poniedziałek, 23 września 2013

Biegunka słów, zaparcie myśli

Post zatytułowałam słowami mojego nauczyciela geografii. Niezwykle trafnie opisują one wypociny niektórych uczniów, które cytował nam pod koniec lekcji. Wolę ich nie przytaczać, bo sama doznawałam szoku słysząc niektóre. Zresztą, w moim zeszycie z polskiego również można znaleźć herezje... Powód? Nauczycielka albo notatki nie dyktuje, tylko pod koniec swojego długaśnego monologu, na którym wszyscy zasypiają, powie, że to mamy to mieć w zeszycie, albo podaje wielokrotnie złożone zdanie, które przerywa w połowie by wtrącić coś swojego, a ja jak debil zapisuję jej przemyślenia dotyczące pogody. Mniejsza o to.

Misja "Zarazki precz" zakończona niepowodzeniem. Smarki zalewają mi klawiaturę, uszy mam zatkane rozendlą, wczoraj udało mi się przedawkować Gripexa (traciłam czucie w nogach) i mówię jak posłaniec Mordoru. Jednak moje niekonwencjonalne metody (wypalanie gardła zupką chińską, biegi po schodach w trzech swetrach, żeby wypocić zarazki, hektolitry moczopędnej herbaty i czosnek na kolację) przyczyniły się do zmniejszenia objawów choroby, z czego ogromnie się cieszę. Wiem jak to zabrzmi, ale za wszelką cenę MUSZĘ CHODZIĆ DO SZKOŁY! Walkę z zaległościami zazwyczaj przegrywam (chociaż nawet będąc w szkole mam zaległości), a ponadto siostrzyczka nadal leni się w domu, więc nie miałabym nikogo, kto wytłumaczyłby mi matmę. Notatek też bym nie miała, bo większość klasy ma wszystko gdzieś (lub mnie) i nie mogę na nich liczyć. Więc z gorączką, trzema paczkami chusteczek i Gripexem w kieszeni hasam po szkolnych korytarzach.

Muszę się pochwalić, że ze sprawdzianu z hiszpańskiego, z całej pierwszej klasy, dostałam prześliczną piąteczkę. Jestem z siebie cholernie dumna, bo cały materiał ogarniałam w jeden wieczór. Zauważyłam też, że gdy dostaję piątkę to jestem szczęśliwa, czwórka wprowadza mnie w depresję, a trója to hańba (której na szczęście nigdy nie zaznałam). Tylko z hiszpańskiego mam tak wysokie oczekiwania, z reszty przedmiotów zadowala mnie nawet dwója.

"Pan Tadeusz" wychodzi mi bokiem. Czytam go już kolejny raz i nadal nie potrafię zapamiętać treści. Wciąż mylą mi się postacie. Po cholerę używali tylu przydomków?! Nauczycielka straszy nas sprawdzianem z treści, którego przykładowe pytania zmusiły mnie do ponownego sięgnięcia po lekturę (co, gdzie i kiedy powiedział ktoś do kogoś, jak wyglądało wnętrze zamku, domu itd, jaki był kolor firanek i wzór na dywanie itp.). Czytając inne książki, takie detale zapamiętuję bez problemu. Nie wiem czemu "Pan Tadzio" idzie mi tak opornie.

Pogoda się spartoliła i na dojazd do szkoły wydaję majątek. Gdybym miała iść na przystanek do drugiej wsi, już dawno zdychałabym na zapalenie płuc. Jednak na pozostałe aspekty jesieni nie narzekam. Cały angielski przesiedziałam słuchając szumu opadłych liści drzew, które z wiatrem wpadały do klasy, na geografii wpatrywałam się w krople deszczu spływające po szybie, a na polskim obserwowałam kruki skaczący pod dachu sąsiedniego budynku. Czyli nawet bez kompana do rozmów na lekcjach i tak mało na nich uważam.

Jakoś nie mam dzisiaj weny, by środkami artystycznymi wyrażać widziane przeze mnie zjawiska. Szczerze mówiąc, oprócz wyżej opisanych, innych pięknych rzeczy dziś nie widziałam. Nawet męska część szkolnej społeczności przestała mnie interesować. Pan bad boy może i ładny jest, ale głupotą nadrabia brak brzydoty, autobusowych ciach już nie widuję, bo autobus odwołano, a reszta społeczeństwa jakoś mnie odrzuca. Jak już widzę jakieś ciacho, to po chwili okazuje się być totalnym kretynem. Albo jestem nad wiek dojrzała, albo reszta to kompletne dzieci. Ponadto przestałam czuć potrzebę przytulenia się do kogoś. Czyżby niezaspokajane uczucia zaczęły zanikać...?


PS. Podczas gdy ja będę gniła w szkole, możecie poczytać sobie bloga siostrzyczki (KLIK). Ta ma nadal rewir i mnóstwo czasu, chociaż i tak mało pisze (ale ostatnio zmartwychwstała).

27 komentarzy:

  1. Taak, macie to mieć w zeszytach. Ale co?!xD Nie wyobrażam sobie teraz zachorować. Szczerze Ci współczuję, bo mieć zaległości w liceum (zwłaszcza w drugiej klasie, gdzie dochodzą przedmioty z danego profilu) to nie jest nic przyjemnego. Dlatego ja - notoryczna wagarowiczka i zawodowa olewatorka - w tym roku wzięłam się za siebie. Zdrowiej szybko i nadrabiaj!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety, nauczyciele krzywo na mnie patrzą jak na lekcjach smarkam, ale na szczęście nie jestem jedyna. Mam już serdecznie dość tego kataru -.-
      Trzymam kciuki żebyś wytrwała w tym roku szkolnym! :)

      Usuń
  2. Gratuluję pięknej piątuni! Możesz być z siebie dumna, zwłaszcza, że ogarnęłaś tyle materiału w tak krótkim czasie :)

    Taaak, "Pan Tadzik" do najciekawszych może i nie należy, ale są gorsze lektury... Aktualnie męczę pierwszą część "Chłopów" (już sam tytuł odstrasza!) i mam wrażenie, że zacznę niedługo mówić wiejskim językiem z początku XX wieku.
    Też mam nauczycielkę, która zadaje na kartkówkach pytania w stylu: "W której scenie po raz pierwszy pojawia się Zosia?", "Opisz scenę rozmowy ks. Robaka z Telimeną" itp., itd... Dostać z tego ocenę pozytywną to cud.
    Powodzenia z Tadkiem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :p Szczerze, to nie wiem jak przebrnę przez "Chłopów" czy "Lalkę". Z Tadziem mam problem, a co dopiero z takimi cegłami...

      Usuń
  3. W życiu nawet bym po Pana Tadeusza nie sięgnęła i tak wiem, że bym nie przeczytała, żadnej lektury nie przeczytałam. ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dotychczas też bazowałam na streszczeniach ale "jak można nie znać tak wybitnego dzieła?!" No więc niechętnie i opornie czytam...

      Usuń
  4. Pan Tadeusz to chyba najnudniejsza lekrura w szkole średniej, nigdy jej nie lubiłam najbardziej utkwiła mi w niej inwokacja ;) oraz piękne opisy przyrody. ;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba przyznać, że momentami książka jest naprawdę ciekawa. Jednak reszta mnie nie przekonuje.

      Usuń
  5. Tak czytam powyższe komentarze i żadne z nich nie mobilizują mnie do czytania "Pana Tadeusza", którego mam na 15 października...No cóż, chyba skończę na streszczeniu :/ Czasami mam taki totalny zastój na lekcjach, siedzę i zaczynam rozmyślać po co mi to wszystko wiedzieć? Ostatecznie nie wyciągam żadnych wniosków i zaczynam robić notatki -.-
    Współczuję choroby. Zaledwie 2 tygodnie temu miałam okropny katar, wyzdrowiałam, a teraz cierpię z powodu bólu gardła :<
    Również nie wiem co powinnam zrobić ze swoim życiem, brak określonego celu czasami źle na mnie wpływa. Pozostaje tylko żyć teraźniejszością! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak ja dobrze rozumiem stwierdzenie : MUSZĘ CHODZIĆ DO SZKOŁY. I to może nie tyle idzie o zaległości bo to w moim przypadku mały pikuś co o rozszerzoną historię z wicedyrektorką. A wiem jak w tamtym roku dziewczyny z 40 stopniami gorączki przyjeżdżały tylko i wyłącznie na jedną lekcję, którą była historia.
    Mi na szczęście udało się wygrać z chorobą, ale zakwasy mam od piątku i dziś jeszcze sobie poprawiłam. Mnie Pan Tadeusz czeka gdzieś w listopadzie, na razie dręczę Wertera.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Cierpienia..." czytałam kilka lat temu w wakacje. Książka piękna *.* Ubolewam, że jej nie przerabialiśmy :(

      Usuń
  7. nie daj się ani pogodzie, ani chorobie :)
    co do notatek... w liceum nigdy nie spotkałam się z dyktowaniem notatek do zeszytu (może na PO), dlatego jakoś sobie radziłam po swojemu. i jeśli nauczyciel mówił bardzo bardzo szybko, to po prostu zapisywałam jakieś skróty myślowe, rzucone hasła. a później na spokojnie jeszcze raz rozkminiałam o co mu chodziło. to też jakiś sposób. poza tym... nauczyciel często nie mówi o niczym więcej, co by nie wychodziło poza wiedzę z waszego podręcznika. sprawdź to :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój podręcznik do polskiego to porażka. Tylko jakieś zdjęcia na całą stronę i fragmenty tekstów. Do sprawdzianów uczę się wyłącznie z zeszytu, a jak nic w nim nie mam, to nie jest za ciekawie...

      Usuń
  8. Trafne są słowa Twojego nauczyciela :) Zdrowia Ci życzę, żeby Ci się smarki nie wylewały i złe samopoczucie nie męczyło :)
    Tak, tak Marsi :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mnie ta pogoda przyprawiła o chorobę...

    Oj jak ja miło wspominam swoje lekcje geografii i nie tylko.. :)) Fajnie to kiedyś było, miło powspominać... :)

    A "Pana Tadeusza" uwielbiałam! Do tej pory znam na pamięć sporo ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Geografię ogólnie lubię, ale to co teraz na niej robimy, to masakra... Dlatego właśnie MUSZĘ chodzić do szkoły. Choćby i z kroplówką...

      Usuń
  10. ja nie czytałam żadnej lektury w całości w LO, miałam dopa na koniec, maturę podstawową z polskiego zdałam na 73% :) dodam, że chodziłam do niby najsuper-hiper-zajebistszego liceum w województwie (ta, jasne). obecnie studiuję medycynę. konkluzja nasuwa się sama - jak masz skonkretyzowane plany na przyszłość to skup się na nich, reszta finalnie i tak nie ma znaczenia, a matura to bzdura! pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
  11. Jejku, kolejna chora... Mam nadzieję, że mnie jednak jesienna choroba ominie. Zdrówka ;*

    Nie martw się, też pana tadeusza nie byłam, nie jestem i raczej nie będę w stanie zrozumieć. Nie wiem czym się zachwycają te wszystkie nauczycielki w tej lekturze. Ciężkie to i trudne, a sens taki, że polacy zawsze mają jakiś problem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet moja siostra (polonistka!) stwierdziła, że Mickiewicz miał w głowie nasrane. W końcu tylko on mógł wymyślić arbuzy na litewskich polach...

      Usuń
  12. Takie złote myśli zeszytowe warto gdzieś zapisywać, można się później z tego nieźle pośmiać ;) I miła pamiątka jest. Oj, życzę zdrowia! Duuużo :) Pamiętam kartkówkę z treści Pana Tadeusza właśnie o takie duperele jak kolor firanek :D To ciężka lektura, pewnie dlatego trudno takie szczegóły wyłapać i zapamiętać wszystkie imiona/przydomki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby jeszcze była dokładnie omówiona, to nie powiem. Niestety moje lekcje polskiego w liceum poziomem przypominają te z podstawówki. Najlepszą polonistkę miałam w gimnazjum. Najwięcej mnie nauczyła i nigdy nie przeboleję jej straty :(

      Usuń
  13. twój język i styl pisania w ogóle nie przypomina siedemnastolatki ! jesteś na prawdę bardzo mądrą i dojrzałą osobą. będę częściej wpadać

    zapraszam grungiee.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja również wychodzę z założenia, że lepiej się przemęczyć i chodzić do szkoły niż później mieć takie zaległości, że się nie wyrabiasz z czasem i stresem. Doszłam do takiego wniosku dopiero w klasie maturalnej . Niestety. Gratuluję piątki, współczuję Tadka - szczerze nie cierpię, w ogóle Mickiewicza nie trawię - chodź podziwiam, bo to nie lada sztuka tyle tekstu wierszem i kunsztownym językiem ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stwierdziłam, że choćby i z kroplówką, ale do szkoły chodzić będę!

      Usuń

Każdy komentarz wiele dla mnie znaczy. Z chęcią odwiedzam nowe blogi, ale nie musisz zostawiać mi swojego adresu (chyba, że nie udostępniasz go w swoim profilu). Dziękuję wszystkim moim czytelnikom. Bez was pisanie nie miałoby sensu.