Twarz oświetlają ostatnie, wakacyjne promienie słońca. Otwarte na oścież okno, wpuszcza do pokoju chłodny wiatr, który delikatnie muska firanę. Delektuję się smakiem ogrodowych malin i jeżyn. Późna wiosna sprawiła, że owocami będę się cieszyć co najmniej do połowy września.
Wychodzę na dwór. Siadam po turecku na wilgotnej od deszczu ławce, laptop kładę na kolana i powoli przesuwam palcami po klawiaturze. Piszę kolejne krótkie notatki, które nigdy nie zostaną opublikowane. Mówią za dużo.
W słuchawkach Thirty Seconds To Mars. Zespół, który znałam od dziecka, a który poznałam niedawno. Nie mogę sobie wyobrazić, jak kiedyś mogłam żyć bez ich muzyki. Dziękuję Bogu za znajomość angielskiego. Teksty ich piosenek nie tylko inspirują, ale i wzmacniają człowieka. Bez wahania mogę mówić o sobie, jako o członkini Echelonu. Triada na nadgarstku jest moim marzeniem, "Provehito in altum" to moje motto, a zobaczenie koncertu na żywo, tkwi na pierwszym miejscu listy "Do zrobienia przed śmiercią".
Płyta dobiega końca. Wyjmuję słuchawki z uszu, które od razu wypełnia cudowny śpiew ptaków. Dobrze, że mieszkam na wsi. O każdej porze dnia i nocy, mogę wybiec do ogrodu i położyć się na trawie. Obserwować niebo, wdychać zapach kwiatów. Mogę iść na spacer do pobliskiego lasu, puszczać kaczki na tafli stawu, mogę biegać po polu, zrywać maliny i drzeć się ile chcę. Sąsiedzi przyzwyczaili się do niezrównoważonej siedemnastolatki, mieszkającej obok nich.
Jestem w ogrodzie. Dzieci bawią się w piaskownicy, a ja wchłaniam cudowny zapach ostatnich kwiatów. Z każdym wdechem, czas zatrzymuje się na kilka sekund. Zakwitły już wrzosy. Ciernie pokryły suche pędy przekwitłych sadzonek. Powoli usycha ostatnia róża. Przekwitła lawenda pod wpływem dotyku uwalnia intensywny zapach i tysiące wysypujących się z niej nasionek. Liście kasztanowców żółkną z dnia na dzień. Umierający ogród pachnie obietnicą kolejnego lata.
Odchodząca przyroda zwiastuje moją ulubioną porę roku - jesień. Złote dni, deszczowe wieczory... Noce na parapecie, z filiżanką zielonej herbaty i tomikiem poezji. Tak, zaczęłam czytać wiersze. Z pewnością źle je interpretuję, jednak nie zamierzam zmieniać mojego toku myślenia. Chcę uwierzyć w szczęśliwe zakończenia.
Błogi odpoczynek dobiega końca. Chodzenie spać po północy i wstawanie przed obiadem również. Zaczną się obowiązki, nauka, stres... Czuję jak moje szczęście umiera wraz z wakacjami. Jednak nie chcę o tym teraz myśleć. Pragnę wykorzystać te ostatnie dni, ostatnie godziny w raju.

Nie myślmy jeszcze o szkole, nienienie. Wszystko zbliża się ogromnymi krokami, ale nie psujmy tego ostatniego weekendu radości, wykorzystajmy go jak najlepiej, bo warto.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą również cenię sobie życie na wsi, ptaszki, lasy i ten spokój i tą ciszę.
Masz rację, cieszmy się tą chwilą, ptaszkami, lasami, spokojem i ciszą :)
UsuńI wszystkim innym dookoła, póki możemy :D
UsuńO tak :)
UsuńWykorzystaj jak najlepiej. Życie nie kończy się z rozpoczęciem szkoły. Sporo zajęć, ale można pogodzić wszystko. No prawie. Udanych ostatnich dni :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńJa jeszcze nie miałam wakacji i nie mogę doczekać się 10 września kiedy mi się zaczną.
OdpowiedzUsuńW takim razie życzę Ci wspaniałego odpoczynku :)
UsuńMamy to samo marzenie, wiesz? :)
OdpowiedzUsuńHeh ;)
UsuńMam to wszystko za oknem, a piękno dostrzegłam dopiero po przeczytaniu Twojego postu. ;)
OdpowiedzUsuńJa na szczęście naukę mam już za sobą (chyba) więc pozostaje mi tylko stres związany z wynikiem poprawkowej matury no i znalezieniem pracy. ;)
Wszystko się jakoś ułoży :)
UsuńJa byłam raz na koncercie Marsów. Na trzech pierwszych piosenkach, mówiąc dokładniej. :D Końcówka lata jest zawsze wspaniała (o ile nie leje na potęgę). Potrafię znaleźć coś pozytywnego w każdej z pór roku, jednak złota jesień jest na pewno najbardziej nastrojowa.
OdpowiedzUsuńAle ci zazdroszczę :p
UsuńCóż, masz rację, jest coś w tych spadających liściach :)
Zazdroszczę Ci, że potrafisz cieszyć się z mieszkania na wsi. Ja własnie się tam przeprowadzam i przeraża mnie opuszczenie mojego małego, acz gwarnego miasteczka.
OdpowiedzUsuńKorzystaj z ostatnich wakacyjnych chwil. Chociaż zupełnie nie rozumiem Twojej fascynacji zimną i deszczową jesienią to przyznam, że te melancholijne wieczory tylko w październiku czy listopadzie mają swój klimat.
Pozdrawiam ;)
Lubię przesiadywać w pustym, cichym domu, a jesienna pogoda jest do tego idealna :)
UsuńW mieście mieszkać bym nie umiała. Za dużo ludzi :p
Marsi, najlepszy zespół na świecie. Nawet w wszechświecie.
OdpowiedzUsuńSzkoła to nie tragedia, dasz radę! :)
Cieszę się, że podzielasz moje zdanie :p
UsuńMuszę dać radę :)
Myśl o końcu wakacji jest naprawdę bardzo przygnębiająca. Ja jesieni nie lubię. Nie lubię chłodu, krótszych dni, szarości za oknem. Za to wieczory z książką i zieloną herbatą są całkiem przyjemne:)
OdpowiedzUsuńAż taka zła jest ta rodzicielska inkwizycja? Ważne, że pozwalają Ci czasem wychodzić. Kurczę, ja bym tego chyba nie wytrzymała, nie lubię jak ogranicza się moją wolność. Wiadomo, że mama lubi czasem zrobić małe przesłuchanie, ale generalnie mogę robić co chcę. Pomyśl, że niedługo będziesz dorosła, wyjedziesz na studia i spróbujesz innego stylu życia:)
Tylko czekam aż się wyrwę z domu i zasmakuję wolności.
UsuńPięknie napisane :)
OdpowiedzUsuńNiestety, wszystko, co dobre, szybko się kończy. Patrzmy jednak w przyszłość pozytywnie (i mówi to urodzona pesymistka, nie wierzę :o). Szkoda, że znów będzie trzeba wstawać na 8, uczyć się rzeczy, które nigdy nam się nie przydadzą, odrabiać nudne lekcje i nosić ciężką torbę wyładowaną podręcznikami i zeszytami... No i ta okropna jesień, której po prostu nie znoszę. Jedynie lato daje mi poczucie względnego szczęścia. Ale jak to było w piosence Guns N' Roses - "cause nothin' lasts forever, even cold November rain".
Pozdrawiam i zapraszam na nową do mnie!
Jakoś trzeba to przeżyć. Oby do wakacji :p
Usuń