Niecierpliwie pytam która godzina. Odpowiedź mnie zadowala, do przyjazdu autobusu pozostało tylko kilka minut. Żałuję, że nie zabrałam z domu czapki; mocno wieje. Być może uniknęłabym późniejszego bólu głowy. Sprawdzam zawartość kieszeni, zmarzniętymi palcami dotykam dwóch monet. Patrzę przed siebie, wzrokiem szukając interesujących obiektów. Znudzona zaczynam odczytywać rejestracje samochodów, stojących przed centrum handlowym. Machinalnie uginam i prostuję nogi, jakby miało mnie to rozgrzać. Nadjeżdża wyczekiwany pojazd. Niechętnie zdejmuję rękawiczki i sięgam do kieszeni po monety. Ustawiam się w kolejce za pasażerami, autobus powoli się wypełnia. Z błogim westchnieniem opadam na siedzenie, za kilka minut będę w domu. Zauważam znajomą mi postać, ale nie zwracam na nią uwagi. Wyjmuję z plecaka słuchawki i wygodniej rozsiadam się w fotelu. W myślach powtarzam śpiewaną poezję; od nowa rozkochuję się w bogini Lanie. Krajobraz rozciągający się za szybą, zniechęca mnie swoją surowością. Spoglądam na plecy pasażerów. Moją uwagę przykuwają dwie, beztrosko rozmawiające osoby. Zauważam, jak jedna kokietuje drugą,
Dzisiaj
Wiatr zsuwa mi z głowy czapkę. Drobne brzęczą w kieszeni. Staram się nie odwracać głowy, chociaż już kilkakrotnie upewniłam się, że stoi po drugiej stronie. Zimno jest dokuczliwe, jak najszybciej pragnę znaleźć się w ciepłym domu. Marzę o gorącej herbacie i zmyciu tuszu do rzęs. Autobus nadjeżdża kilka minut przed czasem. Wsiadamy, tradycyjnie obstawiamy tyły. Ciasne wnętrze daje namiastkę domowego ciepła. Drzwi zamykają się za ostatnim pasażerem. Spoglądam na niego o sekundę za długo. Widzę, jak otwiera usta. Cześć dziewczyny! - wesoło rzuca w naszą stronę. Hej - odpowiadam niepewnie za nas obie. Wymieniamy znaczące spojrzenia. Oddech wraca mi dopiero po minucie.
Jak ja cię nienawidzę.
***
W skrócie:
- powiedziałam Braciszkowi, że jest chodzącą poezją i powinien ponownie zacząć "przelewać się" na wirtualne kartki. Wyśmiał mnie.
- przypaliłam tosty. Cały wieczór chodziłam po domu śpiewając This bread is on fire! (dla niekumatych - KLIK)
- Taka sytuacja:
Lenka: Ja chcę się przytulić!
Ja: Jest ci zimno?
Lenka: Nie! Chcę się przytulić!
Ja: Ale że do mnie?
Lenka: Tak!
Ja:...
Najwyraźniej czasami się przydaję.- zaczęłam przygodę z pilatesem. Na razie wszystko mnie boli. (KLIK)
- od dziś moderuję komentarze, żeby żaden mi nie umknął.
- oglądam Zbuntowanego Anioła, uczę się hiszpańskiego i mam przepiękne sny.
Piękne podsumowanie dwóch pierwszych akapitów notki. Może nie do końca wiem co czujesz, ale linia pomiędzy miłością a nienawiścią jest chyba jeszcze cieńsza niż się wydaje.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że nie ma żadnej granicy.
UsuńMożliwe że jej nie ma, ale właśnie tak pomyślałam, że może ta granica jest związana z zazdrością.
UsuńWstyd mi, że ją czuję...
UsuńKażdy jest potrzebny ! :) Nie można wątpić, że jest inaczej
OdpowiedzUsuńO jak ja lubię Cię czytać, prawie jak książka. A propos książki czytałaś ' Szklany klosz'? Mam wrażenie, że chyba przypadła by Ci do gustu
Nie czytałam, ale już wiem co wypożyczę na ferie ;)
UsuńCzyżby recenzja podpasowała? :)
UsuńJeszcze nie odwiedziłam biblioteki, ale na pewno wypożyczę ;)
UsuńO matko nie pamiętam kiedy oglądałam Zbuntowanego Anioła ostatnio.
OdpowiedzUsuńJa z hiszpańskim ciągle stoję w miejscu, może po sesji uda mi się do niego wrócić.
W ferie czeka mnie powtórka z gramatyki :/ Tymczasem, oglądając seriale i słuchając piosenek, uczę się nowych (niekoniecznie potrzebnych) słówek ;)
UsuńNie mów, że oglądasz zbuntowanego anioła w oryginale
UsuńNie :p Oglądam codziennie na Puls 2, ale pomimo lektora i tak można dużo słówek wyłapać ;)
UsuńWidzę,że nie tylko ja mam nie zwykły talent do przypalania tostów i innych rzeczy.
OdpowiedzUsuńhaha, ciekawa wyszła ta rozmowa, chociaż kiedyś też zdarzyło mi się tak powiedzieć.
Powodzenia w tym twoim pilatesie :D
Artykuły spożywcze przypalam na co dzień. Od święta niszczę kosiarki, żelazka, ewentualnie lampki choinkowe. Jakiś poltergeist we mnie siedzi ;p
UsuńDziękuję :)
Każdy czasem potrzebuje się przytulić!
OdpowiedzUsuńhttp://szicko.blogspot.com/
Zbuntowany Anioł? Czołówka tego tasiemca (telenoweli? serialu? jak zwał, tak zwał) to jedna z melodii nierozerwalnie łączących się z moim dzieciństwem :)
OdpowiedzUsuńCambio dolor, por libertad! Zamienię ból na wolność, piękne słowa ;)
UsuńPodniosła mnie na duchu trochę ta Twoja notka. ;)
OdpowiedzUsuńMożesz ją przysłać do mnie. Też bym ją przytuliła. :P
Nigdy nawet nie dała się dotknąć, a teraz przytulać jej się zachciało :p
UsuńOstatnio zawsze jak wsiadam do autobusu szukam wolnych miejsc, chyba potrzebuję samotności ;) Ojej Zbuntowany anioł? Pamiętam jak razem z siostrą wyczekiwałam przed telewizorem aż się rozpocznie :D Co do mojego stylu życia...zaczęłam ograniczać słodycze, a to już dużo :D
OdpowiedzUsuńU nas ciężko o wolne miejsca ;/
UsuńOglądając to, dzieciństwo przelatuje mi przed oczami :p
Też walczę ze słodyczami, ale nie bardzo mi to wychodzi...
Od miłości krok do nienawiści. Prawda znana od lat. Mam to samo. Jakież to dziwne.
OdpowiedzUsuńPodziwiam, że przypaliłaś tosty. To jak przegotować jajka. Niemalże ;D
Powodzenia z ćwiczeniami!!
Nie rozumiem, czemu tak jest...
UsuńW moim wykonaniu wszystko jest możliwe :p
Dziękuję :)
A u mnie jeden z obiektów zainteresowań, moje uosobienie anioła, zerwał z dziewczyną. Znaczy ona z nim. I dziwnie tak jak się żalił.
OdpowiedzUsuńA poza tym... poza tym nic nie jest dobrze. Też doświadczam jakichś dziwnych wahań nastroju, ale powiedzmy, że przywykłam.
Było dobrze, dopóki go nie widywałam. Teraz wszystko odżyło na nowo...
Usuńojeju, skąd ja to znam, Aktualnie robię sobie wolne od szkoły, żeby chociaż przez kilka dni nie czuć się tak, jak wtedy, kiedy Ktosia mijam na szkolnym korytarzu. Podobno trzeba się zahartować, ale dochodzę do wniosku, że ten kto to powiedział nigdy nie był zakochany.
UsuńWiduję go już ponad półtora roku i nadal się nie zahartowałam. To niewykonalne.
UsuńNic już nie mówię o huśtawce, bo z tym to ja ostatnio przeginam. :D
OdpowiedzUsuńTeż oglądam Zbuntowanego! :D
Dobrze wiedzieć, że nie jestem sama ;)
UsuńJejku, jak bardzo podoba mi się Twój styl pisania ;) a najbardziej chyba to, że w opis prozaicznej, codziennej sytuacji potrafisz dyskretnie wpleść wzmiankę o gradacji uczuć. A poza tym, po obejrzeniu Twojego profilu rozpoznałam gust muzyczny bardzo podobny do mojego-propsuję!:D
OdpowiedzUsuńwww.inquedo.blogspot.com
Dziękuję ;)
Usuńhahaha, a myślałam, że tylko ja oglądam Milagros :D
OdpowiedzUsuńNie jesteś sama :p
UsuńHahaha! Zbuntowany anioł! Jezu drogi, pamiętam to. Też nas ostatnio na to wzięło, ale jednak poddałyśmy sie po dwóch pierwszych odcinkach. Pamiętam jak jeszcze wyklejałam zeszyty wycinkami z gazet z Natalia Oreiro. W ogóle ona chyba daje dalej koncerty... muszę to sprawdzić :D
OdpowiedzUsuńZa mała wtedy byłam, żeby zrozumieć niektóre momenty serialu. Dopiero teraz pojęłam, czemu siostra czasami się czerwieniła :D
UsuńCoś mi się zdaje, że gdzieś czytałam o jej koncertach ;)
Zbuntowany Anioł... Jak tylko słyszę tę piosenkę to przypominam sobie dzieciństwo :)
OdpowiedzUsuńJa również ;) Wtedy było tak pięknie...
UsuńUch, czytając uruchomiły mi się pokłady empatii. Wiem coś o niezręcznych podróżach publicznymi środkami transportu. Oj wiem, uwierz. Brr.
OdpowiedzUsuńA tościki - jako, że jestem mistrzynią tostów - gdzieś i kiedyś Ci zrobię, .
W takim razie wiesz, przez co przechodzę...
UsuńNiecierpliwie czekam ;)
Dobrze, że sny przepiękne, kiedy czasem rzeczywistość jest bolesna :)
OdpowiedzUsuńŻyję tylko po to, by wieczorami zamykać oczy.
UsuńOj aż powiało grozą. Przypomniało mi się jakie to powietrze potrafi być zimne, i jaki to wiatr potrafi być dokuczliwy już nie wspominając o autobusach! Nienawidzę ich :(
OdpowiedzUsuńZ JEGO względu również ich nienawidzę.
UsuńNienawidzę? Hm, tak pi razy oko czytając między wersami wydaje mi się, że to nie nienawiść powoduje w Tobie takie rozchwiania, a zupełnie odwrotne uczucie. Ale kto może to lepiej rozumieć niż Ty sama? Byle Cię nie skrzywdził ;)
OdpowiedzUsuńSkrzywdził mnie swoją ignorancją. Mógł wprost powiedzieć, że nic z tego nie wyniknie, zamiast dawać nadzieje.
UsuńKurczaczki.. Piszesz tak bardzo realistycznie, że aż poczułam te zimne powietrze, wiatr .. :O Ja tam zawsze robię za grzejniczek - wiecznie mi ciepło, dlatego nieustannie jestem przez wszystkich przytulana. 'Oddaj trochę ciepła' .. Milusio .. :D
OdpowiedzUsuńPS : Jak tam półmetek ? :)
taka-se-nazwa.blog.onet.pl
Też bym się przytuliła ;)
UsuńZa niedługo napiszę.
O jej, hiszpański <3 widzę, że dobry przytulas z ciebie ;D ten ból kiedyś będziesz dobrze wspominała ;) bylebyś wytrwała ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję.
UsuńPierwszy blog, na którym nie denerwuje mnie lecąca w tle muzyka ;)
OdpowiedzUsuńTo dobrze o Ciebie świadczy :D
UsuńLubię Twoje posty, są takie nadzwyczaj ciekawe :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie na nowy post !
Dziękuję ;)
Usuń