wtorek, 10 grudnia 2013

Najszczęśliwszy człowiek na świecie


Wczoraj, podczas bezmyślnego przeglądania facebooka, natknęłam się na post 30STM, w którym informowali o ich przyszłorocznej trasie koncertowej. Z czystej ciekawości, bez żadnych nadziei, kliknęłam na podany link i przejrzałam listę koncertów. Niemcy, Rosja, Ukraina, Białoruś, Słowacja... Oczywiście Polski nie ma. Do Słowacji mam najbliżej, więc sprawdziłam dokładnie gdzie jest koncert i ile kosztują bilety. Okazało się, że to niecałe trzy godziny drogi ode mnie, a bilety kosztują około 150 zł. Tak więc Aneta zaczyna myśleć. Mama powiedziała, że mogę jechać, ale ona za organizację nie odpowiada. Popytałam ludzi i znalazłam kilku chętnych, do towarzyszenia mi w podróży życia. Zaczęłam myśleć jeszcze intensywniej. Koncert jest dopiero w czerwcu, więc fundusze z osiemnastych urodzin mogłabym przeznaczyć na bilet, na Słowację dostałabym się choćby stopem (tak się składa, że po mojej drodze jeździ wielu Słowaków, wystarczy tylko ładnie się uśmiechnąć), coś do żarcia i noc pod gołym niebem, czemu nie. Przygoda życia i spełnione marzenie. Tak więc z bijącym sercem, podczas conocnej rozmowy z Panem Bogiem, powiedziałam/pomyślałam: "Boże, jak fajnie by było, gdyby zagrali w Rybniku."

Nazajutrz podzieliłam się wiadomością z innymi. Znalazłam kolejnych chętnych. O koncercie myślałam coraz bardziej poważnie. A oto, co stało się po powrocie ze szkoły do domu:


Może już wyciągnęliście wnioski z powyższej wypowiedzi, ale i tak muszę to napisać:

PÓJDĘ NA KONCERT THIRTY SECONDS TO MARS!!!

Takim oto sposobem, otrzymałam kolejny dowód na istnienie Pana Boga. PROŚCIE A BĘDZIE WAM DANE KURWA!!! (przepraszam za ostatnie słowo, ale jeszcze nie doszłam do siebie).

Teraz pozostaje tylko kwestia biletów. Cena nie gra roli, najwyżej zatrudnię się w McDonaldzie albo będę myć auta sąsiadów. Gorzej z ilością biletów. Po ogłoszeniu informacji o koncercie, na facebooku rozpętała się burza. Nagle okazuje się, że każdy jest fanem Marsów! (lub Leta) Mam to gdzieś, bilet zdobędę, choćbym miała na koncert dotrzeć w kawałkach. W przeciwnym wypadku, rzucę się z mostu, krzycząc PROVEHITO IN ALTUM!

Wciąż mam nadzieję, że to nie jest sen, a dowodem będzie ponowne przeczytanie tego posta jutro. 

***

Niedziela w skrócie

- na łyżwach bawiłam się jak małe dziecko, nie przewróciłam się ani razu (a ostatni raz jeździłam trzy lata temu!), tylko nadal nie pojęłam mistycznej sztuki hamowania i moje kolana są fioletowe od uderzeń w bandę.

- mam przeogromną prośbę do pomylonych człeczyn, które chwaląc się swoimi łyżwiarskimi umiejętnościami, jeździły slalomem między nami - pokrakami. Na przyszłość podłożę takim nogę/ łyżwę. Zdaję sobie sprawę z tego, że mnie też zaboli, ale widok lecącego w powietrzu człeka jest lekarstwem na wszystko.

- dzięki pewnemu niezwykle zręcznemu chłopakowi, dostaję głupawki, gdy tylko przypomnę sobie jego majestatycznie spektakularny upadek, bo przyznacie, że trzeba być geniuszem, żeby wywalić się podczas "wodowania" do bandy. Wyobraźcie sobie taką sytuację: jedziesz sobie spokojnie, przed tobą równie spokojnie jedzie koleś. Zauważasz, że zjeżdża ku bandzie, żeby odpocząć czy coś. I nagle ni stąd ni zowąd koleś leży na tafli. Powód upadku nieznany, bo przeszkód nie było żadnych (może to zemsta grawitacji?). W każdym razie tak się wywalił, że aż mnie zabolało. I teraz, gdy tylko przypomnę sobie tę scenę, to dławię się śliną.

- przez całą drogę tam i z powrotem odmawiałam w myślach różaniec, ponieważ nasz kierowca pomylił drogę z torem wyścigowym i w terenie zabudowanym śmigał 100km/h. W myślach słyszałam już syreny karetek.

- po lodowisku wybraliśmy się na pizzę (ja, siostrzyczka, jej ex, pan kierowca i dwóch nieznanych mi zakochanych). To było najgorsze półtorej godziny mojego życia. Gdyby nie telewizor w pizzerii (i powtórki "Miłości na bogato" (o zgrozo)) dosłownie umarłabym z nudów. Jak można przez ponad godzinę nawijać o naprawie aut?!

- mam wielbiciela prześladowcę. Pan kierowca twierdzi, że się we mnie zadurzył. Pomińmy fakt, że pan kierowca mnie przeraża (głównie przez brawurową jazdę i ścinanie zakrętów). Chyba wolę być singielką. 

49 komentarzy:

  1. Ja dziś się dowiedziałam o Marsach, którzy będą grali w mieście, w którym chodzę do szkoły. Mi nie zależy na zdobyciu biletów gdyż iż nie słucham ich jakoś specjalnie ale Tobie życzę spełnienia marzenia! :)

    taka-se-nazwa.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma nic głupszego od miłości na bogato.Chyba właśnie dlatego obejrzałam wszystkie odcinki :D Beka niesamowita.
    Cieszę się razem z Tobą, że będziesz na koncercie swojego ukochanego zespołu! ;) Radość jest niesamowita kiedy stoisz pod sceną i słuchasz tego wszystkiego na żywo. Też mam chopla na wielu artystów i jak grają w moim mieście to zawsze jestem obecna ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po raz pierwszy w życiu (i z pewnością ostatni) mam taką okazję. Nie mogę jej zmarnować!

      Usuń
  3. Szukałam Twojego starego bloga, który odwiedzałam jeszcze plus minus dwa miesiące temu, bo adres mnie totalnej debilce oczywiście wyleciał z głowy. Kiedy już znalazłam, okazało się, że niestety na tamtym coś długo nie piszesz, wobec tego postanowiłam zaklimatyzować się tutaj. W ogóle nie wiem czy mnie jeszcze pamiętasz? Obowiązki, leń i brak weny, odciągnęły mnie od blogspotu na dobre dwa miesiące. Ale wróciłam, jestem i cieszę się razem z Tobą z planowanego wyjazdu na koncert. Choć przyznać muszę, że ja pana Leto jakoś nie kojarzę ( pamiętam tylko, że raz wspominałaś o nim na moim blogu, apropo notki), ale nie przejmuj się tym. Jam jest człowiek starej daty :) Pozdrawiam -M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Planuję ograniczyć się do jednego bloga. Wszystkie recenzje z czasem przeniosę na lubimyczytac.pl. Jak mogłabym o tobie zapomnieć :p Radzę jak najszybciej nadrobić zaległości dotyczące cudownego Leta. Nie pożałujesz :D

      Usuń
  4. A ja przeczytałam o tym w dzisiejszym wydaniu Metra :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja właśnie też o tym usłyszałam i przysięgłam sobie, że poruszę niebo i ziemię żeby być w tym Rybniku (ja mam tam niestety trochę dalej niż ty:( ). Czekam z niecierpliwością i zbieram pieniądze. ;) Mnie na lodowisku denerwuje jak faceci, którzy jeżdżą bardzo dobrze udają, że chcą we mnie wjechać (ja nie jeżdżę bardzo dobrze :P ), a w ostatniej chwili skręcają (albo i nie). Nigdy nie wiem co mam wtedy zrobić. ;) Jakoś zawsze tak jest, że chłopaka nie ma, nie ma i nie ma, a później się pojawia, tylko niestety taki jakiego nie do końca chcemy. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może się spotkamy? ;)
      Nie obraziłabym się, gdyby wjechał we mnie jakiś przystojniak, a w ramach rekompensaty zaprosił mnie na randkę :p

      Usuń
  6. Zazdroszczę ! Może nie konkretnie tego koncertu, ale tak wgl jakiegokolwiek. I w sumie spełnienia marzenie, albo chociaż możliwości jego spełnienia. I łyżew. Ja muszę jeszcze poczekać, bo niestety dopóki warunki pogodowe nie będą sprzyjać woda nie będzie wylana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wreszcie wszystko zaczyna się układać :) Życzę Ci jak najszybszego śmigania po tafli :p

      Usuń
  7. O kurczę, szczęściaro! Żeby mi tak kto normalnie pod dom podjechał! I jeszcze możesz iść! Co tam kasa, to najmniejszy problem. W Bydgoszczy NIKT nie gra wtedy, kiedy mi by pasowało, NIKT z moich znajomych nie chce ze mną iść, rodzice NIGDY nie chcą mnie puścić, juz pomiajac fakt, ze nie mam osiemnastki i jestem uziemiona! Chyba bym zwariowała ze szczęścia, gdyby taka okazja sie trafiła, jak koncert ulubionego zespołu w moim mieście. Bo że w mojej wsi to nie liczę :) Szcześciara...

    OdpowiedzUsuń
  8. Oooo! Mój ukochany zespół! Ale Tobie zazdroszczę....

    OdpowiedzUsuń
  9. 30STM podchodzi mi średnio. Kiedyś miałam na nich straszną fazę, ale jakoś mi minęło i nie wraca. Za to osoba pana Leto jest intrygująca. Jego, to bym na żywo zobaczyć chciała. Udanych przygotowań ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jedyny zespół, którego słucham już dłuższy czas, a za każdym razem gdy przesłuchuję piosenki, mam tę samą gęsią skórkę. Mam nadzieję, że marzenie się spełni :)

      Usuń
  10. No to jedno z marzeń spełnione. Powodzenia :) Obyś zdobyła bilet ^^

    OdpowiedzUsuń
  11. Farciara i wariatka w jednym! :P

    OdpowiedzUsuń
  12. Myślę, że warto iść. Ja nie poszłam na Macklemore i żałuję baaardzo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żałuję, że nie poszłam na Dawida Podsiadło, który miał koncert w mieście gdzie się uczę :/ Tej szansy nie zmarnuję!

      Usuń
  13. Cieszę,że ze akurat grają tam gdzie mieszkasz 16 km dalej. To bardzo mało, więc takiej okazji nie można zmarnować. Czemu zespoły, które lubię słuchać mają koncert 250 km od mojej miejscowości? Czemu muszą grać akurat w Atlas Arena w Łodzi? Pomijam fakt, że moi znajomi nie słuchają takiej muzyki jak ja.
    Spodziewałam się,że o pizzy napiszesz " to było najlepsze półtorej godziny mojego życia". Trochę inaczej jak widać wyszło. Domyślam się,że słuchanie cały czas tego samego nie było interesujące. Nie muszę znać pana kierowcy, wystarczy,że przeczytałam o nim. Mnie też by przerażał...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka okazja się już nie powtórzy i nie mam zamiaru jej marnować.

      Owszem, pan kierowca jest przerażający...

      Usuń
  14. Cieszę się, że wypad na łyżwy Ci się udał! :D
    A co do tego chłopaka, to może łyżwa wbiła mu się przodem w lód i po prostu runął na ziemię :) tzn lód :D

    OdpowiedzUsuń
  15. W takim razie widzimy się na koncercie! :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Też lubię Marsów, ale nie aż tak, żeby przemierzać dla nich pół Polski... Gdyby zagrali w Trójmieście, to mogłabym się jeszcze zastanowić. :P A skoro tak dobrze Ci idzie, to poproś o Muse na przyszłorocznym Openerze, ok? ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Aż miło się to czyta, baw się dobrze!!

    OdpowiedzUsuń
  18. To gdzie Ty mieszkasz, że na Słowację masz najbliżej? Ja na granicę Czesko-Słowacką mam niecałe 10km :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieszkam w okolicach Rybnika. Słowacja była planem awaryjnym, tam mam bliżej niż do Niemiec, ale Bóg mnie posłuchał i spełnił moje życzenie, przysyłając Marsów 16 km ode mnie :)

      Usuń
  19. Proszę, proszę to mnie zaskoczyłaś tym koncertem, nie wiedziałam, że Marsi przyjeżdżają do Polski :O Jednak znacznie bardziej cieszy mnie koncert zespołu Pearl Jam w lipcu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To będzie mój pierwszy koncert w życiu. Myślę, że po nim zacznę chodzić na wszystkie w okolicy :)

      Usuń
  20. Cieszę się twoim szczęściem :)
    Sama chyba nigdy nie nauczę się jeździć na łyżwach- mam mega problem z wyczuciem o co w ogóle chodzi z tą całą równowagą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Machasz rękami i przesuwasz nogi do przodu, cała filozofia :p

      Usuń
  21. Trzymam dalej za słowo i wierzę, że przeczytasz Sekret ;). Właśnie w skrocie odczułaś na własnej skórze jak on działa. Pomyślałaś, że na koncercie będziesz, zapewne rozkminiałaś każdy szczegół i co? I koncert przyszedł do Ciebie ;). Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, to serio działa :p Dziękuję, że o tym napisałaś :)
      Również pozdrawiam!

      Usuń
  22. Nie wierzę, w Rybniku! Kurde, mieszkam niedaleko!!!! Ale to jeszcze nie czas chyba na mnie ;)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz wiele dla mnie znaczy. Z chęcią odwiedzam nowe blogi, ale nie musisz zostawiać mi swojego adresu (chyba, że nie udostępniasz go w swoim profilu). Dziękuję wszystkim moim czytelnikom. Bez was pisanie nie miałoby sensu.