sobota, 7 grudnia 2013

Integruję się

Zazwyczaj, dwudniową wolność od szkolnych obowiązków, spędzałam w towarzystwie laptopa, dobrej książki czy odtwarzacza muzyki. Samotne wieczory, czytanie w świetle latarki, pisanie ckliwych wierszyków na marginesie kartki czy imaginacje na jawie były moim jedynym zajęciem. Tymczasem, wszystko uległo diametralnej zmianie.

To pierwszy, tak intensywny weekend w moim życiu. Noc z piątku na sobotę spędziłam w kinie, wraz z rówieśnikami. W ramach "Nocy Kina" obejrzeliśmy trzy filmy: "Królowie lata" - dramat komediowy, jeśli istnieje takie pojęcie; "Obecność" - horror, o którego obejrzeniu siostrzyczka marzyła od dawna, tymczasem podczas projekcji płakała ze strachu, chociaż teoretycznie to ja powinnam bardziej się bać, bo trafiło mi się siedzieć przy głośniku i za każdym głośniejszym łupnięciem podskakiwałam razem z basami (kino 4D normalnie); oraz "Grawitację" - film w 3D (odwieczny dylemat okularnic: "HD czy 3D?" Ostatecznie jakoś wcisnęłam te plastikowe pingle na moje denka od słoików.), zrobiony wręcz perfekcyjnie, z lekka nudnawy ale dający do myślenia o tym, jak marne i zależne od innych jest ludzkie życie.

Najbardziej w owej kinowej nocy, rozbawił mnie brak sprawdzania legitymacji, czy chociaż zgód na nocny pobyt w kinie. Zamiast tego, organizatorzy bardziej zadbali o to, żebyśmy nie wnieśli na salę swojego żarcia i sprawdzali nam torby. Oczywiście byłam na to przygotowana. Specjalnie na tą okazję, rozerwałam w torebce podszewkę i wszelką żywność wsadziłam pod nią. Niektórzy dobrowolnie oddawali prowiant, tymczasem ja, z bananem na ustach i torbą wypchaną po brzegi, dzielnie pokazałam jej zawartość facetom w czerni. Wyjęłam szalik i czapkę, a "sprawdzaczom" ukazała się pustka. Może z lekka wypukła pustka. W każdym razie, udało mi się przemycić litr wody niegazowanej, dwa rogaliki, trzy batoniki, białą czekoladę, paczkę miętowych cukierków, wafle ryżowe i paczkę chrupek. Dla niepoznaki kupiłyśmy jeszcze z siostrzyczką popcorn i colę. Ale w rezultacie i tak niczego nie zjadłam.

Pani Emetofobia jak zwykle zaatakowała. W obliczu jej prawdziwego gniewu, żadne miętowe cukierki nie pomogą. Uzbrojona w trzy reklamówki i paczkę miętówek jakoś przeżyłam tę noc, ale mam już tego serdecznie dość. Czy za każdym razem, gdziekolwiek się ruszę, czegokolwiek bym nie zjadła, zawsze musi mnie tak cholernie boleć brzuch?!

Zresztą, mniejsza o problemy natury psychicznej. Lekarz i tak mi nie pomoże. Walczyć muszę sama, co na razie nawet mi wychodzi, bo jak widać w końcu ruszyłam się z domu. Ponadto, stałam się wyjątkowo otwarta. W końcu zaczęłam odwzajemniać pocałunki w policzek na powitanie, a nawet przytulać się do innych. Wczoraj też, przytulił się do mnie facet (!). Z tego co mi wiadomo, nie był do tego przymuszony przez swoją dziewczynę. Skoro ludzie się do mnie zbliżają i nie brzydzą się mnie dotykać, to chyba nie jest ze mną aż tak źle, jak myślałam.

Podoba mi się jeszcze jeden fakt - moja rodzina przestała zadawać głupie pytania! Przestało ich obchodzić co robię, z kim to robię, gdzie to robię i czy wrócę żywa. Pytają tylko ile to będzie kosztować, ale to u nich normalne. Po raz pierwszy w życiu czuję się wolna. Ograniczają mnie tylko kwestie finansowe.

Jutro intensywnego weekendu ciąg dalszy. Wybieram się z siostrzyczką na łyżwy. Bynajmniej nie jedziemy same, bo mają nam towarzyszyć były siostrzyczki i jego kumpel. Po łyżwach mamy iść na pizzę (swoją drogą, ciekawe czy będę w stanie ją zjeść). Przydałoby się jeszcze nadmienić, że ostatni raz na łyżwach byłam trzy lata temu, więc będzie śmiesznie i boleśnie. Spokojnie, jak złamię dupę, to dowiecie się o tym pierwsi.

58 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawe masz plany na weekend. W moich planach na najbliższy czas jest też zbliżyć się do ludzi. Niby nie jestem odludkiem, ale chciałabym się stać bardziej towarzyską osobą.A w sobotę też byłam w kinie, ale na jednym filmie. Sprytnie schowałaś jedzenie. Szczęście,że u mnie nie sprawdzali. Byłam na tym filmie "Grawitacja" już kiedyś i mi się podobał. Nie był nudnawy, może lekko przewidywalny, ale dzięki efektom 3D jestem w stanie wybaczyć tą wadę. Najlepsze 3D jakie widziałam, może też dlatego,że ten film się do tego nadawał. Tak mi sie wydaje,że normalnie to by nie zrobił na mnie takiego wrażenia.
    Moja rodzina dalej zadaje mi pytania. Gdzie idę i z kim. A jak odpowiem,że nie wiem, bo to zależy gdzie będzie mi się chciało pójść oraz nie znam każdej minuty z mojego życia odpowiadają,że muszą wiedzieć gdzie mnie szukać jak coś mi się stanie. I jak tu z nimi żyć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dotychczas w ogóle nie ruszałam się z domu. Rodzice chyba wywnioskowali, że to przez ich głupie pytania unikałam spotkań z innymi. Może w pewnym stopniu nadal się przejmują, ale nie okazują swojej opiekuńczości. Dla mnie to bardzo dobrze.

      Usuń
  2. Integrować się z ludźmi czy też być bardziej otwartą to było moje postanowienie noworoczne ze stycznia tego roku. I jak bym miała się ze sobą rozliczać to wyszłoby tak jak zawsze z postanowieniami...
    Ale zazdroszczę nocy kina, chociaż wyszłabym z drugiego filmu ;)
    A na łyżwy muszę jeszcze poczekać, może uda się przed świętami jak pogoda będzie sprzyjać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Głowa już mi pęka od postanowień na 2014. Mam nadzieję, że w końcu w moim życiu dokona się jakiś przełom :)

      Usuń
  3. Ja właśnie przez okulary nie lubię filmów w 3D. Bo albo muszę zdjąć swoje normalne okulary a założyć te 'specjalne' i nic nie widzieć, albo założyć jedne na drugie i wyglądać jak idiotka. Bezpieczniejsze jest 2D. ;) Mnie też to zdziwiło, że jak poszłam na noc kina (była to noc horrorów) to nie sprawdzali mi legitymacji, a wczoraj jak poszłam w środku dnia na "W pierścieniu ognia" to mi sprawdzali bardzo dokładnie. :) Myślałam, że to tylko w Rzeszowskich kinach mają fobię na punkcie wnoszenia własnego jedzenia. :P U mnie jeszcze wszystkie lodowiska zamknięte, ale już się nie mogę doczekać...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pociesza mnie fakt, że w kinie jest ciemno i mało kto widzi moje podwójne pingle :p
      U nas lodowiska już od dawna otwarte ("u nas" znaczy w odległym o 30 km mieście), grzech nie skorzystać :)

      Usuń
  4. I pomyśleć, że w tym czasie kiedy ty się ingerujesz, ja stoję w miejscu ze wszystkimi sprawami a może nawet się cofam? ;/
    Za horrorami nie przepadam, za bardzo się ich boję. Nawet gdyby to był film o najmniejszym natężeniu strachu, to zapewne i tak siedziałabym ściskając poduszkę i zakrywając nią oczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś trzeba ruszyć naprzód.
      Sama horroru nigdy bym nie zobaczyła, a w towarzystwie to bardziej się śmieję niż boję :)

      Usuń
  5. Jakie poświęcenie, żeby przemycić jedzenie do kina :D
    Aktywny weekend doda Ci sił na cały tydzień spędzony w szkole :)

    OdpowiedzUsuń
  6. U mnie też intensywny (a może raczej: kulturalny?) weekend. Z tą różnicą, że zamiast do kina wybrałam się wczoraj do teatru. Wolę odżałować więcej i obejrzeć porządny spektakl, niż wydać kilka groszy i spędzić wieczór w dusznej sali, wśród wpychających w siebie tony pustych kalorii 'znawców kina', tępo wpatrujących się w jeszcze bardziej tępy ekran.
    Ale to tylko moje zdanie na temat kina. Oczywiście nie wszystkie filmy (i nie wszyscy widzowie) się w nie wpasowują - lecz większość, niestety, tak.
    Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do teatru z chęcią bym się wybrała, ale samej nie uśmiecha mi się iść. A ceny biletów też nie zachęcają. Wiem jedno - gdy tylko będę sama zarabiać na siebie, cotygodniowa wizyta w teatrze będzie obowiązkiem.

      Usuń
  7. Ja rzadko z kimś się przytulam ale mamy taki zwyczaj z ludźmi z LO ale jakoś nie spotykamy się za często.
    Dobrze, że zaczynasz wychodzić do ludzi, taka odmiana raz na jakiś czas każdemu się przyda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dotychczas nikogo nie przytulałam, bałam się dotykać innych. '
      Uznałam, że w końcu trzeba coś zrobić z życiem...

      Usuń
  8. Dobrze, ze rozpoczęłaś życie towarzyskie, można mieć przy tym niezły ubaw! :) Film "Obecność" obejrzałam późną nocą razem z chłopakiem, uważam że to całkiem fajny film, pomijając to, że bałam się gdziekolwiek wstać potem :D
    Powodzenia na łyżwach! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po "Obecności" mam problem z zasypianiem. Cały czas wydaje mi się, że ktoś przy mnie stoi i się gapi...
      Na łyżwach było świetnie, ani razu się nie wywróciłam! :p

      Usuń
  9. A ja, choć niebawem wskoczy mi 19, to i tak się pytają gdzie idę, po co idę i z kim idę...

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja nie chciałam mieć nudnego weekendu i pojechałąm do miasta na akcje Caritasu... I co? Nie tylko, że nie doszłam na miejsce, to jeszcze chciano do mnie pogotowie wzywać, bo dostałam krwotoku z nosa... Poddałam sie i poczłapałam na pociąg. Jakoś żywa dojachałąm. Chciałam pomagać innym, a wyszło na to, że to mi pomagano. Super. I jeszcze musze się usprawiedliwić organizatorom, czemu nie przyszłam...
    Kurczę, przemycałaś żarcie jak za wojny :) Brakowało tylko słoniny w kołnierzu :) Tia, każdy z czasem normalnieje, Tobie też to życzę. Choc mi zasadniczo starcza, jak ludzie mnie w ogóle zauważaja, nie muszą od razu przytulać. Siostra to bardzo przydatny osobnik rodzinny. Najskuteczniej wyciąga z domu w jakieś zimne odmęty.
    Nie połam się na lodowisku. Szkoda, że kompletnie nie umiem jeździć na łyżwach, zimowe szaleństwo mnie omija.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi, że tak się stało :/
      Napiszę to sobie w CV, a nuż zostanę jakimś szmuglerem ;p
      Łatwo jest się nauczyć jeździć. Ale na pierwszy raz na tafli radzę założyć kilka par majtek ;)

      Usuń
  11. Moja mama teraz potrafi się o wszystko przez telefon wypytywać. A pomysł z podszewką znakomity - tyle żarcia przeszmuglowanego ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nigdy nie byłam na nocy kina, ale nawet mnie do tego nie ciągnie. Nie jestem wielką fanką oglądania filmów i chyba prędko bym zasnęła.
    Ja tym razem siedzę w domu i się uczę... znaczy: robię ściągi na polski, bo muszę zdać, a że to pierwszy sprawdzian - nie mam pojęcia czego mogę się spodziewać. >. <
    Łyżwy marzą mi się od dawna, chciałam nawet iść wczoraj lub dziś, ale muszę się wziąć w garść i w końcu dokończyć moje pomoce naukowe.

    OdpowiedzUsuń
  13. haha. ciągle słyszę o sprawdzaniu toreb w kinach, prawie jak na lotnisku... osobiście nigdy mi się coś takiego nie przytrafiło.a gdyby jednak... to czułabym się cholernie upokorzona. albo żeby zrobić im na złość napakowałabym do torby jakieś zabawki z sex shopu, wibrator i prezerwatywy. :P

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam odwrotnie do Ciebie, zawsze gdzieś wychodziłam, było mnie pełno. Teraz na weekendy zamykam się w domu, a tygodniu wychodzę jedynie do szkoły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całe moje dotychczasowe życie takie było. W końcu się odważyłam.

      Usuń
  15. Wiesz, że ja też miałam kiedyś problem z tym buziakowaniem w policzek? :D To chyba trochę taka forma podświadomego odrzucania jakiejkolwiek bliskości... Ale jakoś w liceum takie przywitanie było normą i z czasem przyzwyczaiłam się ;)

    Poza tym, dobrze pomyślane z przemytem :D Cwana bestia :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze teraz trudno jest mi się przyzwyczaić :p
      A dziękuję ^^

      Usuń
    2. We mnie zawsze był jakiś nieuzasadniony lęk przed bliskością... Może z czasem nam ta psychiczna blokada minie?

      Usuń
    3. Jestem żywym przykładem tego, że tak jest.

      Usuń
  16. Całe życie unikałam bliskości, buziaków w policzek i innych takich. Czułam się nieswojo i głupio. Teraz całkiem inaczej. Pierwsza rzucam się do przytulenia i powitań. To miłe i o ile robione szczerze poprawia nastrój i mi i drugiej osobie. A jak widzę kogoś takiego anty - jak ja kiedyś to przytulam z potrójną siłą :). A co tam :) Pozdrówki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie wolę stać z boku, ale dobrze chociaż, że zaczęłam odwzajemniać te pocałunki i przytulasy ;)

      Usuń
  17. Ja już daaaawno nie robiłam niczego z rówieśnikami : )

    OdpowiedzUsuń
  18. Ta sytuacja przed kinem jest taka żałośnie nielogiczna, że aż śmiech bierze. :P

    OdpowiedzUsuń
  19. Dobra jesteś z tym przemycaniem żarcia :D:D
    Wybrałabym się na taką noc kina!
    Czemu mieliby się brzydzić? No przestań.

    OdpowiedzUsuń
  20. hahahaha sprytna jesteś :D Naprawdę dobry patent, będę musiała wypróbować!

    Trzymam kciuki za dalsze integracje.

    OdpowiedzUsuń
  21. Pomysł z torebką genialny :D co za bezczelność zakaz wnoszenia swojego jedzenia do kina ;p
    Ostatnio narzekałam na to, że nie mam czego czytać a przy pakowaniu odkryłam mnóstwo książek mojego chłopaka, które aż proszą się o czytanie ;D
    Święta na swoim, nareszcie :DDDD

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja chyba nigdy nie miałam takiej kontroli od rodziców ;))

    A w kinie to też tak robię :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tu przeżyć tyle godzin bez żarcia?! :p

      Usuń
  23. Widziałam film pt: 'Grawitacja' - nawet mi się spodobał
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie na nowy post !:*

    OdpowiedzUsuń
  24. musisz czuć się świetnie ; ) super! pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Trzymam kciuki za dalszą integrację! :)

    OdpowiedzUsuń
  26. "Obecność" oglądałam na nocy horrorów w Katowickim Heliosie i nie porwał mnie jakoś szczególnie. Nigdy wcześniej nie spotkałam się ze sprawdzaniem zawartości torebek/toreb przez obsługę kina. Dziwnie

    OdpowiedzUsuń
  27. Zazdroszczę Wam, bo ja meega chciałabym spędzić noc w kinie, a nigdy nie miałam okazji ... Moje weekendy zawsze są intensywne ^^

    OdpowiedzUsuń
  28. Emetofobia ? Pierwszy raz o tym słyszę i od razu sobie poczytałam w necie. Teraz jestem mądrzejsza. ;) Trzymaj się.

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz wiele dla mnie znaczy. Z chęcią odwiedzam nowe blogi, ale nie musisz zostawiać mi swojego adresu (chyba, że nie udostępniasz go w swoim profilu). Dziękuję wszystkim moim czytelnikom. Bez was pisanie nie miałoby sensu.