piątek, 11 października 2013

Feelings

Zamknąć w kilku zdaniach ostatnie dni, jest niezwykle ciężko. Przez moją głowę przepłynęło milion myśli i obrazów. Kilkusekundowych spektakli, których nie zapamiętałam. Opisywanie wszystkiego nie jest możliwe. Często brakuje najprostszych słów, innym razem zwykłe słowa nie są w stanie wyrazić czegokolwiek. Jestem zmuszona sięgać głębiej, czemu nieczęsto sprzyjają warunki.

Coraz ciężej jest mi się skupić. Rozprasza mnie każdy, nawet najcichszy szmer. Zaczynam funkcjonować dopiero późnym wieczorem, gdy dzieci siostry już śpią, a reszta domowników zasypia przed telewizorem. Dopiero wtedy mogę spokojnie przeczytać książkę, odrobić zadanie domowe czy uczyć się do szkoły.

Zauważyłam ostatnio, że moja introwersja się pogłębiła. Rozmowy z rówieśnikami ograniczam do "Cześć!" na dzień dobry, unikam towarzystwa siostry, a mama już przestała mnie pytać co w szkole, bo od kilku tygodni odpowiedź jest taka sama. Znowu zaczęłam zamykać się w wirtualnym świecie gier komputerowych, gdzie mogę być piękną i mądrą Lady Annaliną. Przeżywam wiktoriańskie historie miłosne (zamiast czytać "Lalkę"), nałogowo oglądam jeden odcinek serialu za drugim, uszy katuję depresyjnymi kawałkami, a zniszczony notatnik, odziedziczony po siostrze, wypełniam ckliwymi wierszykami. Można powiedzieć, że rozwijam się wewnętrznie, bo na brak weny czy złe oceny w szkole narzekać nie mogę. (Martwi mnie jedynie geografia, z której mam same tróje.) Ale co mi po tym, skoro skorupa nieśmiałości, z dnia na dzień jest coraz grubsza?

Nic Nikt mnie nie pociąga ani nie fascynuje, a wokół mnie tyle miłości. Na przerwach siostrzyczka i inne zakochane niewiasty śmieją się do telefonów, gdy tymczasem mój służy tylko do słuchania muzyki. Ciągle słyszę o miłosnych problemach, randkach i innych romantycznych bzdetach. Nie chodzi o to, że jestem zazdrosna. Martwi mnie to, że nie jestem, bo teoretycznie, jako ostatnia singielka we wsi, być powinnam. Przestałam oglądać się za chłopakami, przestałam marzyć o randce w kinie czy spacerze w parku. Przestałam szukać miłości.

Widząc siostrzyczkę piszącą esemes za esemesem, dochodzę do wniosku, że niekoniecznie chcę kiedyś robić to samo. Właściwie to chciałabym uniknąć takiego związku, co łatwe nie będzie, bo w dobie elektryczności uczucia wyrażamy głównie przez telefon. Nie chcę, żeby mój przyszły związek, był dokładnym odwzorowaniem pisanych przeze mnie opowiadań. Mając chłopaka chcę nadal robić to samo, czym zajmowałam się dotychczas; chcę obżerać się chipsami, grać w strzelanki, czytać opasłe romansidła, wyć na komediach romantycznych i walczyć wieczorami z matematyką. Co najważniejsze - chcę to robić z NIM. Nie mam zamiaru zacząć się malować, lepiej ubierać czy używać drogich perfum. Chcę żeby kimkolwiek ON był, kochał mnie taką, jaka jestem.

Podziwiam siostrzyczkę. Nie potrafiłabym kochać na odległość. Każdego wieczoru usychałabym z tęsknoty za JEGO głosem, JEGO dotykiem... W wirtualnym świecie miłości nie znajdę. Dla mnie, jako ckliwej romantyczki, najważniejsza jest miłość od pierwszego wejrzenia. Jednak co począć, gdy romantyzm z biegiem czasu umiera?

Mniejsza o uczucia. Powinnam skupić się na ważniejszej rzeczy - przyjaźni. Nie raz przekonałam się, że jest trwalsza niż niejeden związek. Z siostrzyczką ciągle się czubię, ale siniaki na ramionach są w naszej relacji siostra-siostra normalne. Wiem, że gdybym chciała, mogę powiedzieć jej wszystko. Niestety siostrzyczka pokłóciła się z braciszkiem. Wygląda na to, że powoli się godzą, ale martwi mnie to, że takich zgrzytów jest coraz więcej. Prawda jest taka, że wszyscy trzej dorastamy. Siostrzyczka przeżywa pierwszy poważny związek, a braciszek kosztuje życia (w dosłownym znaczeniu). Tylko ja stoję w miejscu i z przerażeniem obserwuję ich poczynania. Pomimo wielu grzeszków braciszka, nadal go kocham. Zawsze będę. Siostrzyczce kibicuję w miłości i po cichu modlę się, by jej D. nie był taki jak inni. Tymczasem ja, najstarsza z trójki (i najmądrzejsza) postoję i spokojnie poczekam na to, co mi życie przyniesie.

Nadchodzący poniedziałek mam wolny, a za tydzień w piątek jedziemy do Katowic na Festiwal Języków Obcych. Mamy tam spędzić cały dzień, ale zapowiada się dość ciekawie. Oprócz dyktanda (z angielskiego chyba piszemy wszyscy, nie wiem co z hiszpańskim) będzie koncert Myslovitz. A zresztą, łapcie program KLIK.

Może w najbliższych dniach znowu napiszę?

22 komentarze:

  1. Niestety właśnie umiera i wkrada się proza życia, dlaczego dobrze jest go w sobie pielęgnować i czasem posilić się na jakiś romantyczny gest. Z drugiej strony romantyzm więcej mi w życiu zaszkodził niż pomógł, stąd zaczęłam trzeźwo patrzeć na związki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdej romantyczce przydałoby się zmądrzeć. Zdaję sobie sprawę z tego, że ciągłe bujanie w obłokach jest niezdrowe. Ale co poradzić? Każda z nas w jakimś stopniu marzy o księciu z bajki :)

      Usuń
  2. No to tak: znam związki internetowe i cholernie mnie to śmieszy. Pisanie smsów 24/7 jest straszne i wiem, że ja bym tak nie chciała. Potrzebuję wolności. Nie wiem kogo znajdę, ale podobnie jak ty nie chcę rezygnować z siebie, a po prostu robić to wspólnie. Kiedyś kogoś takiego znajdziesz. I ja znajdę może. A seriale to złoo! Ostatni weekend zamiast się uczyć, zmarnowałam oglądając Nie z tego świata. Odcinek za odcinkiem. Liczenie skończyłam na 7, więc nie, nie wiem do ilu doszłam xD
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obyśmy obie znalazły :)
      Jak to w październiku, wszystkie amerykańskie seriale się zaczynają ;p

      Usuń
  3. Najważniejsze by ten ktoś akceptował Cię bez względu na wszystko. Na pewno kogoś takiego znajdziesz, najwidoczniej jeszcze nie czas na wielką miłość ;) Jak widzę niektóre współczesne młode związki to tak jakby ludzie byli ze sobą najpierw z chwilowego zauroczenia a później już z przyzwyczajenia, z wygody. Przykre jest to, że młodzi ludzie rozwiązują swoje problemy alkoholem i twierdzą, że miłości nie ma, jest wódka. Ciągle wierzę, że czeka na mnie coś lepszego w życiu. Czasami bywają chwile, gdy szukam problemów w samej sobie, ale użalanie się nad sobą nic nie daje. Poczekam na drugą połówkę, może sama się odnajdzie. Jak każdy człowiek chciałabym być szczęśliwa i mieć przy boku kogoś, kto by mnie rozumiał, kochał i wspierał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że będzie tak jak napisałaś :)
      Wszystkie uzależnienia są okropne :/

      Usuń
  4. Gorąco polecam przeczytać "Lalkę"! To moja ulubiona lektura, wciągnęła mnie niesamowicie. Chyba żadnej książki omawianej w szkole nie przeżywałam tak jak tej. Losy Wokulskiego są naprawdę ciekawe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytać i tak muszę, bo czeka mnie z niej szczegółowy sprawdzian. Niestety pierwsze rozdziały mnie nie przekonały... Ale będę dzielna i kontynuuję czytanie :)

      Usuń
  5. Moje kontakty ostatnio chyba też ostatnio ograniczyly się do "czesc" ... Ogólnie uważam, że zawsze trzeba być sobą i nie ma co udawać... Bo "prawda" i tak zawsze się odkryje , czyli nawet jakbyśmy udawali ideały, nigdy nimi nie będziemy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. Zresztą kogo miałabym udawać? Nigdy nie będę lepszą wersją siebie. Współczuję mojemu przyszłemu facetowi ;)

      Usuń
  6. O co chodzi z tymi siostrzyczkami, braciszkami itd.? Raz piszesz siostra, raz siostrzyczka. Już się pogubiłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już tłumaczę :)
      Siostra - moja rodzona starsza siostra.
      Siostrzyczka - moja przyjaciółka.
      Brat - mój rodzony starszy brat.
      Braciszek - mój przyjaciel.

      Usuń
  7. Chyba trochę jesienna melancholia Cię zaatakowała...
    Powiem Ci, że ja też zawsze marzyłam o takim związku, żebym nadal pozostała taka jaka jestem. I tak mam, to z Nim się wygłupiam, chodzę w dresie, On farbuje mi włosy, jemy razem chipsy i pijemy piwko :D Ale to nie zmienia faktu, że jak Go nie ma, to mimo dłuższego już stażu związku nadal do siebie ciągle dzwonimy i piszemy :)

    Jak dla mnie w życiu przyjaźń nie okazała się trwalsza, więc niestety...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi, że u ciebie przyjaciele zawiedli. Dla mnie oni są wszystkim.
      Wasza miłość jest taka piękna... Każda z nas by tak chciała ;)

      Usuń
  8. Wiesz, że jakoś ostatnio też ograniczam się do "cześć" i jakoś nie mam ochoty uskuteczniać jakichkolwiek rozmów jeśli nie muszę? Wolę zostać w domu, posłuchać muzyki albo pooglądać jakiś film. Co prawda mam swojego ukochanego, ale godzinami nie szczerzę się do swojego telefonu (chociaż jest fajny, bo różowy. :D ) bo prawie do siebie nie piszemy, więcej dzwonimy. ;P Ale tak czy siak, nie zaczęłam się dla niego jakoś specjalnie inaczej ubierać czy coś, nawet specjalnie wredna nie przestałam być. ;)

    Pojechałabym sobie na koncert, chociaż jakoś Myslovitz nie słucham.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze chciałam mieć różowy telefon ;p
      Właśnie o takie uczucie mi chodzi - kochać za całokształt. Może to właśnie twoja wredota oczarowała twojego ukochanego? ;)

      Usuń
  9. Jesienna depresja się rozprzestrzenia? Miłość podobno przychodzi sama, podobno nie trzeba jej szukać.

    OdpowiedzUsuń
  10. Widzę, że masz bardzo podobne nastawienie do związków, co ja. Jednak muszę przyznać, że ja zaczęłam tak do tego podchodzić po ostatnim rozstaniu. Chciałam dla swojego chłopaka być doskonała pod każdym względem. Nawet w mowie. Czasem do tego stopnia, że bardzo ściśle kalkulowała to, jak mam przy nim mówić i o czym, co często kończyło się brakiem tematu, a co za tym szło - niezręcznej ciszy. Dlatego stwierdziłam, że nic na siłę i dopóki nie znajdzie się ktoś, kto będzie mnie w pełni akceptował taką, jaka jestem, to po prostu poczekam.

    Wiesz no, ja generalnie jestem osobą leworęczną, także da się :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i tego się trzymaj. Nie zniosłabym ciągłego udawania kogoś, kim nie jestem. Tym bardziej przed kochaną osobą.

      Usuń
  11. Mnie również ostatnio ciężko jest się skupić na czymkolwiek, ale ja z kolei nie mogę wytężać umysłu w nocy, bo od razu zasypiam. Moim zdaniem w związku najważniejsze jest, by być sobą. Udawanie kogoś, kim się nie jest, uważam za nonsensowne. Przecież w związku chodzi o szczerość i uczciwość, tak? A na odległość też bym nie potrafiła z kimś być. Gdy się do kogoś mocno przywiążę, to od razu tęsknię, mimo że przed chwilą tą osobę widziałam.
    Z nieśmiałością mam ogromny problem, to jest chyba mój największy mankament. Ale ćwiczę nad sobą. I Ty też musisz, bo zamykanie się w wirtualnym świecie czy w ogóle w sobie jest najgorszym co może być. Trzeba rozmawiać z ludźmi, bo inaczej byśmy zwariowali. Trzymaj się :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przekonałam się, że nieśmiałość, to moja największa fobia. A mam ich sporo. No ale jakoś żyć trzeba, prawda?

      Też się trzymaj :)

      Usuń

Każdy komentarz wiele dla mnie znaczy. Z chęcią odwiedzam nowe blogi, ale nie musisz zostawiać mi swojego adresu (chyba, że nie udostępniasz go w swoim profilu). Dziękuję wszystkim moim czytelnikom. Bez was pisanie nie miałoby sensu.