkon to jedno z najlepszych miejsc na świecie ^^

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz wiele dla mnie znaczy. Z chęcią odwiedzam nowe blogi, ale nie musisz zostawiać mi swojego adresu (chyba, że nie udostępniasz go w swoim profilu). Dziękuję wszystkim moim czytelnikom. Bez was pisanie nie miałoby sensu.