niedziela, 24 marca 2013

Take a deep breathe

- zrobić zadanie na polski (porównanie miłości w renesansie i baroku, oh God, co za ironia)
- wypisać słówka z hiszpana i uzupełnić ksero (wtorek sprawdzian... NO ME GUSTA)
- oragnąć matematykę (JUTRO SPRAWDZIAN MADAFAKA!)
- przygotować tekst do prezentacji na informatykę (BioShock: Infinite ♥)
- zrobić ćwiczenia z angle
- obowiązkowo pomaniaczyć w BioShocka 
- obejrzeć ostatni odcinek czwartego sezonu White Collar
- przeżyć ten dzień

Dupa. Gówno zrobiłam. 

Nie umiem nic na matematykę, nawet nie otwarłam podręcznika (dobrze, że wczoraj zrobiłam kilka zadań), miałam się uczyć na hiszpański, mam masę materiału, ciekawe jak to jutro ogarnę i na dodatek będę musiała jutro zapieprzać na informatyce, bo nie przygotowałam tekstu do prezentacji. Och... Wykonałam tylko trzy (nie do końca) punkty z mojej listy. Nawet nie pograłam ani nie zobaczyłam serialu. A jeszcze najlepsze jest to, że wstałam o ósmej rano, a zazwyczaj w niedziele śpię do dziesiątej. Cholera. Jutro będzie zapierdziel.




Mam nową odżywkę do włosów. "Moje włosy są tak miękkie, że nieustannie ich dotykam!" Boże, reklamy niszczą życie.



Piję wapno od piątku. Od jutra zaczynam dietę: zero słodyczy, zero zapiekanek, zero kwaśnych i ostrych rzeczy. Siostra mi powiedziała, że wyskakują mi pryszcze, bo jem za dużo tego szajsu. Ale to jest takie dobre! Wstrzymam się na tydzień (BUAHAHAHAHA pierwszą rzeczą, którą zrobię jutro po powrocie ze szkoły będzie pochłonięcie tabliczki czekolady z nadzieniem malinowym). Spróbuję. Muszę. Jeżeli to jedyna metoda, by w końcu pozbyć się pryszczy, to się postaram. 



Cholera. Muszę się uczyć na tę matę. Ale tak mi się nie chce. Pogodziłam się już z kapą. Poprawi się.



Boże, niech już będzie ciepło! Najciekawsze jest to, że po raz pierwszy w moim życiu nie zadziałało wobec mnie prawo murphy'ego. Mianowicie, zgubiłam czapkę gdy były cholerne mrozy i piździało jak w kieleckim. Znalazłam czapkę. Nadal piździ jak w kieleckim. A powinno być ciepło. Fuck logic.



Och... To głupota, że rekolekcje miałam w zeszłym tygodniu. Teraz zamiast magii świąt, czuję klątwę sprawdzianów. Thanks.



Myślałam dzisiaj o jednym. I wywnioskowałam, że lepiej pisze mi się bloga, niż miałabym pisać w pamiętniku. Lepiej jest mieć tę świadomość, że ktoś czyta to co piszę, o czym myślę, z czym się borykam. Gdybym miała pisać tylko dla siebie, jaki byłby tego sens?



Kończę już. Pouczę się trochę na matę (czyt. rozłożę się wygodnie w łóżku, otworzę książkę, dojdzie do mnie, że to bez sensu, zamknę książkę, powiem sobie, że pouczę się rano, rano uznam, że to bez sensu, jak dostanę sprawdzian i zobaczę zadania to uznam, że wszystko jest bez sensu).



Dżizys.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz wiele dla mnie znaczy. Z chęcią odwiedzam nowe blogi, ale nie musisz zostawiać mi swojego adresu (chyba, że nie udostępniasz go w swoim profilu). Dziękuję wszystkim moim czytelnikom. Bez was pisanie nie miałoby sensu.