Marzy mi się szczupły brzuszek, ale zdecydowanie bardziej wolałabym kąpiel w lodach czekoladowych. Jeść i chudnąć? Chciałoby się. Ogólnie moje ciało jest nieproporcjonalne. Cierpię na syndrom ABC (Absolutny Brak Cycków), nie mam wcięcia w talii, za to mam dość "krągłą" pupę i masywne uda. Kostki zaś są strasznie chude. Nie wiem dlaczego tak jest. W każdym razie, ciężko jest dopasować mi jakiekolwiek ciuchy. Na górze za szerokie, na dole za ciasne. Czas to zmienić.
Cóż, modelką i tak nie będę, bo jestem za niska (i mam szacunek do własnego ciała). Ale JEŻELI KIEDYŚ Bóg się w końcu nade mną zlituje i ześle mi sobowtóra Jareda Leto, to nie chcę żeby ten zwiał jak tylko ubiorę bikini. Swoją drogą w ogóle nie mam stroju kąpielowego, bo wstydzę się w nim chodzić...
Muszę zdecydowanie przestać jest. Przynajmniej ograniczyć posiłki. Wczoraj na kolację zeżarłam pięć kromek chleba, z sałatą, serem, cebulką, keczupem i parówką (wiem, że był piątek, po prostu nie umiałam się powstrzymać). Dziś na śniadanie wtrąbiłam bułkę i kromkę chleba z tym co powyżej. Na obiad pochłonęłam talerz wątróbki (mniam!), potem zjadłam trzy kawałki babki, a potem półtora kiełbasy, sałatkę i cebulkę z grilla. Oraz dietetyczne pieczywko. Teraz powstrzymuję się przed pożarciem Marsa, którego ukryłam w obawie przed mamą. (Chowa przede mną wszystkie czekoladowe cudeńka, bo jestem w stanie
pożreć zapas na miesiąc w jeden dzień.)
Potrzebny mi jakiś motywator...

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz wiele dla mnie znaczy. Z chęcią odwiedzam nowe blogi, ale nie musisz zostawiać mi swojego adresu (chyba, że nie udostępniasz go w swoim profilu). Dziękuję wszystkim moim czytelnikom. Bez was pisanie nie miałoby sensu.